niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział XIX

*Zayn*

Wściekły ruszyłem na salę gimnastyczną, gdzie powinna przebywać Jade. Nie powinna rzucać się na Olivię. Przecież wie, że może skończyć jeszcze gorzej niż ostatnio. Zanim poznałem Olivię, odwiedzałem w tym samym  domu dziecka Stephanie, z którą przyjaźniłem się od wielu lat. Jade nie spodobało się coś w niej i zaczęła ją dręczyć. Na początku tego nie wiedziałem, bo Steph zatajała tą informację. Ale dowiedziałem się, bo podsłuchałem ich rozmowę, gdyż przyszedłem za wcześnie na spotkanie z przyjaciółką. Jade nieźle oberwała ode mnie, Nialla , Liama i Louisa. Hazz tylko nie chciał nam pomóc w odegraniu się na Jade, w końcu zakochał się w niej i zawsze był po jej stronie. Wmawiał wszystkim, że wymyśliłem to sobie, bo jego ukochana taka nie jest. Nagraliśmy ją, gdy dręczy innych i przekonał się co do niej. Wtedy odezwało się w Harrym drugie ja. Zaczął być taki jak ona, więc może dlatego teraz jest najbrutalniejszy podczas każdej akcji. Podczas jednej z nich, mieliśmy zabić małą dziewczynę – córkę wroga – lecz nikt oprócz Hazzy nie był w stanie tego zrobić. A teraz do rzeczy. Razem z chłopakami zaczailiśmy się pod jej pokojem, a potem pogroziliśmy i parę razy oberwała w twarz. Cały czas się śmiała, więc dostała od Nialla w brzuch, aż upadła i skuliła się na ziemi. Ostrzegliśmy ją, że ma zostawić w spokoju osoby, które są dla nas ważne, bo następnym razem wyląduje w szpitalu. Jak widać nie posłuchała. Kochałem Stephanie jak siostrę, którą po pewnym czasie straciłem przez Jade.
- Jade chodź tu do mnie – krzyknąłem, gdy wszedłem na lekcje wychowania fizycznego.
- Panie Malik! Proszę dołączyć do klasy, a nie uganiasz się za dziewczyną kolegi – powiedział, a moją wściekłość wzrosła. Ja i uganianie się za tą szmatą?! I co jeszcze.
- Nie uganiam się za tą nic nie wartą dziewuchą – odrzekłem i wróciłem do chłopaków.
- Hamuj się ze słowami. Może i coś znów zrobiła, ale nie masz prawa jej obrażać, gdy jest moją dziewczyną – podniósł swój głos Harry.
- Pogadamy o tym później. A po lekcjach pilnuj lepiej swojej dziewczyny – krzyknąłem, gdy rozbrzmiał dzwonek na przerwę. Odechciało mi się z nimi siedzieć, więc podszedłem do dziewczyny, która rozmawiała ze swoją przyjaciółką.
- Jade chodź, bo musimy poważnie porozmawiać. Nawet nie chcę słyszeć sprzeciwu – powiedziałem oschle i odeszłam trochę na bok, gdzie czekałem, aż blondynka zechce podejść. Po 5-ciu minutach księżniczka postanowiła w końcu podejść.
- Czego chcesz? – warknęła.
- Musiałaś przyczepić się Liv? Wiesz, że to źle się dla ciebie skończy.
- Póki jestem z Harrym, to gówno możecie mi zrobić – zaśmiała się. Nie wytrzymałem i podszedłem do niej bliżej i chwyciłem ją za bluzkę. W jej oczach nie zauważyłem strachu, lecz rozbawienie.
- Jeżeli jeszcze raz zbliżysz się do Olivii, to mnie popamiętasz do końca życia. Jeżeli znów coś zrobisz, aby Liv skończyła tak jak Stephanie, to obiecuję, że nie przeżyjesz kolejnej doby – powiedziałem, rzuciłem ją na ławki i skierowałem się do znajomych, którzy patrzyli na mnie z zadowoleniem.
- Masz szczęście, że Hazz tego nie widział – zauważył Liam.
- Najwyżej oberwałby w twarz jakby się rzucał. Nie chcę stracić Olivii. Wystarczy, że ta suka przyczyniła się do straty Steph – odparłem smutno. Nagle przypomniałem sobie wszystkie chwile spędzone z dziewczyną, która niedawno zajmowała miejsce Liv.
- Wiemy ile znaczyła dla ciebie Stephanie, ale jej już z nami nie ma i nie będzie – powiedział Louis i poklepał mnie po plecach. Chciałem już coś powiedzieć, ale odezwał się nauczyciel.
- Podzielcie się na drużyny wraz z dziewczynami i gramy w zbijaka. Wybiera Zayn i Jade – gdy usłyszałem imię tej szmaty, to szykowałem już w głowie plan jakby ją tu przez przypadek uderzyć, aby trafiła do pielęgniarki. – Najpierw wybiera Zayn po 6 osób, potem Jade i na zmianę po jednej – dodał.
- No to zaczynamy. Niall, Louis, Liam, Alex, Amanda i Juliet. Teraz ty – ostatnie słowa skierowałem do mojego największego wroga  od dziś.
- Harry, James, Oscar, Bart, Ben i Andy.
- A dziewczyn, to już nie wybierasz? Myślisz, że będą od ciebie lepsze? – zapytałem, a klasa wybuchła śmiechem, tylko Jade i Harry byli wściekli.
- Zamknij ryj.
- Proszę o spokój! Zayn wybieraj dalej – rozkazał nauczyciel. Wybrałem większość dziewczyn i gra rozpoczęła się. Na razie wygrywaliśmy o jedną osobę. Niestety Jade zbiła Alexa, czyli tego najlepszego, więc musiałem zacząć działać.
- Liam podaj! – krzyknąłem i wyciągnąłem ręce, aby złapać piłkę. Przyjaciel podał piłkę. Rzuciłem piłką prosto pomiędzy oczy Jade, która pod wpływem uderzenia upadła. Harry jako dobry chłopak do niej podbiegł, a ja wraz z innymi chłopakami śmialiśmy się w najlepsze.
- Styles zanieś ją do pielęgniarki, a Zayn do mnie.
- Słucham?
- Zrobiłeś to specjalnie? – zapytał, a wręcz oznajmił.
- Nie. Chciałem ją tylko zbić, a że dostała pomiędzy oczy, to już przypadkowo.
- Powiedzmy, że ci wierzę, a teraz kończcie grę – zażądał. Z szerokim uśmiechem wróciłem na właściwą część sali.

