piątek, 28 lutego 2014

Rozdział VI


Obudził mnie dźwięk czyjegoś budzika. Nie wiedziałam kogo, dopóki nie otwarłam oczu i spojrzałam na rękę Zayna owiniętą wokół mojej tali. Od razu wszystko sobie przypomniałam. Chłopak niechętnie wziął swoją rękę i wyłączył alarm. Niestety nie miał zamiaru mnie budzić. Wziął świeże ubrania i poszedł do łazienki. Skorzystałam z okazji i sprawdziłam na telefonie, która godzina. Była dopiero 6:00, a zajęcia rozpoczynam o 9:35. Z powrotem położyłam się spać.

*Zayn*

Gdy zadzwonił budzik, to niechętnie wziąłem swoją rękę od ciała Olivii i wyłączyłem ustrojstwo. Dopiero była szósta, ale miałem w planach pojechać po jej rzeczy, aby mogła dłużej pospać i nie musiała jeździć z miejsca na miejsce, aby nie spóźnić się do szkoły. Po ubraniu się w biały top, czarne rurki i tego samego koloru conversy, wyszedłem po cichu ze swojego pokoju i ruszyłem w stronę domu dziecka. Po krótkim czasie, nie chciało mi się iść, więc zadzwoniłem po Hazze.
- Czego? - spytał zaspanym głosem.
- Zawieziesz mnie do domu dziecka? - spytałem.
- Po chuj - odparł wkurzony, bo nie lubił jak ktoś mu przerywał sen.
- Idę po rzeczy Liv i nie chce mi się dalej iść. Przyjedź po mnie stary - poprosiłem.
- Dobra. A gdzie jesteś? - spytał już rozbudzony.
- Jakoś 200 metrów od domu blondaska - odpowiedziałem.
- Szybko wymiękłeś. Kondycje musisz ćwiczyć - powiedział rozbawiony.
- Hahaha bardzo śmieszne - powiedziałem już trochę wkurzony.
- Nie denerwuj się. Zaraz będę - powiedział i rozłączył się. Schowałem telefon do tylnej kieszeni spodni i zacząłem iść dalej. Tak jak chłopak obiecał, był po chwili.
- Siema. Jak jeszcze raz mnie obudzisz o tak wczesnej porze, to pożałujesz - powiedział surowym tonem Harry.
- Siema. Ta jasne. Dla mnie zrobisz wszystko - powiedziałem.
- Żebyś przypadkiem się nie zdziwił. Dlaczego w ogóle sam jedziesz po te rzeczy. Sama nie mogła tego zrobić? - spytał, a ja spojrzałem na niego ze srogą miną.
- Słodko spała, więc nie chciałem jej budzić - powiedziałem i spuściłem głowę w dół.
- No, no. Ktoś tu się zawstydził. Czyżby niewinna panienka Brown oczarowała dilera narkotyków, który na co dzień jest podłym chamem - powiedział i parsknął śmiechem.
- Proszę cię! Ten Zayn Malik nie jest zdolny do jakichkolwiek uczuć, więc spierdalaj - powiedziałem. Jednak nie byłem pewny tych słów. Gdy nie ma koło mnie tej dziewczyny, to czuję jakaś pustkę, a gdy ją widzę, to aż chce mi się żyć. Wątpię, że mogłem się zakochać. I to jeszcze w niej? Wkurza mnie i jest pyskata. Odpada! Nie jest w niej zakochany.
Po 10 minutach dotarliśmy na miejsce. Kazałem Harry'emu czekać w samochodzie, bo samemu załatwię to szybciej. Po wejściu do ośrodka wpadłem na Mike'a. Był zdziwiony, że Olivia sama nie przyjechała po rzeczy. Skłamałem, że wysłała mnie po nie, więc bez problemu wszedłem do jej pokoju. Od razu podszedłem do szuflady, aby wybrać dla niej bieliznę. Wybrałem czarną z koronki i podszedłem tym razem do szafy z ciuchami. Otwarłem i moje oczy rozszerzyły się na maksa. Ile ona ma tych ciuchów? Jak ja teraz jej coś wybiorę?
Po dłuższych rozmyśleniach wybrałem to:


Nie było dziś ani ciepło, ani zimno, więc ten strój powinien jej odpowiadać.  Zajrzałem w jej plan lekcji, który leżał na biurku i zapakowałem jej do torby odpowiednie zeszyty i książki. Wpadłem jeszcze na chwilę do łazienki, aby zabrać jej kosmetyczkę. Po sprawdzeniu, czy mam wszystko, ruszyłem w stronę wyjścia. Przy drzwiach zatrzymał mnie opiekun Liv.
- Słuchaj Zayn. Mam nadzieję, że Olivia nie spóźni się do szkoły, a po skończonych lekcjach wróci się zameldować - powiedział opiekun dziewczyny.
- Oczywiście. Mogę zapewnić, że ktoś z mojej paczki ją odprowadzi - oznajmiłem i lekko się uśmiechnąłem, aby przekonać go do mojej obietnicy.
- No dobrze, a teraz wracaj do swojej dziewczyny - powiedział i poszedł w stronę swojego gabinetu. Dziewczyny? Hahaha bardzo śmieszne. Coś temu człowiekowi poprzewracało się w głowie.
Po wejściu do auta przyjaciela, od razu ruszyliśmy w kierunku domu Nialla. Mam nadzieję, że jeszcze śpi i nie jest w tym czasie w drodze do domu dziecka. Podczas jazdy rozmawiałem z Hazzą o dzisiejszym wyścigu. Chłopaki są w dobrej formie, ale zanim zacznie się "bitwa" o pieniądze. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Pożegnałem się z przyjacielem, wysiadłem z samochodu i poszedłem w stronę domu. Po wejściu do środka, ruszyłem w stronę kuchni. To co zobaczyłem spowodowało, że się wściekłem.

*Olivia*

Około 7:00 do mojego pokoju ktoś wszedł. Myślałam, że to Zayn, ale myliłam się. Był to Niall.
- Mała wstawaj - powiedział melodyjnym głosem. Był on taki słodki. Po prostu kocham ten dźwięk.
- Jeszcze chwila - wymamrotałam.
- Nie ma takiej opcji. Uszykowałem śniadanie, a sam go nie zjem, więc natychmiast wstawaj - powiedział.
- Spadaj - odparłam i przewróciłam się na drugi bok.
- Ze mną nie jest tak łatwo - szepnął na tyle głośno, abym usłyszała. Chwilę później byłam okładana poduszką po wszystkich częściach ciała. Niestety nie pomogło to chłopakowi na tyle, abym wstała.
- No i co? Skończyły ci się pomysły? - spytałam z rozbawieniem.
- Wręcz przeciwnie - powiedział i po chwili nie przykrywała już mnie kołdra. Otworzyłam oczy i ujrzała chłopaka z nieogarniętą blond fryzurą, który się szczerzył jak głupi do sera.
- Oddaj to - powiedziałam, nadal nie podnosząc się z łóżka.
- Niestety tego nie zrobię księżniczko - powiedział i zaczął kierować się w moją stronę. Uśmiechnął się szeroko, po czym wziął mnie na ręce. Krzyczałam, żeby mnie puścił, ale nie zrobił tego. Posłuchał mnie dopiero, gdy dotarliśmy do kuchni. Posadził mnie na krześle i sam zajął miejsce na przeciwko mnie.
- Smacznego - powiedział z szerokim uśmiechem.
- Smacznego. Jeśli będzie następny raz, to nie pójdzie ci tak łatwo - rzekłam.
- Oj będzie. Jesteś lekka, więc mogę zrobić tak jak dziś - powiedział i wziął kawałek naleśnika do ust.
- Ja lekka? Jestem słonica - powiedziałam, a on zaczął się śmiać.
- Słonica? No proszę cię. Jesteś chuda jak patyk - oznajmił. Na jego słowa przewróciłam oczami. Po skończonym posiłku Niall podszedł do mnie i zaczął patrzeć mi w oczy. Widziałam w nich smutek, ale też bezradność.
- Zrobię coś za co możesz mnie znienawidzić, ale jeśli tego nie zrobię, to będę żałował tego do końca życia - powiedział, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi. Nialler przybliżył się i pocałował mnie. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, lecz po chwili odwzajemnił pocałunek. W tym samym momencie Zayn wparował do kuchni. Nie wiem czemu, ale wściekł się.
- Co to ma kurwa być!- wrzasnął, a my oderwaliśmy się od siebie.
- To co widać - powiedział zmieszany Niall.
- O co ci chodzi Zayn? Nigdy nie widziałeś całujących się ludzi - powiedziałam.
- Nigdy nie myślałem, że coś takiego zrobisz! - warknął.
- O co ci chodzi?  Ja pierdole. Mogę robić co chce. Nie jesteś nikim, kto może mi rozkazywać - powiedziałam podniesionym głosem.
- A żebyś wiedziała, że jestem kimś kto może ci rozkazywać, a teraz się ubieraj i jedziemy do szkoły - powiedział, rzucił w moją stronę torbę z rzeczami i wyszedł z pomieszczenia. O co mu do jasnej cholery chodzi? Nie ma prawa mi rozkazywać, idiota.
Nie patrząc na Nialla, podeszłam do torby, podniosłam ją i poszłam w stronę łazienki, aby przygotować się na dzisiejszy dzień. Po dokładnym sprawdzeniu czy zakluczyłam drzwi, zdjęłam ubrania blondyna i weszłam pod prysznic. Cały czas myślałam nad słowami, które wypowiedział Zayn zanim zasnął. " Jakbyś wiedziała co do ciebie czuję i co chciałbym najchętniej zrobić, to chyba byś mnie uderzyła" - co on mógł mieć na myśli. Chyba jedyne co może do mnie czuć, to jest nienawiść. Jakby mi takie coś powiedział, to na pewno bym mu zdzieliła. Przecież nie mógłby mnie kochać, to jest nie realne. Zayn Malik i miłość? Nie ma takiej opcji. Chyba, że? Nie, nie mogę dopuścić do siebie takich myśli. Nie jestem nawet ładna. A w ogóle on się bawi dziewczynami uczuć, a nie chcę być kolejną jego zabawką. A co mam myśleć o sytuacji z Niallerkiem, która zaszła w kuchni? Jak mam to odebrać? Czyżby coś czuł? Nie. We mnie nie da się zakochać, więc ani jeden, ani drugi nic do mnie nie czuje. Tylko dlaczego mnie pocałował? Nie, żeby mi się nie podobało. Kurwa mam mętlik w głowie. Zakręciłam kurek i wyszłam z kabiny. Owinęłam się ręcznikiem i popatrzyłam w stronę drzwi.
- Kurwa Malik! Co ty tu robisz?! - wrzasnęłam w jego stronę. Nic sobie z tego nie zrobił, bo tylko stał z zadziornym uśmieszkiem i wpatrywał się we mnie. Kurde on mnie widział nago!
- Co widziałeś? - zadałem idiotyczne pytanie.
- Bardzo dużo. Powiem tylko tyle: było na co patrzeć - powiedział i zaczął kierować się w moją stronę.
- Debil. Mógłbyś wyjść, bo chcę się ubrać - powiedziałam, a on już stał na przeciwko mnie.
- Nie kochanie. Najpierw mi wytłumaczysz, co to miało być w tej kuchni - odparł.
- Nie jestem twoim kochaniem. Nie widziałeś? Całowaliśmy się - powiedziałam obojętnie.
- Moja księżniczka nic nie rozumie. Biedactwo. Nikt oprócz mnie nie ma prawa cię całować ani dotykać - odparł lekko wkurzony.
- Niby kim jesteś, żeby mi rozkazywać? - powiedziałam kpiąco.
- A co to ma do rzeczy? I zapamiętaj raz na zawsze : tylko ja mogę cię całować - powiedział i wpił się w moje usta. - I tylko ja cię mogę dotykać - warknął w moje usta, po czym ścisnął mój pośladek na co jęknęłam.
- Zrozumiałaś? - spytał, gdy oderwał się od moich ust.
- Tak - wyszeptałam. Chłopak cmoknął mnie w policzek i wyszedł z pomieszczenia. Przepraszam, ale co to miało być? Może i się go boję, ale jego słów do serca nie wezmę.
Ubrałam się, uczesałam, umalowałam. Rzeczy, które miałam na sobie wrzuciłam do kosza na brudy, a ubrania z wczoraj, które już wyschły, spakowałam do torby. Przejrzałam się jeszcze w lustrze, a gdy zdecydowałam, że nic nie muszę poprawiać w swoim wyglądzie, to wyszłam z łazienki. Ruszyłam do pokoju Horana, aby spytać się czy już jedziemy. Zapukałam w drzwi, a potem weszłam.
- Hej. Jedziemy już? - spytała z uśmiechem.
- Sora, ale pojedziesz z Zaynem, bo jeszcze muszę wstąpić w jedno miejsce, gdzie nie mogę ciebie zabrać - odparł.
- Okej, to do zobaczenia w szkole - powiedziałam i wyszłam. Teraz moim celem był pokój, gdzie spędziłam dzisiejszą noc. Po wejściu do środka ujrzałam otwarte drzwi, które prowadziły na balkon. Poszłam w tamtą stronę. Zauważyłam, że palił. Ostawiłam torbę na ziemię i podeszłam do niego.
- Palenie szkodzi zdrowiu - odparłam i oparłam się o barierkę.
- A chuj mnie to obchodzi. Kiedyś i tak umrę - powiedział wzruszając ramionami.
- Mógłbyś też  nie przeklinać - westchnęłam.
- A ty mogłabyś mi nie rozkazywać i nie doprowadzać mnie do szału - powiedział i popatrzył groźnym wzrokiem na mnie. Chyba powinnam się zamknąć, ale nie mogę.
- I kto to mówi. Cały czas mi rozkazujesz i jakoś pretensji nie mam - powiedziałam i chciałam wrócić do środka, ale chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie.
- Robię wszystko dla twojego dobra, kochanie - powiedział podkreślając ostatnie słowo.
- Już ci kurwa mówiłam, że nie masz tak do mnie mówić - warknęłam.
- Przyzwyczajaj się kochanie. A teraz chodź, bo musimy jechać do szkoły - powiedział, ugasił papierosa i wszedł do środka. Wzięłam swoją torbę i ruszyłam za nim.
 - Nara stary! - krzyknął Zayn do Nialla, ale nie uzyskał odpowiedzi. Opuściliśmy dom i wolnym krokiem zmierzaliśmy w stronę budynku szkoły.


