niedziela, 27 lipca 2014

Epilog


Moje życie zakończyło się szybko. Nie miałam pojęcia, że będę mogła zginąć z czyjejś ręki. Nie byłam wzorowym dzieckiem, uczennicą, koleżanką, czy dziewczyną. Miałam swoje wady jak każdy. Lecz nie myślałam, że dzięki nim, pożegnam się z życiem. Wiele bym dała,  aby to wszystko było nieprawdą i żebym mogła leżeć u boku mojego ukochanego, który kompletnie załamał się. Siedział cały czas w moim pokoju i płakał. Nie wychodził z niego i nie miał apetytu. Liam, Harry i Louis odwiedzali go codziennie. Lecz nie mogli porozumieć się z chłopakiem.
Alex, Jade i Niall osiągneli swój cel, lecz wylądowali w więzieniu, więc zysków większych nie mieli. Policja trafiła na ślad ich całego gangu, więc również oni wylądowali w kiciu. Może i majątku nie dorobili się, ale mają satysfakcje ze zniszenia Zayna Malika i po opuszczeniu więzienia za kiklanaście lat, nikt im nie przeszkodzi w interesie. Zostały jeszcze trzy osoby w gangu One Direction i każdy z nich na swój, przeżywa moją śmierć. Sądzę, że to koniec ich nielegalnych interesów i zaczną żyć uczciwie.
Louis znalazł dziewcxzynę, która go wspiera. Na sto procentzostawi gang, gdyż nie zniósłby straty Eleanor, tak samo jak Zayn mojej. Liam i Harry na razie nie znaleźli drugiej połówki, ale jestem pewna, że niebawem zakochają się. Pewnie zastanawiacie się, skąd ja to wszystko wiem? Otóż jestem Aniołem Stróżem Zayna. Codziennie śledzę jego poczyniania, jak i reszty chłopaków. A, co do trójki diabłów, to dostałam pozwolenie od Najwyższego na podglądanie ich. Również mogę uprzykrzyć im życie, robiąc niespodzianki, lecz poczekam z tym, aż wyjdą z więzienia. Wtedy ich życie będzie piekłem.
Włąśnie skończyłam wypełniać moje obowiązki. Bez chwili namysłu przeniosłam się do pokoju, gdzie przebywał załamany Zayn. Chciałabym go teraz przytyulić, lecz przeszedłby go jedynie dreszcz.
- Jeżeli mnie słyszysz Olivio, to wiedz, że kocham cię i nigdy nie przestanę!! Popamiętają mnie jeszcze. Może nie przywrócę tobie życia, ale wszystko, co zrobię, będzie wyłącznie dla ciebie – mówił patrząc na nasze zdjęcie, które trzymał w ręce każdego dnia. Było mi go żal, więc zrobiłam coś, co zakazał mi robi Najwyższy przez najbliższy rok. Stanęłam naprzeciwko Malika za jednym pstryknięciem palca i ukazałam mu się w całej okazałości. Chłopak był w wielkim szoku.
- Też cię kocham, Zayn. Jestem przy tobie zawszę i wiem, co się z tobą dzieje. Proszę, nie żyj tamtym dniem i wyjdź na prostą. Chciałabym widzieć cię uśmiechniętego, ale codziennie. Gdy widzę cię w takim stanie, to moje serce rozpada się na milion kawałeczków. Żegnaj – powiedziałam i zniknęłam. Zayn myślał, że to sen, ale po pewnym czasie zrozumiał, iż pomylił się. Był uśmiechnięty. Takiego właśnie chciałam go widzieć. Niestety już tego nie zrobię, gdyż Najwyższy ukarał mnie. Już nie byłam Aniołem Stróżem Zayna ci to tylko przez moją głupotę. Nie żałowałam, tego co ztobiłam, bo mogłam mu powiedzieć wszystko, co chciałam na łożu śmierci. A przynajmniej część tego.
Dzięki temu jest uśmiechnięty. Mam nadzieję, że pozbiera się i jeszcze znajdzie miłość swojego życia, oczywiście nie zapominając o mnie.
  

THE END



-----
Cześć wszystkim!! 
Oto koniec historii Olivii Brown. Jak wrażenia? Epilog się spodobał? Bo ja coś do końca nie jestem do niego przekonana.

Blog od teraz zostanie oficjalnie zakończony i tutaj już raczej nie pojawi się żaden post.

Dziękuję wszystkim bardzo za oddane komentarze i wyświetlenia. Może ich nie ma za dużo, ale każde się liczy :)

Teraz możecie śledzić dalsze przygody bohaterek w You Changed MeLouis And Girl From The Mental Hospital

Teraz chyba tylko pozostało mi życzyć Wam udanych reszte wakacji i poprosić o skomentowanie.