*Olivia*

Poczułam się lepiej, więc mogłam wrócić na lekcje. Po drodze spotkałam Harry’ego, który niósł na rękach Jade. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Komu jest życie niemiłe i zrobił takie coś?! Mam nadzieję, że nie Zayn.
- Co się tak gapisz suko – powiedziała Jade. Miałam ochotę jej przywalić, ale ktoś mnie wyprzedził. Niestety ja oberwałam,  a nie ona. Harry położył na chwilę swoją dziewczynę na ławkę, a do mnie podszedł, przycisnął mnie do ściany i zaczął bić. Najpierw oberwałam po brzuchu, a potem standardowo w kolano. Zgięłam się w pół i osunęłam po ścianie. Za co to kurwa?! Przecież nic jej teraz nie zrobiłam.
- I tak wiem, że to było specjalnie i ty to wymyśliłaś, bo Zayn jest na to za głupi – warknął Harry, po czym odszedł wraz z półprzytomną Jade. Czyli jednak Zayn coś zrobił. Nie chcę dostać kolejny raz, więc nikt nie dowie się o tym, co przed chwilą się stało. Przykuśtykałam na salę i usiadłam na tak zwanych trybunach. Wysłałam Zaynowi wymuszony uśmiech, aby myślał, że jest wszystko okej.  Przez najbliższe pół godziny słuchałam muzyki i podziwiałam mojego chłopaka.
- Na dzisiaj koniec. Za 15 minut będzie koniec lekcji, więc możecie już iść do szatni. Do widzenia – w odpowiedzi każdy coś mruknął pod nosem. Ja również poszłam do szatni, aby zabrać swoją torbę. Później usiadłam na ławkach przed szatnią męską i czekałam na wyjście mulata. Gdy wyszedł z szatni, to ruszyliśmy przed szkołę, gdzie czekała na nas jego matka.
- Jak się czujesz? – zapytał chłopak z troską.
- Już mnie nic nie boli – skłamałam. Naprawdę cholernie bolał mnie brzuch i trochę kolano. Nie mogłam się przyznać, bo skończyło by się to znów oberwaniem od Harry’ego.
- Cześć Pat – przywitałam się z kobietą, gdy usiadłam wygodnie na tyłach samochodu.
- Cześć. Jak minął dzień w szkole?
- Dobrze – odpowiedziałam krótko. Przecież nie powiem jej, że trafiłam do pielęgniarki, potem jej syn coś zrobił Jade, a potem znów dostałam, tylko że od Hazzy.
- Dziewczynki są w domu? – zapytał Zayn matki, która długo mu nie odpowiadała. – Mamo?
- Przepraszam. Zamyśliłam się. O co pytałeś?
- Czy dziewczynki są już w domu?
- Kończą za dwie godziny, bo Safaa poszła na tańce, a Waliya na gitarę, a Doniya na śpiew – przez dalszą drogę rozmyślałam, czy powiedzieć prawdę i nie słuchałam rozmowy Pat z synem. Widziałam tylko na ich twarzach szerokie uśmiechy. Nie pasuję do tej rodziny. Oni są ciągle uśmiechnięci, a ja smutna i zamyślona.
- Jadę na chwilę do biura, a potem po dziewczynki, więc zróbcie sobie jakiś obiad. Będziemy za jakieś 3 godziny. Yaser wróci późno, więc dom jest cały do waszej dyspozycji. Tylko grzecznie – po wypowiedzeniu ostatnich słów, odjechała.
- To co gotujemy? – zapytał Zayn, gdy weszliśmy do środka.
- Może pizze? Dawno nie jadłam własnej roboty, tylko ciągle zamawiałam.
- Co tylko sobie życzysz – powiedział. Wyjął zeszyt z przepisami Pat i zaczęliśmy szukać tego, co potrzebujemy.  Po chwili wyciągaliśmy już potrzebne składniki. Ja robiłam ciasto, Zayn tarł ser, kroił paprykę i inne dodatki. Nie mogłam się powstrzymać i rzuciłam w chłopaka mąką. W wyniku z czarnej koszulki zrobiła się biała.
- Kochanie? Mam wielką ochotę, aby cię przytulić – powiedział i przywarł do mnie. Moja dżinsowa koszula już nie była taka piękna. Gdzieniegdzie miała ślady od mąki, ale nie było tak źle jak u Zayna.
- Teraz będziesz skazana na podziwianie mojej klaty, bo nie chce mi się iść do góry po świeżą koszulkę – odparł chłopak i ściągnął swoją koszulkę. Gdy zobaczyłam jego tatuaże, to aż wciągnęłam głośno powietrze. – Podoba ci się, to co widzisz, co? – powiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Bardzo, ale zastanawia mnie jedno.
- Co?
- Dlaczego Pat pozwoliła ci zrobić aż tyle tatuaży! Masz dopiero 17 lat.
- Na początku tego nie popierała, lecz po pewnym czasie powiedziała, że ja będę wytatuowanym staruszkiem, a nie ona, więc co jakiś czas mam nowy – wyjaśnił.
- Też bym chciała mieć, tylko że na nadgarstku.
- Dlaczego akurat tam?