-----
Hej kochani! I jak podoba się rozdział? Proszę komentujcie, bo to dla mnie ważne. 

Dla tych co się pogubili: Liam mieszka w domu dziecka razem z Olivią. Reszta chłopaków ma rodziców, ale są oni zapracowani, więc często nie ma ich w domu. Z tego powodu często przebywają na terenie domu dziecka. Mam nadzieję, że już się odnaleźliście :)

PROSZĘ ODPOWIEDZCIE NA PYTANIE PO LEWEJ STRONIE!! JEST MI TO BARDZO POTRZEBNE.

Jeśli chcesz być informowany/a to kliknij tutaj :)


sobota, 22 lutego 2014

Rozdział V


*Niall*

- Odchodzę - powiedziałem do szefa.
- Jak to kurwa odchodzisz! - krzyknął podenerwowany.
- Normalnie. Siedzę w tym gównie od dawna i nie mam zamiaru tego ciągnąć dalej. Chcę, żeby moi znajomi byli bezpieczni - powiedziałem.
- Nie możesz odejść. Jesteś w tym za dobry! Jest jedno wyjście abyś odszedł i nie pisnął ani słówka glinom - odparł.
- Niby jaki? Chyba tylko możesz mnie zabić - zakpiłem.
- I o to chodzi - powiedział i wyciągnął zza placów broń. Kurwa zapomniałem, że trzyma ją zawsze z tyłu za paskiem.
- Nie!!!! - krzyknęła Olivia i zaczęła biec w naszą stronę. Boże, co ona tu robi?
- Co tu kurwa robi dziewczyna?! - krzyknął szef i teraz w jej stronę była skierowana broń. Nie mogłem pozwolić, żeby ona zginęła. Zayn zabiłby mnie, o ile też  nie zostanę zabity. Greg całkowicie się obrócił, więc nie widział co robię. Powoli wyciągnąłem broń, która była w moim plecaku. W czasie szkoły zawsze tam jest. Mam pewność, że nikt mi jej nie zabierze, bo trzymam torbę zawsze przy sobie. Gdy już miałem broń w ręku, to odbezpieczyłem ją. Mężczyzna odwrócił się od razu.
- Widzę, że Nialler zawsze ubezpieczony - powiedział kpiąco.
- Wypuść ją! Ze mną możesz zrobić co chcesz, ale ją wypuść, bo w niczym nie zawiniła - poprosiłem, a wręcz błagałem go.
- Nie musiała tu przychodzić, a tak zostanie ukarana - powiedział i znów skierował broń w jej stronę, ale tym razem patrzył czy przypadkiem nie robię czegoś podejrzanego. Modliłem się w myślach, aby ktoś tu przyszedł, ale niestety nikt o tym miejscu nie wie. Jest to moja kryjówka, w której mogę się skryć i pomyśleć. Nawet nie wiem skąd szef zna to miejsce.
- Albo mam pomysł. Ty mała idziesz ze mną, a ty Nialler zostajesz tu dopóki do ciebie nie zadzwonię. Jeśli usłyszę, że idziesz, to twoja dziewczyna będzie nie żywa - ostrzegł.
- Czemu nie weźmiesz mnie zamiast niej? - spytałem.
- Niech pomyślę ... Niezła z niej dupa - powiedział oblizując usta, jednocześnie mierząc dziewczynę wzrokiem.
- Spróbuj ją tylko tknąć - zagroziłem. Jednak nie wziął sobie tego do serca, bo podszedł bliżej do Liv i położył swoją łapę na jej tyłku.
- Weź te łapy debilu - warknęła. Nie było to najlepszym pomysłem.
- Coś ty powiedziała? - powiedział i pociągnął ją za włosy. Zauważyłem, że w oczach dziewczyny zbierają się łzy. Nie mogę patrzeć jak ona cierpi. Kuźwa, muszę coś zrobić. Gdy chciałem już strzelić, to zza drzew wyszli po kolei : Zayn, Louis, Harry i Liam. Ten pierwszy był wściekły

*Zayn*

Gdy usłyszałem od Liama, że Olivia poszła do Niall, to zamarłem. Widziałem jak Greg tam idzie. Zadzwoniłem po resztę. Nie chciałem, żeby stała jej się krzywda. Może i jestem dla niej chamski, ale nie chcę mieć jej na sumieniu. Po paru minutach przyjechał Hazz z Lou.
- Co chcesz? Pali się? - spytał rozbawiony Louis.
- Musimy iść w pewne miejsce, bo jest tam Greg, Niall i Olivia - powiedziałem, a ich zatkało.
- Co ona kurwa tam robi! - krzyknął Harry.
- Sam chciałbym widzieć, a teraz ruszać dupy i idziemy - odparłem i skierowaliśmy się w stronę już dobrze znanej mi dróżki. Czemu znanej? Czasami tam przychodziłem, ale nikt o tym nie wiedział. Gdy dotarliśmy na miejsce, to widziałem jak szef kładzie swoją rękę na jej tyłek. Ja pierdole! Tylko ja mogę ją tam trzymać do cholery.
- Weź te łapy debilu - warknęła Liv. Jak usłyszał co powiedziała, to pociągnął ją za włosy, a w jej oczach zaczęły gromadzić się łzy. Koniec z tym! Pokazałem chłopakom, że idziemy. Niall nas zauważył i lekko się uśmiechnął.
- Lepiej ich puść - powiedziałem i skierowałem broń prosto pomiędzy jego oczy.
- A może nie chcę, a ta mała mi się przyda. Może dam ją do jednych z burdeli? - rozmyślał głośno. Że co? Chyba byłbym jej stałym klientem. Boże, o czym ja myślę.
- Nawet nie próbuj - warknąłem w jego stronę.
- Może jakaś ugoda? Gdyby nie ja, to byście nie zarabiali tyle kasy. Podejrzewam, że teraz byście nie mieli dachu nad głową - powiedział i wziął opuścił dłoń, w której trzyma pistolet.
- Puszczasz ich i spierdalasz mi z oczu. Nie chcę cię widzieć, a co do akcji, to przekładamy na jutro, bo nie mam zamiaru na ciebie kurwa patrzeć - powiedziałem oschle.
- Pamiętaj, że jestem twoim szefem! A o zleceniach nie gadać przy niej, bo ma wiedzieć jak najmniej jeśli chcesz, żeby jeszcze żyła - zagroził.
- Dobra, dobra, a teraz won! - krzyknąłem, a on puścił Liv, która przytuliła się do Nialla. Popatrzył jeszcze na nas i ruszył w stronę kryjówki. Gdy miałem pewność, że już tu nie wróci, to popatrzyłem na dziewczynę. Była roztrzęsiona i płakała. Patrzyłem na nią smutnym wzrokiem.
- To my wracamy Zayn. Jak coś to dzwoń - powiedział Liam i poklepał mnie po ramieniu. Posłałem mu lekki uśmiech i poszedłem w stronę Niallerka i Olivi. Dziewczyna obróciła się w moją stronę, po czym przytuliła mnie mocno.
- Dziękuje - wyszeptała. Przytuliłem ją najmocniej jak umiałem.
- Już nigdy nie pozwolę, aby ktokolwiek cie skrzywdził. Obiecuję - wyszeptałem jej do ucha. Staliśmy jeszcze chwilę w objęciach, dopóki nie zaczęło padać.
- Lepiej chodźmy do mnie, bo zapowiada się niezła burza - powiedział Niall. Olivia oderwała się ode mnie i poszliśmy we trójkę do jego domu. Przez całą drogę nikt się nie odzywał, bo wszyscy chcieliśmy jak najszybciej znaleźć się w ciepłym pomieszczeniu, ale też byliśmy pogrążeni we własnych myślach.