- Aby ukryć co nieco, ale też bo podobają mi się na nadgarstkach.
- Proszę, pokarz je – poprosił ładnie. Niechętnie pokazałam mu lewą rękę. Na jego twarzy był wymalowany szok.
- Nie chcę o tym rozmawiać. Może kiedyś ci powiem – powiedziałam szybko i wzięłam się za nakładanie ciasta na blachę.
- Dobrze, nie będę nalegał. Idź umyj ręce, a ja nałożę dodatki i wsadzę do piekarnika – dał mi całusa, a ja poszłam do łazienki. Nie zajęło mi to dużo czasu. Gdy wróciłam do kuchni, to Zayn kłócił się z Harrym, który musiał przed chwilą przyjść.
- Przestańcie się kłócić! O co wam w ogóle chodzi?! – krzyknęłam najgłośniej jak się dało.
- Ten matoł uderzył Jade piłką i musiała pojechać do szpitala na prześwietlenie – krzyczał Hazz. Popatrzyłam na Zayna z żalem. Nie musiał czegoś takiego robić! Teraz to będę nieżywa.
- Idź już lepiej Harry, bo jeszcze niepotrzebnie pobijecie się. Chodź – zwróciłam się do loczka i odprowadziłam go do drzwi.
- Powiedziałaś mu o tym na korytarzu? – zapytał, a w jego oczach zobaczyłam strach. Pokiwałam przecząco głową, bo nie miałam ochoty na rozmowę z nim. – Niech to zostanie pomiędzy naszą trójką, bo inaczej już nigdy nie zobaczysz Zayna – wyszeptał i wyszedł. Osunęłam się po ścianie i zaczęłam cicho łkać. Dlaczego to spotkało akurat mnie? Dlaczego, kurwa …
- Kochanie idziesz? – usłyszałam wołanie Zayna, więc szybko podniosłam się z ziemi, otarłam łzy i poszłam do niego.
- Wszystko w porządku?
- Tak.
- Nie kłam.
- Nie kłamię. Po prostu nie mam humoru – powiedziałam i udawałam, że interesuje mnie rosnące ciasto w piekarniku. Chłopak podszedł do mnie i swoje ręce położył na mym brzuchu. Nie powiem, że to nie zabolało, ale nie mogłam pokazać po sobie, że coś mi jest.
- Boli cię jeszcze coś?
- Nie – po raz kolejny skłamałam. Chciał coś powiedzieć, ale budzik na piecu zaczął dzwonić. Wyłączyłam piec i wyjęłam pizze, która pachniała przepięknie.
- Wyjmę talerze, a ty pokrój ją – rozkazałam. Po niecałych dwóch minutach już siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się pizzą. Po posiłku pozmywałam, a potem zrobiliśmy wspólnie lekcje.
- Jutro wytłumaczę ci biologię, bo dziś już nie mam sił – powiedział chłopak. Poszliśmy do salonu, w celu obejrzenia jakiegoś filmu. Trafiliśmy na jakieś romansidło. Nie interesowało to nas, bo za chwilę leżałam pod Zaynem, który całował mnie bez opamiętania. Nie mogłam się poddać chwili, bo brzuch dawał o sobie znać.
- A coś ty taki nie wyżyty? – zaśmiałam się.
- W szkole muszę być grzeczny, ale teraz jak jesteśmy sami w dom, to trzeba skorzystać z okazji – powiedział i znów chciał mnie pocałować, ale przeszkodził mu w tym głos Pat.
- No już nie jesteście sami w domu, więc zejdź lepiej z niej, bo jak wejdzie Safaa, to jej tłumaczył, czemu przygniatasz Liv – gdy skończyła mówić, to Zayn odskoczył jak poparzony.
- Cześć wam! Czemu Zayn paradujesz bez koszulki? Oszczędź nam tego widoku – powiedziała radośnie Waliya.
- Właśnie, Zayn. Czemu jesteś bez koszulki? – zapytała Pat. Nie mogłam wyrobić ze śmiechu. Chyba częściej musze rzucać w niego mąką.
- Robiliśmy pizze z Olivią i moja koszulka nagle stała się biała – tłumaczył.
- Ale mój synek jest zbyt leniwy, aby iść do swojego pokoju i się ubrać – dokończyła z uśmiechem.
- Zostało jeszcze trochę tej pizzy? – zapytała Safaa, która weszła do salonu.
- Tak. Zaraz ci nałożę, bo jest w piekarniku i nie chcę, abyś się poparzyła – powiedziałam i ruszyłam swoje cztery litery, aby zaraz znaleźć się w kuchni. Wyciągnęłam jeszcze ciepłą blachę i nałożyłam dziewczynce resztę jedzenia.
- Dziękuję siostro – powiedziała i wyszła. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Akurat na moje nieszczęście musiał przyjść Zayn.
- Co się stało kocie? – zapytał z troską.
- Safaa nazwała mnie siostrą. Zawsze chciałam mieć siostrę, ale nie myślałam, że trafię do domu dziecka, potem rodzice mojego chłopaka mnie adoptują i to jeszcze na jakieś dziwnej umowie, w której jest, że nie jestem spokrewniona w żaden sposób tylko z tobą – wytłumaczyłam powód moich łez. Chłopak uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie z całych sił.
- Kocham cię Zayn i proszę nie zostawiaj mnie.
- Też cię kocham i obiecuję, że na zawsze będziesz moja – wyszeptał i ucałował mnie w czubek głowy.
Resztę dnia przeleżałam w pokoju z Zaynem. On pisał z chłopakami, oprócz z Harrym, a ja robiłam mu zdjęcia i przerabiałam je na różne sposoby. Potem włączyłam laptopa i zrobiłam z nich wszystkich kolaż, który ustawiłam sobie na tapetę.
- Jestem już śpiąca, więc idę spać. Pa – pożegnałam się z chłopakiem całusem w policzek i ruszyłam do pokoju. Od razu skierowałam się do łazienki, która mam w pokoju. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Umyłam starannie swoje ciało, po czym wyszłam z kabiny i osuszyłam się. Naciągnęłam na siebie świeżą bieliznę i szukałam za dużej koszulki, którą  położyłam na szafie jeszcze rano. Niestety nie znalazłam jej, więc opuściłam łazienkę i podeszłam do komody przy której wisiało wielkie lustro. Spojrzałam na mój brzuch i się przeraziłam. Było mocno posiniaczone. Chciałam to jak najszybciej zakryć koszulką, więc założyłam ją w tempie ekspresowym. Zayn za cholerę nie może tego zobaczyć. O wilku mowa. Właśnie wszedł do mojego pokoju bez pukania.
- Pomyślałem, że mogę z tobą spać, bo na dworze szaleje burza, a wiem, że się jej boisz – po jego słowach spojrzałam na okno. Miał racje. Na dworze grzmiało i błyskało się.
- Jesteś kochany, że o mnie pomyślałeś. Możesz, a nawet musisz ze mną spać – powiedziałam przestraszona. Odkąd w dom moich rodziców uderzył piorun, przez co się zapalił, boję się strasznie burzy i zawsze ktoś musi wtedy ze mną spać.
Położyłam się na końcu łóżka, co nie spodobało się Zaynowi, więc przyciągnął mnie do siebie. Pisnęłam z bólu. Szybko zakryłam swoją buzię i udawałam, że już śpię. Cieszyłam się w duchu, że chłopak w to uwierzył, lecz za chwilę poczułam pustkę obok mnie. Otworzyłam oczy i ujrzałam chłopaka przede mną, który właśnie chciał odsłonić moją koszulkę.
- Co ty robisz? – pisnęłam i odsunęłam się.
- Proszę, pokarz brzuch – poprosił, ale ja nie pozwoliłam mu.
- Jak nie po dobroci, no to siłą – powiedział, ale ja nie wiedziałam o co mu chodzi. Chłopak wszedł na łóżko, usiadł mi na nogach i przytrzymał jedną ręką nadgarstki. Drugą zaś podciągnął koszulkę do góry. Do moich oczu napłynęły łzy.
- O cholera. Zajebie tego, kto ci to zrobił!! – krzyknął najgłośniej jak się da. W wyniku do pokoju szybko wparowała Pat. Ujrzała mój brzuch i zaczęła płakać.
- Coś ty jej zrobił Zayn! – krzyknęła, weszła w głąb pokoju i zakluczyła drzwi. Nie dziwę jej się, że tak pomyślała, bo nadal siedział na moich nogach i przytrzymywał moje nadgarstki.
- To nie ja do cholery! Zabolał ją brzuch jak ją przyciągnąłem do siebie. Nie chciała pokazać, więc musiałem coś zrobić, aby sprawdzić, czy wszystko jest okej – tłumaczył się matce, a ona tylko kręciła głową  z niedowierzaniem.
- Kto ci to zrobił kochanie? – zapytała łagodnie. Nie miałam siły, aby cokolwiek powiedzieć. Chłopak zszedł ze mnie i przytulił, uważając na brzuch.
- Proszę powiedz – błagał. Widziałam w jego oczach smutek i żal, ale nie mogłam nic powiedzieć.
- Nie mogę, bo dostanę jeszcze bardziej. Nie chcę znów mieć posiniaczony brzuch i do tego większy problem z kolanem – Zayn jak na zawołanie oderwał się ode mnie i ukucnął przy mojej nodze.
- Dostałaś jeszcze mocniej. Jak wychodziłem od pielęgniarki, to miałaś tylko lekko spuchnięte kolano, a nie aż tak – powiedział wkurzony.  - Kto? – warknął wściekły. Nie wiem, czy na mnie, czy na tą osobę, która mnie tak urządziła.
- Nie mogę powiedzieć – wyszeptałam.
- No kurwa kto – powtórzył, ale tym razem zsunął się na ziemię i byłam pewna, że leciały mu łzy.
- Pat, wyjdź proszę. Ja wszystko powiem, tylko wyjdź – poprosiłam. Kobieta zrobiła to bez żadnych sprzeciwów, tylko powiedziała, że jutro nie pójdę do szkoły.
- Są tylko dwie osoby, które mogły ci to zrobić. Jade lub Harry – powiedział, chwycił za telefon i wszedł do mojej łazienki, zamykając ją na klucz. Nie wiem z kim rozmawiał, bo z wycieńczenia zasnęłam.