*Olivia*

Po dojściu do domu Niall zaproponował mi, że da mi jakieś swoje rzeczy. Zgodziłam się, bo nie chcę siedzieć w przemokniętych ciuchach. Podziękowałam chłopakowi i ruszyłam do łazienki, która była na górze. Upewniłam się jeszcze czy dobrze zamknęłam drzwi, po czym ściągnęłam mokre ubrania i weszłam pod prysznic. Po szybkim umyciu wytarłam swoje ciało i ubrałam swoją bieliznę oraz spodnie dresowe i za dużą koszulkę. Postanowiłam, że włosów nie będę suszyć, tylko niech wyschną naturalnie. Powiesiłam mokre rzeczy na kaloryfer, a potem zeszłam na dół do chłopaków. Każdy z nich był już w świeżych ciuchach.
- Widzę, że Zayn też skorzystał z twoich ubrań - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- Nie. Zostawiłem tu ostatnio parę swoich rzeczy - powiedział nie spuszczając wzroku od telewizora.
- Kiedy wracają twoi rodzice? - spytałam blondyna.
- Jakoś jutro wieczorem, bo wyjechali w sprawach służbowych. A czemu pytasz? - spytał.
- Bo nie jestem pewna czy mogę tu zostać, bo miałam iść na komisariat, a pan Mike nie wie, że tu nocuję - odparłam.
- O nic się nie martw. Zadzwoniłem do Mike'a  i pozwolił abyś tu nocowała, a na komisariat pójdziemy jutro - odrzekł.
- Okej. A co ze szkołą? - spytałam. Dopiero co byłam w niej parę dni, a już mam ją opuszczać?
- Wstaniemy wcześniej, zadzwonię po Harry'ego i nas zawiezie do ciebie, a potem do szkoły - powiedział wzruszając ramionami.
- Okej, to co oglądamy? - spytałam i usiadłam pomiędzy nimi. Popatrzyli na mnie dziwnym wzorkiem, a ja nie wiedziałam o co im chodzi.
- Ty idziesz spać, bo masz jutro szkołę - powiedział Zayn.
- Hahaha chyba cie coś boli. Nie mam zamiaru iść spać - zaśmiałam się.
- Idziesz natychmiast spać - warknął Zayn.
- Pff nie jesteś nikim kto może mi rozkazywać, a w ogóle nie wiem gdzie mam spać - powiedziałam krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Właśnie jest problem, bo ja śpię u siebie, a wy we dwójkę musicie spać w gościnnym, bo rodzice nie chcą żeby kto inny niż oni spał w ich łóżku - powiedział Niall, a mnie zatkało. Mam spać z Zaynem?!
- Chyba jednak wrócę do tego domu dziecka - odparłam i wstałam z kanapy.
- Jednym kierunkiem, gdzie możesz iść jest pokój gościnny, więc idziemy - powiedział. Chciałam zaprzeczyć, ale w tym czasie wziął przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął iść po schodach. Kopałam go i biłam po plecach, ale to nic nie dawało. Gdy weszliśmy do pokoju, to rzucił mnie na łóżko, a sam zawisł nad mną.
- Jak nie chcesz, to nie musimy iść spać - powiedział i poruszył śmiesznie brwiami, na co zaczęłam się śmiać.
- Jednak jestem śpiąca - powiedziałam , a on ni z tond ni z owąd mnie pocałował. Odepchnęłam go od siebie, co go zaskoczyło.
- O co ci chodzi? - spytał wkurzony i wstał na równe nogi.
- Chyba ja powinnam tobie się to spytać - odparłam.
- O nic. Idźmy lepiej spać - powiedział. Położyłam się pod kołdrą, a po chwili chłopak leżał koło mnie.
- Dobranoc - powiedziałam i zgasiłam lampkę nocną.
- Dobranoc - odpowiedział. Przez dłuższy czas nie mogłam zasnąć, bo ciągle myślałam nad zachowaniem Zayna. W pewnym momencie chłopak chwycił mnie jedną ręką w pasie i przyciągnął do siebie. Cały czas udawałam, że śpię. Przytulił się do mnie od tyłu i zbliżył swoją twarz do mojego ucha.
- Jakbyś wiedziała co do ciebie czuję i co chciałbym najchętniej zrobić, to chyba byś mnie uderzyła - szepnął i zachichotał. Wtulił się we mnie, a po chwili zasnął tak jak ja.

-----
Hej :) Tak wiem zabijacie mnie w myślach za taki beznadziejny rozdział i za to, że długo nic nie dodałam. Po prostu wróciłam po feriach do szkoły i każdego dnia miałam coś, więc musiałam się uczyć.
Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem *.*
Nie wiem kiedy kolejny rozdział, ale jak będę miała znów tydzień zawalony nauką, to najprawdopodobniej w weekend.
Czekam na szczere opinie :)
Do góry jest zakładka BLOGI i jest tam link do starego bloga, ale też do bloga z imaginami, które czasami wstawiam :)