-----
Cześć! Jestem z siebie dumna. Nie dość, że udało mi się napisać rozdział szybciej o tydzień, to jeszcze jest o wiele dłuższy od poprzednich :)
Jak wrażenia po rozdziale? Chciałabym wiedzieć, czy się spodobał, czy nie, co się najbardziej spodobało itd. 
Proszę komentujcie :) Chciałabym zobaczyć, że warto było spędzić te parę godzin przed laptopem i napisać o wiele więcej. 
Na razie nie odwołuję tego, że rozdziały będą co dwa tygodnie, bo do końca nie wiem co z pisaniem. 
To chyba tyle. Przepraszam za błędy xx

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział XVIII


- Możemy już jechać? - zapytałam, bo chciałam uniknąć rozmowy z Zaynem o podsłuchiwaniu.
- Tak, tylko wezmę torebkę - powiedziała Patricia. Nie czekając na nikogo, wyszłam z domu.
- Możemy porozmawiać?
- Nie chcę Zayn o tym rozmawiać. Usłyszałam, to co usłyszałam i koniec tematu. Dobrze? Chcę chociaż ten dzień przeżyć bez rozwiązywania jakichkolwiek problemów - poprosiłam go, a wręcz błagałam.
- Dobrze, a w ogóle przepraszam, że to przed tobą zataiłem - chciałam już powiedzieć, że nie ma za co przepraszać, ale nagle wyszła radosna Pat, która kazała nam wejść do samochodu. Posłusznie zrobiliśmy, to co kazała i przez całą drogę nikt się nie odezwał.
- Przyjadę po was, więc nie próbujcie wracać na piechotę do domu - oświadczyła kobieta, po czym odjechała. Odnaleźliśmy wzrokiem chłopaków i wolnym krokiem zaczęliśmy zmierzać w ich kierunku. Niestety zatrzymała nas Jade.
- No kogo my tu mamy. Już myślałam, że tutaj nie wrócisz, bo tak bardzo załamałaś się z powodu rozstania z Niallem - powiedziała, a potem zaczęła się śmiać.
- Byłam w szpitalu, więc na szczęście nie widziałam tej twojej krzywej mordy - odparłam i szłam dalej.
- Cześć Liv. Jak się czujesz? - zapytał Louis.
- Siema. Bywało lepiej, ale jest okej.
- Przepraszam cię sama wiesz za co - powiedział speszony.
- Yhym. Tylko następnym razem jak będziesz chciał mnie zabić, to postaraj się bardziej, abym nie musiała już tu wracać.
- O co ci chodzi? - zapytał Niall.
- Nic. A tak na marginesie, to nie będę już nigdy twoja. Wiem, co powiedziałeś do Zayna w szpitalu i chciałam cię uświadomić, że mam plany być bardzo długo z moim chłopakiem, a nie z tobą - powiedziałam wściekle. Chciałam mu przywalić do tego, ale Zayn mnie odciągnął.
- Powiedziałaś co chciałaś, ale lepiej nie rób już nic więcej.
- Mam rozumieć, że jesteś z Zaynem?!
- Nom.
- Zdrajca - skierował te słowa do mojego chłopaka, po czym poszedł w stronę klasy od matematyki.
- Gratulujemy wam - powiedział Liam. Uśmiechnęłam się do nich i obróciłam się na chwilę. Do nas szła wściekła Jade. Chyba lepiej dla mnie, abym stąd poszła.
- Idziemy Zayn? - zapytałam szybko, sprawdzając jak daleko jest dziewczyna.
- Coś jest nie tak, że chcesz już iść? - w odpowiedzi pokazałam mu na Jade, której para wylatywała z uszu z gniewu.
- Okej. Widzimy się za godzinę na dużej przerwie - powiedział mulat i pociągnął mnie za sobą. Gdy stwierdziłam, że jestem w bezpiecznej odległości od niech, to postanowiłam się odezwać.
- Nie myślałam, że po tych słowach będzie aż tak wściekła.
- Jade należy do tych osób, które wszystko bardzo mocno biorą do siebie, a potem chodzą wściekłe. Teraz jak powie wszystko Harry'emu, to może chcieć się na tobie odegrać, więc przez najbliższe dni bądź grzeczna jak nie chcesz wrócić do szpitala. Nie żebym cię nie obronił przed nim, ale nie zawsze będę przy tobie, a ona też może ci coś zrobić w toalecie.
- No wsadzi moją głowę do sedesu i mnie utopi - zachichotałam, a Zayn spojrzał na mnie groźnie.
- Proszę bądź ostrożna i nie zadzieraj już z nią - odparł i dał mi całusa w czoło. Na ten gest szeroko się uśmiechnęłam.
Pierwszą lekcją była biologia. Jak ja nienawidzę tego przedmiotu. Jeszcze się okazało, że było jakieś zadanie domowe, o którym kompletnie nie wiedziałam i dostałam jedynkę. Zayn nie był lepszy, bo też dostał jeden, ale on chociaż wiedział, że coś było zadane.
- Nie przejmuj się. To tylko jedynka - powiedział z uśmiechem Zayn.
- Łatwo ci mówić. Ty sobie jeszcze radzisz z materiałem, ale ja nie. Jak będę jeszcze zgarniała pały za brak zadań, to mnie usadzi.
- Nie usadzi. A teraz udawaj, że słuchasz, bo jakoś dziwnie na nas patrzy- odparł. Miał rację. Pan Stevens spoglądał na nas gniewnie. On nie lubi, gdy uczniowie rozmawiają mu na lekcji, więc na pewno dlatego. Dzisiaj było mieliśmy o nerwach. Grać to ja na nich umiem, ale gorzej z wiedzą o nich.
- Pomożesz mi z tym? - zapytałam mojego towarzysza z ławki, na końcu lekcji.
- Z przyjemnością.
- Na dziś to już koniec. Możecie się spakować i w ciszy czekać na dzwonek. Przypominam, że na następnej lekcji będzie kartkówka z dzisiejszej lekcji - wszyscy wydaliśmy dźwięk niezadowolenia. Wiele osób nie przepadało za kartkówkami, które robił pan Stevens, ponieważ były bardzo trudne i jedynie kujony dostawały 5-tki, gdyż innym nie udało się napisać wyżej niż 3.
W klasie rozbrzmiał dzwonek oznaczający przerwę i po chwili nie było już nikogo w klasie oprócz mnie, Zayna i nauczyciela od biologii.
- Panienko Brown, mogłabyś na chwilę do mnie podejść? - zapytał nauczyciel.
- Tak, oczywiście - zwróciłam się do niego. - Poczekaj na mnie przed klasą - poprosiłam chłopaka, który od razu wyszedł z klasy.
- Dlaczego nie było cię przez dłuższy czas na zajęciach? Masz pełno zaległości i niezaliczonych kartkówek. Dzisiaj jeszcze otrzymałaś jedynkę za brak zadania domowego. Czyżbyś urządziła sobie wagary? Jak tak, to będę zmuszony powiadomić dom dziecka - chciał coś jeszcze dodać, ale w odpowiednim momencie przerwałam mu.
- Nie mieszkam już w domu dziecka od dłuższego czasu, byłam przez cały czas w szpitalu i nie miałam jak się uczyć i nie zdążyłam przepisać wszystkich lekcji. Zayn mi pomoże z nadrobieniem materiału, więc nie ma pan, co się martwić - uspokoiłam go.
- Ale pan Malik również przez ten czas nie chodził do szkoły.
- W takim razie będziemy nadrabiali razem. Mógłby mi pan na następną lekcje przygotować listę z zakresem materiału, który mam zaliczyć? Nie mam za dobrych kontaktów z tą klasą, więc będzie mi trudno zrobić to samej.
- No dobrze. Tylko jak nie pójdzie ci kartkówka, którą zrobię na następnej lekcji, to dostaniesz trudniejsze pytania niż klasa, bo musisz się wykazać, że coś umiesz.
- Postaram się napisać jak najlepiej.
- Mam taką nadzieję, a teraz leć na przerwę. Do widzenia.
- Do widzenia - pożegnałam się z panem Stevensem i ruszyłam w stronę placu, na którym najprawdopodobniej odbywa się duża przerwa. Nie myliłam się, bo cała szkoła znajdowała się właśnie tam. Zauważyłam chłopaków, więc zaczęłam kierować się w ich stronę, jednak z nimi siedziała Jade. Nie wiedziałam, czy tam iść, czy lepiej zostać w bezpiecznej odległości od niej, tak jak kazał mi Zayn. Siedział razem z nimi, więc nie powinna nic mi zrobić.
- Cześć - przywitałam się po raz drugi tego dnia i usiadłam obok mojego chłopaka, który od razu przeniósł mnie na swoje kolana i ucałował w policzek.
- Słodko razem wyglądacie - powiedziała dziewczyna i popatrzyła z uśmiechem na blondyna. Popatrzyłam na nich ze zdziwieniem.
-  O co wam chodzi?
- Nam? O nic. Powiedziałam, to co uważam.
- Tylko, że takie słowa nie mogłyby nigdy paść z twoich ust.
- Jak widać padły, a teraz się zamknij - chciałam wstać, ale Zayn przyciągnął mnie bardziej do siebie. Super. Zostałam uziemiona.
- Na których lekcjach macie wf? - zapytał Hazz.
- Za dwie godziny, bo mamy jeszcze matematykę i język angielski - powiedział Niall, który jako jedyny z reszty chłopaków, chodzi z nami do klasy. Na biologii był tak cichy, że praktycznie o nim zapomniałam.
- Zmienili nam plan i okazało się, że wychowanie fizyczne mamy razem z wami i chcieliśmy się upewnić, czy to prawda.
- Mamy grać w zbijaka, więc będzie niezła zabawa - zauważył Louis. Potem chłopacy rozmawiali o wf-ie, a gdy Jade poszła do swoich przyjaciółek, to zaczęli temat akcji. Nie interesowało mnie to tak bardzo jak kiedyś, więc włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam piosenkę Ariany Grande i Iggy Azalea "Problem", którą ostatnio bardzo często słucham. W szpitalu nie miałam za bardzo co robić, więc szukałam na YouTube piosenek, które mogłabym ciągle słuchać. Tak trafiłam właśnie na tą. Znalazłam jeszcze jedną super piosenkę Iggy, ale nie mogę przypomnieć sobie tytułu. W pewnym momencie Zayn zaczął dźgać mnie po żebrach.
- Co  jest?
- Dzwonek już zadzwonił.
- Za szybko ten czas leci - odparłam i niechętnie zeszłam z kolan chłopaka. Schowałam słuchawki do kieszeni i całą szóstką wróciliśmy do budynku szkoły. Rozstaliśmy się w pewnym momencie, bo jedni mają zajęcia w sali matematycznej, a inni w biologicznej.
Lekcja matematyki i angielskiego minęła bardzo szybko. Nie wiem kiedy, ale już znajdowałam się w szatni i odkładałam do szafki moją torbę. Zamknęłam ją i ruszyłam na salę gimnastyczną, bo nie mam zamiaru patrzeć jak inne dziewczyny przebierają się. Dałam pani Sykes zwolnienie i usiadłam na trybunach. Po niecałych trzech minutach z szatni chłopców wyszedł Zayn. Chciał do mnie podejść, ale zatrzymał go pan Green. Rozmawiał z nim tak długo, aż ostatni chłopak nie wszedł na sale.
- Brown chodź tu na chwilę do mnie! - krzyknął pan Green. Podbiegłam do niego szybko, lecz to nie było dobre, bo zaczęło mnie boleć kolano.
- Słucham?
- Chciałem tylko sprawdzić, czy to prawda, że masz problemy z kolanem.
- Serio? Niepotrzebnie ruszałam się z miejsca.
- Dobra, teraz to na serio. Mogłabyś iść z Jade do pani sekretarki po nowe stroje drużyny? - poprosił nauczyciel. Serio z Jade?! Chyba pana coś boli.
- A nie mogłabym iść sama?
- Albo ze mną? - wtrącił się Zayn.
- Przecież cię nie zabije. Im szybciej pójdziemy, tym szybciej wrócimy - powiedziała dziewczyna i opuściła sale gimnastyczną. Nie miałam wyboru, więc poszłam za nią. Gdy odebraliśmy stroje, to niespodziewanie Jade przyparła mnie do ściany.
- Jeżeli jeszcze raz odezwiesz się do mnie w taki sposób jak rano, to pożałujesz - warknęła, po czym uderzyła mnie w kolano. Opadłam na ziemię z bólu, upuszczając przy tym stroje dla chłopaków.
- Posiedź sobie tutaj i wszystko przemyśl - powiedziała i odeszła. Zayn miał rację, że może mi coś zrobić. Nie myślałam, że coś takiego! Siedziałam na tej podłodze i łkałam z bólu. Uderzyła mnie naprawdę mocno. Oby nic mi nie uszkodziła, bo zabiję. W pewnym momencie postanowiłam się podnieść. Ledwo co zdołałam to zrobić. Doczłapałam się po paru minutach na salę. Nikt mnie nie zauważył, więc spróbowałam wejść po schodkach na trybuny, lecz niestety kolano zaczęło jeszcze bardziej boleć, więc upadłam. Od razu obok mnie znalazł się Zayn.
- Kochanie co ci jest? Dlaczego płaczesz? - pytał zmartwiony. Spojrzałam na niego i widziałam w jego oczach niepokój.
- Jade - wyszeptałam, przytuliłam się do niego i rozpłakałam jeszcze bardziej.
- Zaniosę cię teraz do pielęgniarki, a z Jade porozmawiam później - powiedział i podniósł mnie.
- Pomóc ci Zayn? - zapytał Louis.
- Dzięki Lou, ale nie trzeba. Postaraj się tylko, aby Jade nie opuściła szkoły - chłopak kiwnął głową.
Pielęgniarka dała mi silne leki przeciwbólowe i kazała leżeć u niej w gabinecie do czasu, aż kolano nie przestanie boleć. Obejrzała je i powiedziała, że trochę spuchnie, więc będę musiała smarować je maścią oraz nosić opaskę uciskową, bo podobno ma mniej boleć.
- Zayn wracaj na wf, bo nie chcę, abyś przeze mnie miał zaległości.
- Chrzanić to. Zostanę z tobą tak długo jak trzeba.
- Proszę, idź. Poradzę sobie.
- No dobrze, ale jak coś to pisz - powiedział i cmoknął mnie w usta.
- Do widzenia - pożegnał się z pielęgniarką i wrócił na lekcje.
- Masz wspaniałego chłopaka - powiedziała pani pielęgniarka.
- Wiem - odparłam z uśmiechem.