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział IV


Po wyszykowaniu się do szkoły poszłam pod budynek domu dziecka. Spotkałam tam komisarza, który zajmował się sprawą rodziców. Miał mnie powiadamiać o każdej informacji dotyczącej podpalenia domu. Zanim podeszłam do komisarza, to przywitałam się z Niallem, z którym idę do szkoły. Nie chciałam zostawiać go samego, więc poszłam razem z nim.
- Dzień dobry - przywitałam się i lekko uśmiechnęłam.
- Dzień dobry. Już wiem dlaczego dom twoich rodziców się zapalił - powiedział.
- To niech pan mówi. Niall może przy tym być - zapewniłam go, że nie mam nic przeciwko jeśli chłopak czegoś się dowie.
- No dobrze. Na panelach była wylana łatwopalna ciecz. Ustaliliśmy, że pod wpływem mocnego trzasku spadł świecznik na podłogę. Ogień dotarł do łatwopalnej cieczy i dom się zapalił - powiedział. Nie mogłam uwierzyć. Przeze mnie moi rodzice zginęli, to moja wina. Do moich oczu napłynęły łzy. To ja przed przyjazdem rodziców umyłam dokładnie podłogę i gdy wychodziłam po kłótni, to trzasnęłam mocno drzwiami. Przeze mnie nie żyją.
- To moja wina - wyszeptałam i popłakałam się.
- Ale czemu twoja? - spytał zdziwiony komisarz.
- Ja umyłam podłogę i to ja trzasnęłam drzwiami - odparłam. Blondyn od razu przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w niego.
- Proszę zgłosić się po szkole na ten adres. Wszystko mi opowiesz. Możesz przyjść z kimś, ale przesłucham cię samą - powiedział. Wyciągnął z kieszeni wizytówkę i podał mi ją.
- Dobrze. Do widzenia - pożegnałam się i ruszyłam do szkoły. Nie mogłam powstrzymać łez. Gdyby nie ja, to teraz siedzielibyśmy wszyscy razem i jedlibyśmy śniadanie, bo w starej szkole dopiero szłam na popołudniu. Niall próbował mnie uspokoić, ale na marne. Nie potrafiłam się uspokoić. Gdy dotarliśmy do szkoły, to chłopak dał mi swoje okulary, aby nikt nie widział moich zapłakanych oczu i zaprowadził do łazienki. Wszyscy patrzyli na nas na debili jak wchodziliśmy do damskiej toalety. Najgorszy i najbardziej wyczuwalny na skórze był wzrok Zayna.
- Proszę cię nie płacz, to był wypadek - próbował uspokoić mnie Niall.
- Ale spowodowałam go ja. Gdybym się z nimi nie pokłóciła, gdybym podlała te cholerne kwiaty, to teraz żyliby - powiedziałam i znów się przytuliłam do niego. Objął mnie i nic nie mówił. Czekał aż się uspokoję, bo wiedział , że żadne słowa nie uspokoją mnie.
- Jeszcze ten jego wzrok - załkałam.
- Czyj? - spytał zdezorientowany.
- Zayna - odparłam. Spojrzałam w stronę drzwi. Stał tam ON. Przestraszyłam się go. Był wściekły.
- Co wy kurwa tu robicie! - powiedział podniesionym głosem.
- Daj spokój Zayn. Nie widzisz w jakim jest ona stanie - powiedział Niall.
- Popłacze i przestanie - powiedział oschle.
- Wyjdź mi stąd - wysyczałam w jego stronę.
- Widzimy się za chwilę w klasie panienką Brown - odparł i wyszedł. Nie obyło się bez trzaśnięcia drzwiami. Miał racje. Zaraz są lekcje i muszę doprowadzić się do stanu używalności.
- Dzięki Niall. Idź na lekcję, a ja pójdę jak coś z tym zrobię - powiedziałam i pokazałam na moją twarz.
- Dobrze. Jak coś, to dzwoń - powiedział i dał mi całusa w policzek, po czym opuścił łazienkę. Jak mam zadzwonić jak nie mam jego numeru? Wyjęłam telefon i przejrzałam kontakty i zobaczyłam, że jednak go mam. Jak on się tu znalazł? Zapytam go później. Zmyłam stary, rozmazany makijaż i zrobiłam sobie nowy. Tym razem wodoodporny w razie kolejnego płaczu. Zadzwonił dzwonek, a ja ruszyłam w stronę klasy. Znów mam pierwszą biologię. Jak ja nienawidzę tego przedmiotu! Jeszcze siedzę z nim! A właściwie, to na każdej lekcji muszę go znosić. Weszłam do klasy i usiadłam koło tego pana.
- Dzień dobry. Kto chce dać zadanie domowe do sprawdzenia? - przywitał się nauczyciel, po czym zadał pytanie. Cała klasa siedziała cicho.
- No to daje panna Brown i pan Malik - powiedział.
- Kurwa zapomniałem - powiedział po cichu, ale nauczyciel zdołał go usłyszeć.
- Co pan powiedział? Proszę się wyrażać, bo wyślę do pani dyrektor. Dostajesz jeden - powiedział, a ja zachichotałam, a on na mnie spojrzał. Wstałam i podeszłam do nauczyciela.
- No pięknie Olivio. Dostajesz 5 - powiedział. Uśmiech od razu wtargnął na moją twarz. Jednak sumienie nie dało mi spokoju. Zayn mi pomagał w zadaniu. Jakbym sama robiła, to dostałabym taką samą ocenę jak on.
- Może pan nie wpisywać mu 1? - spytałam. Wszystkich zaskoczyło moje pytanie.
- Niby czemu? Nie zrobił zadania, to zasłużył na tą ocenę - powiedział patrząc mi w oczy.
- On mi pomógł zrobić te zadanie. Gdyby nie on, to podejrzewam, że miałabym wszystko źle - oświadczyłam.
- Zayn, to prawda? - zwrócił się z pytaniem do chłopaka.
- Tak - odpowiedział krótko.
- Dobrze. Nie dostaniesz 1 tylko też 5 - powiedział. Zadowolona z siebie wróciłam do ławki.
- Dzięki - powiedział oschle. Nic mu nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam słuchać wykładu pana Stevensa. Oczywiście jak zwykle nic nie rozumiałam. Nie przejęłam się tym, bo może Niall mi pomoże. Lekcja minęła szybko. Następnie miałam dwa angielskie, dwa niemieckie, matematyka, historia i do domu. Na wszystkich lekcjach trzymał swoje ręce z dala od mojego ciała. Cieszyło mnie to bardzo. Może nareszcie da mi spokój. Po lekcjach ruszyłam do szafki po książki, które odłożyłam dwie przerwy temu. Dostęp do mojej szafki ograniczał Zayn.
- Przesuń się, bo chcę dostać się do szafki - odparłam, gdy podeszłam do niego.
- Proszę bardzo - powiedział i zrobił mi miejsce. Padło mu coś na głowę?
- Czemu jesteś miły. W kiblu patrzyłeś na mnie jakbyś chciał mnie zabić - powiedziałam jednocześnie otwierając szafkę.
- Widzę, że na takich lecisz, więc postanowiłem być milszy - powiedział, a ja popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. On chyba myśli, że mam coś do blondynka. Przecież, to tylko kolega, ale niech trochę pouważa co innego.
- Aha. Pa - pożegnałam się i chciałam ruszyć do miejsca, w którym muszę mieszkać, ale Zayn pociągnął mnie za ramię. Zabolało.
- Mogę cię odprowadzić? - spytał.
- Jasne, ale bez żadnych sztuczek, bo uduszę - powiedziałam. Chłopak pokiwał głową na znak zgody i ruszyliśmy. Jak wyszliśmy ze szkoły, to chwycił moją rękę. Chciałam ją wyrwać, ale chwycił ją jeszcze mocniej. Widziałam smutny wzrok Niall. Pokiwałam mu przecząco głową, ale chyba nie zrozumiał, bo odwrócił się i poszedł w nieznane mi miejsce. Po wyjściu z terenu szkoły puścił mnie.
- Co to miało być? Coś mówiłam! - krzyknęłam, a on nic sobie z tego nie zrobił.
- Pokazałem wszystkim chłopakom, że mają trzymać się od ciebie z daleka - powiedział ze spokojem i uśmiechem na twarzy.
- Nie masz prawa mówić mi z kim mam się umawiać, albo chociaż gadać - oznajmiłam.
- A właśnie, że mam - powiedział. Parsknęłam śmiechem na jego słowa.
- O co ci chodzi? - zapytał.
- Jednak Liam miał rację - powiedziałam z uśmiechem.
- Z czym? - spytał.
- Nie ważne - powiedziałam, a on się wkurzył z powodu braku konkretnej odpowiedzi. Chwycił mnie za nadgarstki.
- O co ci do cholery chodzi! - wrzasnął.
- Puść mnie - powiedziałam ze łzami w oczach. Niestety nie posłuchał mnie. Jakimś cudem wyrwałam się i pobiegłam jak najszybciej do domu dziecka. Nie biegł za mną. Może zdał sobie sprawę, że to co zrobił było złe. Chociaż wątpię. Przed budynkiem wytarłam łzy. Po odłożeniu torby do pokoju poszłam na obiad. Wzięłam posiłek i usiadłam przy wolnym stoliku. Nie mam ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Niestety po chwili na stołówkę wszedł Liam, który od razu skierował się do mojego stolika.
- Hej - powiedział.
- Hej. Gdzie masz kolegów? - spytałam, choć tak naprawdę nie obchodziło mnie to.
- Poszli szukać Niall. Jesteś z Zaynem? - spytał. Otworzyłam szerzej oczy i zaczęłam się śmiać. Chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Proszę cię. Ja i Zayn - powiedziałam i znów zaczęłam się śmiać. Ten chłopak wie jak mnie rozbawić. My z Zaynem tylko się wkurzamy i czasami zdarza, że mnie pocałuje i nic innego. Może i Zayn jest przystojny, ale nic do niego nie czuję. Chyba.
- A czemu tak pomyślałeś? - spytałam.
- Jak wychodziliście ze szkoły, to trzymał cię za rękę i to wyglądało jakbyście byli razem - powiedział zmieszany.
- Jakbyś był spostrzegawczy, to byś widział, że próbowałam wyrwać rękę z jego uścisku - odparłam.
- Coś mi się tak zdawało - powiedział z uśmiechem.
- Tak jasne. Wracając do Nialla. Czy ma on jakieś swoje miejsce? - spytałam, bo martwiłam się o niego.
- Jest takie jedno. Nie wiem jak je nazwać, ale jest tam cudownie. Niall lubi tam przychodzić, aby pomyśleć - powiedział rozmarzony. Chyba naprawdę musiało być tam pięknie.
- Wiesz gdzie to jest? - spytałam.
- Tak. Raz za nim poszedłem. Jest to niedaleko tego domu, gdzie nie powinno cię być. Lepiej, żebyś tam nie szła - ostrzegł mnie.
- Mam w dupie jeśli mnie złapią. Ważne, żebym znalazła mojego przyjaciela - powiedziałam i wstałam od stołu.
- Nie dasz za wygraną, co? - spytał z nadzieją, że jednak rozmyślę się nad pójściem.
- Nigdy, a teraz zaprowadź mnie tam - poprosiłam. Chłopak również wstał. Przez całą drogę próbowałam go wypytać, co to był za człowiek, który dał im broń. Niestety nie chciał powiedzieć mi nic.
- I tak się dowiem - szepnęłam. Odwróciłam głowę w stronę towarzysza i widziałam, że patrzy na mnie.
- Coś się stało? - spytałam.
- Nie. Popatrzeć nie można? - spytał oschle. Czyli znów zaczynamy od początku.
- Musisz być taki? Co ja wam zrobiłam? Nie wiem co robicie z tą bronią, co mieliście w tej torbie, ani nie chcę wiedzieć po co wam te sportowe auta, jednak się domyślam - powiedziałam. Mina chłopakowi zrzedła.
- Domyślasz się? To powiedz jak myślisz - poprosił.
- Okej. Ci od samochodów ścigają się na nielegalnych wyścigach, a ty z Niallem i Zaynem sprzedajecie narkotyki w trakcie całego spotkania - powiedziałam wzruszając ramionami, ale także patrzyłam na jego reakcję. Po moich słowach zrobił się jakiś dziwny i spięty. Czyli to prawda!? Tylko zgadywałam. Myślałam, że takie rzeczy tylko w filmach.
- Jak widać nie - szepnął na tyle głośno, abym usłyszała.
- Właśnie się idioto przyznałeś- zachichotałam, a on spiorunował mnie wzrokiem. Postanowiłam już siedzieć cicho. Nieźle. Zadaję się z handlarzami narkotyków, ludźmi, którzy  biorą udział w nielegalnych wyścigach i na dodatek każdy ma broń. To jest nawet lepsze niż film.
- Nosicie broń na co dzień czy tylko jak jedziecie na akcje? - spytałam.
- Zawsze - powiedział, a ja przełknęłam głośno ślinę.
- Boisz się? A co jeśli ktoś nas zaatakuję? Trzeba być zawsze ubezpieczonym - powiedział.
- Nie boję - wyjąkałam. Kurde, to nie miało tak wyjść. Resztę drogi postanowiłam siedzieć cicho.
- Idź prosto i dojdziesz - pokierował mnie. Podziękowałam i ruszyłam w wyznaczoną stronę. Widok, który zobaczyłam był nie do opisania. Było tu przepięknie.


Chłopak siedział pod strumieniem wodospadu, ale nie sam. Był z nim ten mężczyzna. Chyba się kłócili. Postanowiłam podejść bliżej.
- Jak to kurwa odchodzisz! - krzyknął mężczyzna.
- Normalnie. Siedzę w tym gównie od dawna i nie mam zamiaru tego ciągnąć dalej. Chcę, żeby moi znajomi byli bezpieczni - powiedział.
- Nie możesz odejść. Jesteś w tym za dobry! Jest jedno wyjście abyś odszedł i nie pisnął ani słówka glinom - odparł.
- Niby jaki? Chyba tylko możesz mnie zabić - zakpił.
- I o to chodzi - powiedział i wyciągnął zza placów broń. Dopiero teraz zauważyłam, że ją miał. Bałam się o niego. Nie mogę go stracić! Jego szef skierował pistolet prosto w jego głowę. Nie mogę na to pozwolić. Gdy miał pociągnąć za spust, to zrobiłam coś czego nie oczekiwałam, że zrobię.
- Nie!!!! - krzyczałam i biegłam w stronę chłopaka. Nie obchodziło mnie, że może mnie zastrzelić.
- Co tu kurwa robi dziewczyna?! - krzyknął i teraz broń była skierowana w moją stronę.