-----
Hej kochani! :) I jak rozdział? Dzisiaj jest dłuższy niż zwykle, bo miałam wenę. Chciałam jeszcze napisać dalej perspektywę Zayna, ale jednak postanowiłam zostawić to na kolejny rozdział. 
Jak oceny? Powystawiane już? :)

Dziękuję za ostatnie komentarze, które bardzo mnie motywują i przepraszam za błędy xx

środa, 4 czerwca 2014

Rozdział XVII cz.2

- Na czym skończyliśmy?
- Chciałam ci powiedzieć, że to wszystko było prawdą. Ja ciebie kocham. Nie było to pod wpływem chwili, tylko ja to wtedy na prawdę czułam, choć po tym wszystkim z Niallem w to zwątpiłam - powiedziałam wszystko na jednym oddechu. Czekałam, aż Zayn coś powie, a on nic. Siedział na przeciwko mnie i wpatrywał się w moją osobę z niedowierzaniem.
- Ja, ja nie mogę w to uwierzyć - wyjąkał. On się jąka??
- No to uwierz, że cię kocham - wyszeptałam. Chłopak wstał i wyszedł z pokoju. Do moich oczu napłynęły łzy. Jakim on jest dupkiem! Ja mu wyznałam uczucia, które chciał usłyszeć, a on mnie w pewien sposób olewa i najnormalniej w świecie wychodzi!
- ONA MNIE KOCHA! OLIVIA BROWN MNIE KOCHA! - usłyszałam donośne krzyki Zayna zza okna. Otarłam łzy i podeszłam do okna. Stał tam on i cieszył się jak małe dziecko, które dostało lizaka. Po chwili odwrócił się i ujrzał moje łzy. Mina mu zrzedła. Pędem ruszył do domu i nawet nie wiem kiedy, znalazł się obok mnie.
- Proszę nie płacz. Ja nie chciałem, żebyś się poczuła odrzucona czy coś. Byłem tak prze szczęśliwy, że musiałem, to wykrzyczeć całemu światu - wytłumaczył i przytulił mnie od tyłu.
- Myślałam, że tylko zabawiłeś się moimi uczuciami - wyłkałam, a on odwrócił mnie do siebie.
- No wiesz. Nasze pierwsze spotkanie, to było troszkę dla zabawy, ale potem zrozumiałem, że nie jesteś mi obojętna. A teraz to po prostu wiem, że cię kocham - powiedział i wytarł moje policzki.
- Mógłbyś mnie już tak nie straszyć?
- A mogłabyś być moją dziewczyną?
- Mogłabym.
- To ja też mógłbym - powiedział i mnie pocałował.
- A teraz mogłabym iść się ubrać?
- A mógłbym ci pomóc?
- Nie, spadaj - wytknęłam w jego stronę język i ruszyłam w stronę wyjścia.
Po porannej toalecie postanowiłam się zejść na dół i coś zjeść, bo byłam głodna. Nie byłam pewna swojego ubioru, ale po kolejnym przejrzeniu się w lustrze zdecydowałam, że jednak mogę pokazać się tak ludziom.