-----
Hej :) Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem! Nie spodziewałam się, że będzie ich aż 12!!
Mam nadzieję, że pod tym będzie tyle, a może nawet więcej? 
Przepraszam za błędy x 
A w ogóle spodobał się rozdział? Jak myślicie co może stać się dalej? Z chęcią poczytam wasze przypuszczenia. 
Od poniedziałku czeka mnie powrót do szkoły, więc rozdziały będą rzadziej. Mam nadzieję, że uda mi się chociaż dodawać dwa w tygodniu, albo przynajmniej jeden. 
Kończę już, bo i tak wątpię, że w ogóle ktoś czyta notki pod rozdziałem.

Całuję x

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział III


- A coś ty myślała? Będę milutki i słodziutki? Pomyliłaś się kurwa! - krzyknął i wyszedł. Inni popatrzyli na mnie kpiąco i również opuścili pokój, za to ja ruszyłam do łazienki. Stanęłam przed umywalką i wyciągnęłam żyletkę. Obracałam ją w rękach, a gdy zdecydowałam się na cięcie, to ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Niechętnie odłożyłam żyletkę na miejsce i otworzyłam drewnianą powłokę. Przede mną stał wkurzony Zayn.
- Czego? - spytałam oschle.
- Czemu tak długo nie otwierałaś drzwi - odparł.
- Skąd miałam wiedzieć, że to ty, a w ogóle masz zdolności do otwierania ich samemu - powiedziałam i chciałam zamknąć drzwi, ale chłopak uniemożliwił mi to, poprzez położenie swojej nogi pomiędzy nimi a futryną.
- Przepraszam - odparł z obojętnym wyrazem twarzy.
- Takie przepraszam, to możesz sobie wsadzić wiesz gdzie - powiedziałam. Jedyne co chciałam, to aby jak najszybciej stąd sobie poszedł.
- Jak paniusi nie wystarcza, to sobie idę - powiedział i wziął swoją nogę z przejścia.
- Nareszcie - odetchnęłam z ulgą.
- Jeszcze będziesz błagać, żebym się do ciebie odezwał albo chociaż przyszedł - powiedział ze złością.
- Nie bądź tego taki pewny - powiedziałam z uśmiechem.
- Nie mam zamiaru się z tobą użerać. Szef wzywa - odparł i wyszedł. Jaki szef? Wcześniej coś wspominał o interesach, ale miałam to gdzieś. Coraz bardziej zaciekawiło mnie co on robi po szkole.  Zmieniłam buty na trampki i ruszyłam powoli za nim. Najpierw szliśmy przez park, a tam spotkał Nialla z którym chwilę porozmawiał i dalej szli razem. Co jakiś czas spoglądali do tyłu, jakby zorientowali się, że idę za nimi. Na szczęście umiem chodzić tak, aby nikt o tym nie wiedział. Nauczył mnie tego wujek, który jest tajnym szpiegiem królowej Elżbiety II. Ale jak coś, to nikt nic nie wie.  Potem skręcili w las, a ja oczywiście za nimi. W pewnym momencie dotarliśmy do domku, przed którym stał Liam. Schowałam się za stertą drewna i obserwowałam co się dzieje. Chłopcy przywitali się mężczyzną około 30, który miał broń dla każdego z nich. O co w tym chodzi? Każdy z nich schował ją według siebie w bezpieczne miejsce. Niall dostał czarną torbę, w której podejrzewam, że są narkotyki lub pieniądze. Nagle z piskiem opon, pod domem zatrzymały się dwa samochody. Jeden czarny a drugi biały. Z pierwszego wyszedł uśmiechnięty Louis, a z drugiego o kamiennym wyrazie twarzy, Harry.


Przywitali się z mężczyzną  i również dostali broń. Czy oni mają zamiar kogoś zabić? Mam nadzieję, że nie są zawodowymi mordercami. Chwilę porozmawiali i rozeszli się do samochodów. Z Louisem jechał jeszcze Zayn, a reszta wpakowała się do auta Hazzy. Jechali prosto w moją stronę, więc musiałam się przemieścić, aby nie zauważyli mnie po drodze. Chciałabym dowiedzieć się gdzie pojechali, ale nie mam jak ich śledzić. Raczej nie pobiegnę za nimi, bo po pierwsze zauważyliby mnie, a po drugie nie biegam aż tak szybko, aby nadążyć za nimi. Odczekałam chwilę aż tajemniczy mężczyzna odjedzie, a potem ruszyłam w drogę powrotną. Szłam z dwie godziny, ponieważ w pewnym momencie zgubiłam się. Jak weszłam do pokoju, to od razu rzuciłam się na łóżko. Byłam zmęczona tą wyprawą, ale też boję się, że oni mogą chodzić z bronią na co dzień. Żeby nie myśleć już o tym, to postanowiłam iść pod prysznic, a potem poczytam lekturę, która jak się okazało jest na jutro. Nie czekając ani chwili dłużej wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Po wykonanych czynnościach wyszłam z pomieszczenia. Szukając w torbie lektury, usłyszałam dźwięki na korytarzu.
 - Dobra robota. Nie dość, że zajęliście dwa pierwsze miejsca, to wszystko zostało sprzedane. Oby następnym razem było tak samo świetnie - mówił Liam. Głos lokatora już poznałam, więc umiem go rozróżnić. Aby nie rozpoznali, że podsłuchiwałam, to szybko wskoczyłam pod kołdrę i otworzyłam książkę na pierwszej lepszej stronie. Cała piątka weszła do środka.
- Nie wiedziałem, że da się czytać książkę trzymając ją do góry dołem - odparł  Louis. Wtedy zorientowałam się, że chłopak ma rację. Kurde.
- Ja mam talent i umiem - odparłam.
- Tak, tak. Musimy pogadać potem - powiedział Liam. Popatrzyłam na niego i widziałam, że jest wkurzony. Czyżby mnie widział pod tym domkiem? Byłam ostrożna, więc nie powinien.
- Spoko, a teraz dajcie mi spokój, bo muszę to przeczytać - oświadczyłam i pogrążyłam się w lekturze. Chłopacy o czymś rozmawiali, ale nie wiedziałam o czym dokładnie to było. Zawsze pomyśleli zanim coś powiedzieli, a po każdym ich zdaniu patrzyli na moją reakcję. Nie chciałam pokazywać, że mnie to interesuje, więc co jakiś czas przewracałam kartkę, aby udowodnić, że czytam. Naprawdę nic nie wiedziałam z tej książki, bo cały czas czułam na siebie wzrok Malika, który mnie rozpraszał.
- Nie gap się na mnie, bo próbuje czytać! - krzyknęłam w jego stronę. Ten tylko popatrzył na mnie z uśmiechem. Wkurzyłam się i poszłam z książką do łazienki. Usiadłam na rogu wanny i zaczęłam ją czytać, ale tym razem na prawdę to robiłam. Przeczytałam ją w dwie godziny. Za ciekawa nie była, ale wytrwałam do końca. Chciałam sprawdzić która godzina, ale nie wzięłam telefonu z łóżka. Postanowiłam do nich wrócić, bo tak ciekawszego zajęcia nie mam.
- Nareszcie wyszłaś - powiedział Louis i wszedł do łazienki. Mógł przecież zapukać, to bym wyszła.
- Ciekawa książka? - spytał Niall.
- Niezbyt, czytałam lepsze - odrzekłam lekko uśmiechając się do niego. Chłopak również, to zrobił. Kątem oka popatrzyłam na Zayna. Miał mocno zaciśnięte zęby i chyba ledwo co powstrzymywał się od wybuchu. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Po wyjściu Louisa z łazienki, wszyscy oprócz Liama ruszyli do wyjścia. Chciałam już się położyć, ale czekała mnie rozmowa.
- No to o czym chciałeś pogadać? - spytałam go jak zamknął drzwi za chłopakami.
- Co ty do jasnej cholery tam robiłaś?! - krzyknął podenerwowany.
- Niby gdzie? - spytałam udając głupią.
- Za stertą drewna - odparł i walnął ręką w biurko. Przestraszyłam się.
- Yyy - nie wiedziałam co odpowiedzieć, aby tak od razu się nie pogrążyć.
- Widziałem cię kurwa! To, że twój wujek nauczył cię śledzić innych niezauważalnie, to nie oznacza, że cię nie widziałem! - krzyknął. Coraz bardziej był wkurzony.
- Skąd ty wiesz o moim wujku?! - tym razem ja krzyknęłam.
- Wtyki mała. Wiesz co by ci mogli zrobić jakby ktoś inny jeszcze cię widział?! - krzyknął poirytowany.
- No oświeć mnie - odparłam z zaciekawieniem.
- Uwięziliby cię, torturowali, czekali aż umrzesz albo od razu kulka w łeb - odparł.
- E tam - westchnęłam.
- Ciesz się, że reszta chłopaków o tym nie wie, a szczególnie Zayn - powiedział chodząc w kółko po pokoju.
- A co on by mi zrobił? Dobił? - powiedziałam rozbawiona.
- Z czego się cieszysz?! Nie chcesz lepiej wiedzieć - powiedział wściekle.
- A ty mi coś zrobisz? - spytałam zmartwiona.
- Myślę jakby cię ukarać. Najlepszym rozwiązaniem będzie Zayn - powiedział. Popatrzył na mnie z chytrym uśmieszkiem, a mnie to zaniepokoiło. Przełknęłam głośno ślinę. Ja to lubię pakować się w kłopoty.
- Albo nie chcę znać mojej kary - powiedziałam i położyłam się do łóżka, po czym zamknęłam oczy, aby jak najszybciej zasnąć.

Następny dzień

Dzisiaj mieliśmy obudzić się sami, ponieważ Mike wyjechał, a inni opiekunowie mieli innych podopiecznych do obudzenia. Usłyszałam dźwięk budzika. Chciałam go wyłączyć, ale nie mogła, bo czyjaś ręka uniemożliwiała mi to. Obróciłam się gwałtownie i ujrzałam Nialla w moim łóżku. Nialla?! Jakby był to Zayn, to nie zdziwiłabym się, ale on?
- Co tu robisz i to jeszcze w moim łóżku? - wrzasnęłam.
- Leżę i na ciebie patrzę - powiedział z uśmiechem. Coś musi być na rzeczy, że jest taki milutki.
- Co ci się stało, że jesteś taki? - spytałam. Trochę krępowało mnie to, że jestem z nim tak blisko i jeszcze trzyma swoją rękę na moi biodrze.
- Jestem taki na co dzień, tylko nie przy chłopakach - powiedział. A właśnie, gdzie jest Liam?
- Chociaż jeden normalny - powiedziałam. Chłopak zaczął się śmiać a ja razem z nim.
- Co tu się dzieję? - spytał zaskoczony Liam.
- Leżymy i gadamy. Nie wolno? - spytałam unosząc jedną brew.
- Ale w takiej pozycji? - powiedział zdziwiony.
- Masz coś do niej? - spytałam.
- On może nie, ale ja tak! - krzyknął wściekły Zayn. Kiedy on się znalazł w pokoju?!
- Niby czemu? Leżymy i gadamy! - krzyknęłam . Usiadłam, żeby mieć na niego lepszy widok. Blondynek zrobił tak samo.
- Masz się kurwa do niej nie zbliżać Nialler - wysyczał w jego stronę.
- Bo co? - powiedział wstając na równe nogi i podszedł do niego.
- Bo ona jest MOJA - powiedział podkreślając ostatnie słowo.
- Jaka moja?! Nie jestem niczyja, a jak będę chciała gadać z Niallem, to będę to robiła, czy to ci się podoba czy nie - odparłam z uśmiechem. Cieszyłam się, że odważyłam mu się postawić.
- A róbcie co chcecie! A ty nawet nie wasz się odezwać do mnie w szkole - powiedział pokazując na chłopaka.
- Z wielką przyjemnością - powiedział z uśmiechem. Chłopak wyszedł, a ja podziękowałam Niallowi i umówiliśmy się, że ma przyjść po mnie za 45 minut, bo będę gotowa do wyjścia do szkoły. Chłopak ucałował mój policzek i po chwili już nie było go koło mnie.

-----
Cześć! Jak rozdział?? Bardzo proszę o waszą SZCZERĄ opinię. 
Dziękuję za komentarze! ♥♥♥ Są one dla mnie naprawdę ważne, bo dają mi znać czy mam dalej pisać.
Przepraszam za błędy x
Zachęcam do komentowania :)
Do góry jest zakładka INFORMOWANI. Jeżeli kogoś jeszcze dodać, to napiszcie :) 
Wyjaśnienie zmiany wyglądu bloga jest w lewym górnym rogu.

Jeżeli będzie tu 10 komentarzy, to rozdział dodam 16 lutego, chyba że będą tak motywujące, że uda mi się napisać na 15 lutego. Wszystko zależy od was!! 

środa, 12 lutego 2014

Rozdział II


Obudziłam się o 5:00 i już nie mogłam zasnąć, bo myślałam o mulacie i sytuacji z wczoraj. Jak on mógł? A w ogóle dziś jest mój pierwszy dzień w nowej szkole i mam nadzieję, że znajdę tam kogoś z kim mogłabym się zaprzyjaźnić, ale też że nie spotkam tych pięciu debili. Nie polubiłam ich i nie mam zamiaru. Równo o 6:00 Mike przyszedł do pokoju, aby nas obudzić. Mieliśmy godzinę na ubranie się, potem 20 minut na śniadanie, a później każdy szedł do swojej szkoły. Z racji, że nie wiem, gdzie ona się znajduje, to opiekunka, która mnie tu przywiozła, również zawiezie mnie do placówki. Nie zakupili jeszcze dla mnie książek, ale mi to nie przeszkadza. Będę mogła obijać się na lekcjach.
- Idziesz pierwsza? - spytał Liam.
- Nie, ty idź - odparłam. Wstał, wybrał rzeczy i poszedł wykonać poranną toaletę, a ja nadal myślałam nad szkołą. Nie trwało to zbyt długo, gdyż chłopak wyszedł z łazienki po 15 minutach. Tym razem ja wstałam, poszłam wybrać rzeczy i ruszyłam wykonać poranną toaletę. Po wykonanych czynnościach opuściłam pomieszczenie w takim stroju :