Zadowolona zeszłam na dół. W salonie Pat jeszcze rozmawiała z Mike'iem i panią dyrektor, więc cicho przemieściłam się do kuchni, gdzie był mój chłopak. Na samą myśl, że jesteśmy razem, na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Ładnie wyglądasz kochanie - powiedział Zayn z pełnymi ustami.
- Dziękuję. Smacznego - chłopak już tylko pokiwał mi głową, a się nie odezwał. Sięgnęłam z lodówki mleko i z górnej szafki płatki. Nasypałam trochę czekoladowych i mlecznych kulek do miseczki, i zalałam to wszystko mlekiem. Chwyciłam jeszcze łyżeczkę w rękę i zaczęłam jeść oparta o szafkę.
- Nie usiądziesz?
- Tu mi jakoś wygodniej.
- Jak chcesz. Idziesz dzisiaj do szkoły?
- Tak, ale nie chce mi się za bardzo.
- Mi też. Może wagary?
- Nauka jest ważna, więc musimy tam iść. A w ogóle siedzimy prawie na każdej lekcji razem, więc będzie nam łatwiej wytrzymać.
- Serio? A jeśli nie będę mógł się powstrzymać od ... - przerwałam mu szybko, bo wolałam nie wiedzieć, co mu chodzi po głowie.
- Nawet nie kończ! Potrafisz mieć naprawdę dziwne myśli, więc chyba wolę nie wiedzieć.
- I kto tu ma takie dziwne myśli. Miałem na myśli połaskotanie cię, ale jak wolisz co innego - po jego słowach spaliłam buraka.
- Idę się spakować - oznajmiłam, ale najpierw odstawiłam naczynie do zlewu.
- Ja i tak wiem, co ci chodzi po główce - krzyknął, gdy byłam na schodach. Zaśmiałam się i z uśmiechem pobiegłam do pokoju. Szybko wrzuciłam do torby wszystkie potrzebne książki, piórnik, kosmetyczkę, portfel, słuchawki i inne pierdoły. Z szafy wyjęłam jeszcze skórzaną kurtkę w razie gdyby oziębiło się. Zbiegłam na dół i zauważyłam, że w salonie już nikogo nie ma.
- Pat?
- Jestem w kuchni - skierowałam się w jej kierunku.
- Papiery podpisane?
- Tak. Miałam podpisać tą, w której była mowa, że Zayn będzie twoim przybranym bratem, ale jak usłyszałam jego krzyki z dworu, to uznałam iż lepiej będzie jednak podpisać tą drugą.
- Dziękuję. A w ogóle istnieje taka umowa? Nigdy o niej nie słyszałam.
- Istnieje, tylko jest utajniona z powodu bezpieczeństwa niektórych osób. Tylko w wyjątkowych sytuacjach jest ona proponowana rodzicom zastępczym.
- Ale Liv jest wyjątkowa, więc powiedzieli nam o niej - oświadczył Zayn, który znalazł się za mną.
- Nie przesadzaj. Idziemy?
- Zawiozę was. Nie masz się przemęczać, więc będę was zawozić i odbierać. Wzięłaś rano leki? - zapytała Patricia.
- O matko, zapomniałam! Zaraz wracam - popędziłam jak najszybciej do góry. Czułam w kościach, że o czymś zapomniałam. Tylko niestety o tym nie mogę zapominać. Nie chcę wracać do szpitala. Sięgnęłam do szafki nocnej po pudełko tabletek i wyciągnęłam jedną, wsadziłam do buzi, i popiłam wodą z butelki, która leżała koło łóżka. Odstawiłam wszystko na swoje miejsce i wróciłam na dół. Gdy schodziłam, to usłyszałam, że Pat o czymś rozmawia z Zaynem.
- Jesteś pewien, że chcesz być z Liv?
- Jestem mamo. Kocham ją od bardzo dawna i bardzo mocno.
- Dobrze. Mam nadzieję, że Niall zaakceptuje wasz związek.
- Nie sądzę, bo jak byliśmy w szpitalu, a Olivię zabrali na badania, to powiedział parę słów.
- Co dokładnie mówił?
- Zacytuję "Zayn, nie łudź się, że ona będzie chciała z tobą być. Na początku była moja i zawsze będzie. Możesz ją czarować tym swoim wyglądem, ale ona i tak wróci do mnie. Ja już się o to postaram." - zamarłam. Stałam nieruchomo na tych schodach. Co? Jak on mógł coś takiego powiedzieć?!
- Nie wierzę - powiedziałam, ale za głośno, bo przede mną pojawił się Zayn.

-----
No to jest druga część :) Jak połączy się obie, to wyjdzie mniej więcej taka sama długość jak każdego rozdziału. Spodobał się? 

Jest mi bardzo przykro, że coraz mniej osób komentuje. 15 osób informuje na Twitterze i blog ma 2 obserwatorów. Powinno być chociaż z 10 komentarzy, a ostatni post skomentowały 3 osoby. Jest mi przykro. Jak się nie podoba, to napiszcie. Będę przynajmniej wiedziała, że was to nudzi i mam to kończyć.

Przepraszam za błędy.