Było dziś w miarę ciepło, więc spokojnie mogłam się tak ubrać. Wzięłam torebkę, do której wcześniej spakowałam zeszyty, gumy do żucia, telefon, MP3, chusteczki i ruszyłam sama do stołówki. Sama, bo współlokator nie czekał na mnie, tylko od razu poszedł na śniadanie, a może nawet już jest w drodze do szkoły. Szłam przez korytarz i napotkałam pełno chłopaków, ale żaden nie miał zamiaru pokazywać mi innej drogi niż do swojego pokoju. Co za idioci. Myślałam, że tylko ta piątka pacanów taka jest. Postanowiłam znaleźć ją jakoś sama. Po piętnastominutowej tułaczce po korytarzach, w końcu znalazłam mój cel. Po wejściu do środka okazało się, że jest już po śniadaniu. Głodna poszłam do recepcji.
- Dzień dobry. Nazywam się Olivia Brown i chciałabym wiedzieć kto ma mnie zawieść do szkoły - powiedziałam do kobiety, która siedziała za ladą.
- Niestety pani Smith miała pilne wezwanie i kazała ci przekazać, że masz iść do szkoły z Jade - odpowiedziała z uśmiechem.
- Dziękuję, a gdzie ją znajdę? - spytałam, gdyż nie znam nikogo stąd.
- Już biegnie - powiedziała wskazując na dziewczynę o pięknych blond włosach. Była ubrana w czarne rurki, niebieską bluzkę z nadrukiem i białe conversy.
- Hej. Jestem Jade - powiedziała i wyciągnęła w moją stronę rękę, którą uścisnęłam.
- Cześć, jestem Olivia - odparłam uśmiechając się szeroko.
- Chodźmy już, bo się spóźnimy, a jak to zrobimy, to będą nas pytać, a tego wolę uniknąć - powiedziała. Przytaknęłam jej głową na znak zgody i zaczęłyśmy kierować się w stronę nieznanego jeszcze mi budynku. Przez całą drogę opowiadałyśmy o sobie. Mogę przyznać, że Jade jest miła i dobrze rozmawia się z nią. Będziemy razem w klasie, więc tak źle nie będzie. Do szkoły weszłyśmy równo z dzwonkiem. Zdyszane wparowałyśmy do klasy. Zostały tylko dwa wolne miejsca. Koło jakiejś dziewczyny i koło Zayna. Jak na złość, nauczyciel kazał usiąść mi koło mulata. Zrobiłam, to co kazano i po chwili wypakowałam zeszyt oraz długopis. Nauczyciel sprawdził obecność, przywitał mnie i zaoferował swoją pomoc w razie potrzeby po czym zaczął prowadzić lekcje. Była to biologia, więc nudziłam się. Nie lubię tego przedmiotu, bo mnie nie interesuje, ale też jest trudny. Posłusznie przepisywałam z tablicy do zeszytu, ale i tak nic nie rozumiałam. W pewnym momencie poczułam czyjąś rękę na moim kolanie. Tym ktosiem był Zayn.
- Zabierz tą rękę - wysyczałam w jego stronę.
- Masz pecha, bo nie mam zamiaru jej zabrać - odrzekł z rozbawieniem. Super. Jego to bawiło a we mnie gotowało się że złości. Popatrzyłam na niego wzrokiem zabójcy i wróciłam do zapełniania zeszytu nudnymi notatkami.
- Może panienka Brown uzupełni nam kolejne zdanie - zaproponował pan Stevens.
- Yyy ... Nie wiem - powiedziałam zgodnie z prawdą. Wolałam powiedzieć od razu niż męczyć się z tym.
- To nie dobrze. Zayn jesteś bardzo dobry w biologii, więc pomóż panience w opanowaniu tematów - oznajmił, a mnie zatkało. Czemu akurat on? Nie mógł wybrać jakiegoś obleśnego kujona, tylko jego!?
 - Z wielką przyjemnością - powiedział. W jego głosie można było wyczuć zadowolenie.
- Ja pierdole - szepnęłam.
- Coś mówiłaś? - spytał Zayn.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że pomożesz mi w nauce - powiedziałam słodkim głosikiem.
- Cała przyjemność po mojej stronie - powiedział, a jego ręką zaczęła jechać coraz wyżej.
- Jak już musisz, to zostaw ją na kolanie, bo inaczej oberwiesz - tym razem wysyczałam.
- Nie denerwuj się księżniczko - wyszeptał mi do ucha i znów położył rękę na kolanie. Nie trzymał jej tam długo, bo po chwili zadzwonił dzwonek na przerwę. Szybko wstałam, spakowałam się i wyszłam z sali. Poszłam w stronę gabinetu dyrektorki, bo miałam odebrać kluczyk od szafki. Zapukałam i po usłyszeniu słowa oznaczające pozwolenie, weszłam do niego.
- Dzień dobry - przywitałam się i lekko uśmiechnęłam.
- Witaj dziecko. Tutaj masz kluczyk. Jak się czujesz w nowej szkole? - spytała i podała mi mały kluczyk. Czemu dziecko? Kobieto mam 16 lat!
- Dziękuję. Nawet dobrze - powiedziałam nie wspominając zachowania towarzysza z ławki.
- Mam nadzieję, że szybko zaklimatyzujesz się tu i nie będziesz miała żadnych problemów. Teraz zmykaj na lekcje - odparła. Już mam problemy, a nawet jeden - Zayn. Pożegnałam się, wyszłam i poszłam na kolejną lekcję, czyli matematykę.
- Proszę wyjąć karteczki. Ty Olivio nie musisz jej pisać, bo miałaś już z tego sprawdzian - odparła pani Black.
- Dobrze - powiedziałam. Szkoda nawet, bo jestem dobra z matmy, więc mogłabym dostać pozytywną ocenę.
- Ale za to musisz usiąść z panem Malikiem, bo ostatnio dostaje złe oceny - odparła.
- Dobrze, a kto to? - spytałam z uśmiechem, ale po odpowiedzi nauczycielki mina mi zrzedła.
- Ten pan w ostatniej ławce. Ma na imię Zayn - odpowiedziała. Kurde czemu znów on?! Usiadłam niechętnie koło niego.
- Coś czuję, że na każdej lekcji będę z tobą siedział. Nie żebym miał coś przeciwko - wyznał.
- Ale ja mam - powiedziałam jednocześnie patrząc w jego czekoladowe oczy. Widziałam w nich gniew, ale nie bałam się, bo byliśmy w szkole. Nic nie mógł mi zrobić. Przez kolejne lekcje musiałam z nim siedzieć, gdyż nauczyciele sobie tego życzyli. On ich przekupił czy co? Nawet raz się sprzeciwiłam, ale tak nic to nie dało. Teraz jestem w szatni i przebieram się w strój. Niestety jestem tu sama, bo dyrektorka chciała ze mną porozmawiać. Właśnie miałam zakładać bluzkę, gdy poczułam czyjeś zimne ręce na mojej tali. Podskoczyłam ze strachu, a ta osoba zaśmiała się i zaczęła mnie całować po szyi.
- Zayn przestań - warknęłam i próbowałam go odepchnąć, ale bez skutku.
- Czemu taka jesteś? - spytał i zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Taka czyli jaką? Dasz mi się ubrać? - spytałam.
- Taka pociągająca i nie dajesz się tak łatwo. A jeśli chodzi o drugie pytanie, to odpowiedź brzmi nie - powiedział i wpił się w moje usta. Robił to coraz bardziej agresywnie dopóki nie odwzajemniłam, bo wtedy już całował delikatnie jakby bał się, że mi coś zrobi. Nie rozumiem go. W końcu oderwaliśmy się od siebie i patrzyliśmy sobie w oczy jednocześnie wyrównując nasze oddechy. Widziałam w nich radość i pożądanie. Zatonęłam w nich na dobre, jednak po chwili opamiętałam się i odepchnęłam go od siebie. Szybko założyłam koszulkę i nie patrząc już na niego, pobiegłam w stronę sali gimnastycznej.
- Co tak długo? - spytał nauczyciel wychowania fizycznego.
- Przebierałam się - odparłam i dołączyłam do grupy biegających dziewczyn. Ujrzałam Zayna siedzącego na trybunach, który patrzył się na mnie. Odwróciłam wzrok i biegłam dalej. Po dwugodzinnym wysiłku poszłam pod prysznic, po czym ubrałam się i udałam się w drogę do domu dziecka. Przed szkołą stała cała piątka. Ominęłam ich zgrabnie i już miałam iść dalej, ale jeden z nich pociągnął mnie za ramię.
- Czego? - spytałam.
- Gdzie się tak spieszysz? Nawet nie przywitałaś się z nami - powiedział Liam.
- Z Zaynem już się witała - odparła Jade, która nie wiem kiedy znalazła się obok nas. Ona ich zna??
- Hej kochanie - powiedział lokowaty i cmoknął jej policzek.
- Co masz na myśli? - powiedział blondyn, chyba miał na imię Niall.
- Zayn, Olivia bez bluzki, szatnia, było na co popatrzeć - opisała paroma słowami.
- Widziałaś to? - spytał podenerwowany Zayn.
- No jasne - zachichotała dziewczyna i przylepiła się do boku tego z lokami, chyba jej chłopaka.
- Możecie w ogóle powiedzieć jak macie na imię, bo wpieprzać się umiecie tam gdzie nie trzeba, ale z przedstawieniem siebie już gorzej - odparłam zdenerwowana. Nie chciałam, żeby ktoś tego wszystkiego widział, ale też wiedział. Mam nadzieję, że Jade nie rozpowie tego innym, bo uduszę.
- Niall, Louis, Harry, Liam i Zayn - powiedziała dziewczyna jednocześnie pokazując na właścicieli imion.
- Dzięki, pa - powiedziałam i już bez żadnego zatrzymywania poszłam do domu dziecka. Po dotarciu na miejsce poszłam na obiad, gdyż byłam głodna, bo jakoś od wczoraj popołudnia nic nie jadłam. Dziwi mnie to, że jeszcze nie zemdlałam. Po spożytym posiłku ruszyłam do pokoju, aby zrobić lekcje. Zastałam w nich całą piątkę z Jade. Nie zwracając na nich uwagi, usiadłam przy biurku i wzięłam się za robienie lekcji. Przez cały czas Zayn stał nad mną i śledził mój najmniejszy ruch. Gdy zaczęłam robić biologię, to zaoferował swoją pomoc.
- Niestety nie ma wolnego krzesła, więc musisz usiąść mi na kolanach - powiedział zadowolony z sytuacji.
- Niech ci będzie - powiedziałam i po chwili siedziałam już na nich. Jedną ręką oplótł moją talię, a do drugiej wziął długopis. Zaczął tłumaczyć mi temat, ale z powodu pozycji jakiej siedzimy, nie mogłam się skupić, ale też zrozumieć. Powtarzał mi z 10 razy, aż w końcu zrozumiałam.
- Jeżeli będziesz miała problemy z biologią, a to jest pewne, to z chęcią ci pomogę - powiedział i dał mi buziaka w policzek. Cieszyła mnie myśl, że jest taki miły, jednak długo tak nie było.
- A teraz złaź, bo interesy wzywają - powiedział i zepchnął mnie ze swoich kolan.
- O co ci chodzi? Raz jesteś miły a za drugim jesteś chamem - krzyknęłam.
- A coś ty myślała? Będę milutki i słodziutki? Pomyliłaś się kurwa! - krzyknął i wyszedł. Inni popatrzyli na mnie kpiąco i również opuścili pokój, za to ja ruszyłam do łazienki. Stanęłam przed umywalką i wyciągnęłam żyletkę. Obracałam ją w rękach, a gdy zdecydowałam się na cięcie to ...

----
Hej kochani! Przepraszam za błędy i dziękuję za każdy komentarz i wyświetlenie :) 
Spodobał się rozdział? Mam nadzieję, że tak.
Te osoby, które poprosiły pod ostatnim rozdziałem o informowanie, oczywiście będę to robiła.
Jako, że od poniedziałku wracam do szkoły, to rozdziały mogą nie być dodawane tak często jak teraz. Ale będę się starała. 
CZEKAM NA KOMENTARZE  ♥♥♥

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział I


Obudziłam się w łóżku, ale to nie było moje. Podniosłam się szybko. Rozejrzałam się po pokoju. Nie był za duży. Ściany były koloru białego, a jedna z nich była czarna. Miał jedną dwu drzwiową szafę na ubrania, dwa biurka, parę półek i koło łóżka na którym siedziałam, stało jeszcze jedno. Siedział na nim pewien chłopak. Patrzył się na mnie z zadziornym uśmiechem. Chciałam się odezwać, ale wyprzedził mnie.
- Jesteś w domu dziecka. Zlitowałem się nad tobą i cię tu przyniosłem. Niestety musisz mieć pokój ze mną - powiedział i wstał. Popatrzył na mnie gardzącym wzrokiem i wyszedł. O co mu chodzi? Kazał mu ktoś? Nie, więc mogłam zostać w tym samochodzie. Jeszcze muszę mieć z nim pokój. Szkoda, że nie było mnie wtedy w domu. Nie musiałabym żyć na tym świecie. Wyszłam z pokoju, aby znaleźć jakąś osobę, która mogłaby mi powiedzieć co i jak, bo kompletnie nie wiem co robić. Straciłam wszystko. Szłam wzdłuż korytarza. Napotkałam mężczyznę w wieku około 40 lat.
- Przepraszam. Kto jest moim opiekunem? - spytałam.
- A jak się nazywasz dziecko? - spytał z uśmiechem.
- Olivia Brown - odparłam ze smutkiem.
- Pan Mike. Znajdziesz go w pokoju numer 29 - powiedział.
- Dziękuję - odparłam. Mężczyzna wytłumaczył mi jak mam tam dojść. Ruszyłam w tamtą stronę. Gdy dotarłam, to zapukałam lekko w drzwi i po usłyszeniu "proszę", weszłam do środka.
- Ty jesteś na pewno Olivia - oznajmił z uśmiechem. Co oni wszyscy się tak do mnie uśmiechają. Powodu do radości nie mam.
- Tak. Przyszłam się spytać co z rzeczami, bo wszystko co miałam utraciłam w pożarze - powiedziałam. Na samą myśl, pojedyncza łza samotnie spłynęła po moim policzku. Nie mogę wyobrazić sobie co teraz będzie.
- Pójdziesz z Liamem do sklepu i kupisz, to co ci będzie potrzebne przez najbliższe dni, a resztę kupisz w następny weekend - oświadczył.
- Dobrze, a kim jest Liam? - spytałam. Mam nadzieję, że to nie ten gościu z pokoju.
- To ja - odpowiedział głos za mną. Ten sam, o cholera. Odwróciłam się w jego stronę z nadzieją, że ten człowiek ma tylko podobny głos. Niestety nadzieja matką głupich. Stał za mną z wściekłym wyrazem twarzy.
- Bądź miły dla nowej koleżanki - upomniał go pan Mike.
- Spoko Mike. Nie denerwuj się. To co mała, najpierw sklep z bielizną? Znam taki jeden - powiedział z zadziornym uśmieszkiem. Moje oczy zrobiły się jak pięciozłotówki.
- Coś mówiłem Liam! - krzyknął Mike. Uuu ... Ktoś się wkurzył. Chłopak chwycił mnie za ramię i pociągnął w stronę drzwi. Nie sprzeciwiałam mu się, bo nie chciałam oberwać. Mógł mi coś zrobić w każdej chwili. Przy recepcji puścił mnie, gdyż stała właścicielka domu dziecka. Podała mu kartę kredytową i karteczkę z kodem PIN. Po drodze nikt z nas nie odezwał się ani słowem. Było mi to na rękę, bo poznać go bliżej nie mam zamiaru. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się przed sklepem z ciuchami. Przed dwie godziny wybierałam odpowiednie rzeczy do mojego stylu. Później poszliśmy do drogerii po "babskie pierdoły" jak to nazwał mój towarzysz. Dużo czasu nie spędziliśmy w niej, bo od razu wiedziałam co kupić. Został nam tylko sklep z bielizną. Gdy dotarliśmy na miejsce próbowałam wyciągnąć od chłopaka kartę kredytową, bo chciałam te zakupy wykonać sama, ale niestety bez rezultatu. Wszedł za mną do sklepu.
- To ty usiądź wygodnie, a ja ci coś wybiorę. Jaki rozmiar? - zapytał mnie.
- Nie będziesz mi nic wybierał - powiedziałam poirytowana.
- Bo co? - spytał wściekle.
- Niby kim ty jesteś, żeby wybierać mi bieliznę? - krzyknęłam.
- Spokojnie. Jestem tylko jednym z twoich pięciu koszmarów - szepnął mi do ucha. Czyli ma kolegów?! Przełknęłam głośno ślinę. Chłopak patrzył na mnie czekając na odpowiedź. W końcu się poddałam i powiedziałam mu, to co potrzeba.
- Grzeczna dziewczynka - powiedział i się oddalił. Siedziałam zszokowana. Nie jestem jego własnością do cholery! Co on ode mnie chce? Po 15 minutach podszedł do mnie z uśmiechem.
- Mam nadzieję, że będziesz zadowolona z mojego wyboru - odparł.
- Wątpię - stwierdziłam na co on popatrzył na mnie miną mordercy.
- Odszczekaj smarkulo - zażądał.
- Chciałbyś - pożałowałam moich słów, ponieważ przycisnął mnie do ściany.
- Powiedziałem coś! - krzyknął.
- Przepraszam - szepnęłam. Popatrzył jeszcze chwilę na mnie po czym mnie puścił. Przez resztę drogi trzymałam się od niego z daleka. W ośrodku zachowywał się jakby nic się nie stało. Nawet był miły, aż za bardzo. Nie byłam głodna, więc zamiast pójść na stołówkę, to ruszyłam do pokoju. Byłam zmęczona tymi zakupami, ale też wydarzeniami z wczoraj. Chciałabym, aby to wszystko okazało się snem, ale niestety jest to rzeczywistość. Weszłam do naszej wspólnej łazienki, oczywiście zakluczając drzwi. Zdjęłam wszystko co miałam na sobie i weszłam pod prysznic. Po dokładnym umyciu owinęłam ciało ręcznikiem. Chciałam już sięgnąć po piżamę, ale zniknęła. Przysięgam, że brałam ją z szafy, do której wcześniej wsadziłam wszystkie zakupy. Zauważyłam, że drzwi były od kluczone. Jak najszybciej opuściłam łazienkę. W pokoju siedziało jeszcze czterech chłopaków oprócz Liama. Czyżby to moje kolejne koszmary?
- Który zajebał moją piżamę i w ogóle wszedł do łazienki?! - krzyknęłam zdenerwowana.
- Kochanie nie złość się - powiedział blondas.
- Nie jestem niczyim kochaniem, a teraz gadać, bo inaczej zabije każdego - ostrzegłam.
- To byłem ja. Chciałem trochę popatrzeć, ale niestety nic nie widziałem - powiedział mulat.
- Z łaski swojej oddaj mi moją własność - żądałam.
- A co z tego będę miał? - spytał z szerokim uśmiechem.
- Hmm ... Niech pomyślę ... Zrobisz dobry uczynek - powiedziałam, a banda debili zaczęła się śmiać. Mulat zaczął iść w moją stronę. Gdy się przybliżał, to ja tradycyjnie krok w tył, aż w końcu napotkałam ścianę.
- Nie ma tak łatwo - szepnął i popchnął mnie w stronę łazienki. Zakluczył drzwi i wpatrywał się we mnie.
- O co ci chodzi? - spytałam oburzona.
- Jesteś za ładna, żeby ci to po prostu oddać - oznajmił.
- To co chcesz w zamian? - spytałam.
- Tego - powiedział i wpił się w moje usta. Nie odwzajemniłam pocałunku. Złościło go to.
- Dobra mała, sama tego chciałaś - powiedział, a ja patrzyłam na niego jak na debila, bo nie widziałam o co mu chodzi.
- Ubierasz się na moich oczach - oznajmił.
- Chyba cię pogięło człowieku do reszty! - pisnęłam.
- Chyba, że wolisz żebym ci pomógł - powiedział podchodząc do mnie. Stanął w niebezpiecznej odległości i położył swoją rękę na mój tyłek. Zrzuciłam ją od razu. Nic to nie dało, bo po chwili znów tam była.
- Dobra, tylko odsuń się - oznajmiłam, a chłopak zrobił, to co kazałam. Wzięłam od niego spodenki i naciągnęłam je pod ręcznikiem. Widziałam, że był niezadowolony z mojego czynu.
- Z górą już nie będzie tak łatwo - oznajmił i miał rację. Odwróciłam się, szybko puściłam ręcznik i założyłam bluzkę. Nie zdążyłam się odwrócić, a on stał już przy mnie. Oplótł swoje ręce wokół mojej tali. Próbowałam je zrzucić, ale nie miałam siły.
- Nie kryj się tak złotko. Niedługo zobaczę cię bez tego wszystkiego - szepnął mi na ucho po czym złożył całusa na mojej szyi i wyszedł. Zostawił mnie samą ze swoimi myślami. Jak on może tak mówić? Coś czuję, że nasza znajomość nie skończy się tak prędko. Wróciłam do pokoju, bo byłam zmęczona. Oni nadal tam siedzieli.
- I jak było? Nie było cię słychać, więc chyba Zayn jest cienki - powiedział jeden z nich.
- Przecież nic nie robiliśmy! - broniłam się.
- Nie sądzę. Zaynuś pożerał cię wzrokiem jak cię ujrzał - odparł lokowaty.
- Co za debile - szepnęłam sama do siebie.
- Idźcie już chłopaki. Widzimy się jutro - pożegnał ich Liam. Dziękowałam mu w duchu za ten czyn. Mulat nie mógł wyjść bez odwalenia czegoś. Podszedł do mnie, chwycił mnie w pasie i pocałował mnie. Znów nie odwzajemniłam.
- Dobranoc księżniczko - szepnął mi do ucha i poszedł do kolegów. Stałam przez chwilę w miejscu, dopóki się opamiętałam i położyłam się do łóżka.
- Ktoś tu spodobał się badboy'owi - powiedział rozbawiony Liam.
- Spierdalaj - odrzekłam. Chłopak zachichotał i poszedł wykonać wieczorną toaletę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


-----
Dziękuję za 10 komentarzy pod prologiem!! Jesteście kochani ♥
Przepraszam za błędy.
Spodobał się rozdział? Mam nadzieję, że tak :) Czekam na wasze opinie x

Będę informowała :

@hazzsunshine

@wera232

@olabendykowska

@a_misiek

@Sandra080399

@Vickey__2412

@Julia_Rafinska

Jeszcze mam kogoś?

poniedziałek, 10 lutego 2014

Prolog


- Nienawidzę was!! - krzyknęła i trzasnęłam drzwiami frontowymi. Biegłam przed siebie, nie zaważając na brak oświetlenia, którego nie było przez brak prądu. Na dworze szalała burza. Bałam się, ale w tej chwili nie obchodziło mnie to.  Chciałam być jak najdalej od tych ludzi. Ciągle kłócili się bez powodu, a teraz zwalili winę na mnie. Niby przeze mnie zwiędły kwiatki, bo wyjechali na dwa dni w celach służbowych, a ja ich nie podlałam. Krzyczeli, że jestem najgorszym dzieckiem jakie żyje na tym świecie i nawet nie umiem zadbać o rośliny. Wkurzyłam się i wybiegłam. Spacerowałam po parku, nie zaważając na pogodę. W pewnym momencie usłyszałam straż pożarną. Nie przejęło mnie to zbytnio. Szłam dalej. Po dwugodzinnym spacerze postanowiłam wrócić do domu. To co ujrzałam wstrząsnęło mną. Dom stał w płomieniach. Strażacy bez jakiegokolwiek skutku, próbowali ugasić pożar. Z płaczem podbiegłam do jednego z nich.
- Gdzie są moi rodzice? - krzyknęłam zrozpaczona.
- Jak to? Ktoś jest w środku? - spytał zdziwiony. Na te słowa mój płacz się nasilił. Po godzinie udało im się ugasić pożar. Paru ludzi weszło do środka wraku. Tak można było nazwać mu były dom. Prawie nic nie pozostało po nim. W pewnej chwili strażacy nieśli dwa czarne worki. Zwłoki moich rodziców.
Usiadłam na ziemi i schowałam twarz w dłoniach. Czemu akurat oni? Przecież ja nikogo innego nie mam. Miałam tylko ich. Teraz nie mam nikogo.
- Jak się nazywasz dziecinko? - spytał komisarz, który nie wiek kiedy, znalazł się obok mnie.
- Olivia Brown - wyłkałam.
- Bardzo mi przykro z powodu rodziców. Zawiadomiliśmy już dom dziecka. Przy radiowozie stoi jedna z opiekunek. Musisz z nią pojechać - powiedział.
- Już idę - powiedziałam. Podniosłam się niechętnie z podłogi i podeszłam do kobiety około 30-tki. Śledziła mój każdy ruch z uśmiechem na twarzy.
- Witaj Olivio! Jako, że nie ma się kto tobą zająć, muszę cię zabrać do naszego ośrodka. Jest on w Londynie, więc zmienisz szkołę - poinformowała. Nie odzywając się do niej ani słowem, weszłam do jej samochodu. Zapowiadała się długa droga.
- Prześpij się. Zanim dojedziemy na miejsce minie parę godzin - powiedziała. Przytaknęłam głową i odwróciłam się w stronę okna. Ostatni raz popatrzyłam na mój stary dom. Z oczu płynęły mi łzy. Nie mogę nadal uwierzyć, że ich straciłam. Co teraz będzie z moim życiem? Jakich ludzi poznam? Czy znajdę tam przyjaciół? Czy w ogóle ktoś mnie polubi? Pogrążona w myślach zasnęłam.



-----
Cześć! Jest to moje drugie opowiadanie. Przepraszam za błędy. Mam nadzieję, że spodoba wam się jeszcze bardziej niż poprzednie. Jak prolog? Myślę, że jest w porządku. Czekam na szczere opinie. Chciałabym też wiedzieć czy jest sens pisania dalej.
Jeżeli chcecie być informowani o rozdziałach, to napiszcie :)