ŻEGNAJCIE! <3

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział XXII


*Zayn*

Louis, który siedział za kierownicą, zaparkował auto trzy domy przed posiadłością Nialla, gdyż nie chcieliśmy, aby Irlandczyk nas zauważył. Pod jego domem pokazałem chłopakom, aby szli za mną w kompletnej ciszy. Jeżeli któryś nawet przez przypadek zrobił hałas, to jest zabity na miejscu. Nie mogę pozwolić, aby ta ciota nas usłyszała. Mógłby przez to zrobić coś Liv, a tego nie zniósłbym.
Byliśmy już prawie u celu, lecz stało się coś, czego nie przewidziałem. Niall wyszedł z domu i aktualnie stał na przeciwko mnie. Wyraźnie było widać jego zakłopotanie, a na twarzy malowało się zdziwienie. Wiem, co jest  przyczyną tego drugiego. Niecodziennie przed domem widzi się przyjaciół, ubranych na czarno i do tego jeden z nas trzyma metalowy pręt, który miał nam pomóc w otwarciu okna.
- Yyy ... Co wy tu robicie? I jeszcze tak ubrani?! - wrzasnął Niall. Próbowałem wymyślić coś na szybko, lecz w mojej głowie panowała pustka. Na szczęście Harry postanowił działać.
- Greg zrobił nam szkolenie i właśnie z niego wracamy. Z racji tego, iż nie było cię na nim, to chcieliśmy tobie o wszystkim powiedzieć i zademonstrować parę rzeczy - blondynek nie wyglądał na przekonanego. Nie dziwię mu się, bo rzadko chodzimy na jakieś szkolenia i zawsze jesteśmy ubrani normalnie, czyli koszulka, spodnie i wygodne buty. Spojrzałem na Harry'ego. Przejął się tym, że Niall nie kupił tej bajeczki. Z ruchu jego warg wyczytałem "przepraszam". Skinąłem głową i czekałem na dalszy rozwój wydarzeń.
- No niech wam będzie. Wchodźcie, ale nie możecie siedzieć u mnie długo, bo muszę dokończyć to, co zacząłem - powiedział oschle i gestem ręki zaprosił nas do środka. Byłem zdziwiony faktem, że to kupił.
- No, Styles ... Będzie z ciebie jeszcze porządny człowiek - szepnąłem do przyjaciela i przekroczyłem próg domu. Nadal byłem cholernie zły na Harry'ego, że pobił Olivię, lecz w duchu już mu dawno wybaczyłem. Jednak na razie nie chcę, aby myślał, że będzie wszystko po staremu. Co to, to nie.
- W czym ci przeszkodziliśmy, stary? - zagadał Liam. Spojrzałem na blondyna i zauważyłem w jego oczach strach. Czyżby coś przed nami ukrywał? Jestem pewien, że chodzi o Liv.
- Nie twój zasrany interes - uniósł swój głos, Niall. Po jego odzywce wiedziałem, że coś jest nie tak.
- Idę do toalety. Zaraz wracam - poinformowałem wszystkich i ruszyłem na górę, gdzie mieściła się jedyna łazienka w tym domu. Jest ona zaraz obok pokoju, gdzie przebywają niby szczury, więc otworzyłem drzwi i po chwili zamknąłem, aby nie wzbudzić podejrzeń. Najciszej jak się dało, podszedłem do drzwi, za którymi kryła się tajemnica, którą musiałem odkryć. Wiem, że to mój przyjaciel, ale nie wierzyłem, że te dziwne odgłosy wydawały jakieś gryzonie.
Z tylnej kieszeni spodni  wyjąłem drucik. Na prawdziwym szkoleniu, uczyliśmy się jak otworzyć zamknięte drzwi przy pomocy m.in. wsuwki lub właśnie drutu. Zgrabnie wykonałem parę ruchów i z zadowoleniem wymalowanym na mojej twarzy, wszedłem do środka. Chciałem się rozejrzeć, lecz było tu zbyt ciemno. Szukałem włącznika od lampy, której widziałem zarys, ale w drzwiach pojawiła się pewna postać. Obawiałem się, że to może być Niall. Próbowałem znaleźć jakąś kryjówkę dla siebie, ale było to trudne w takich warunkach. Na przeciwko mnie ujrzałem łóżko. Szybko położyłem się pod nim i zakryłem kocem każdy zakamarek, przez który mógłbym zostać zauważony. Modliłem się, aby mnie nie znalazł.
W pokoju zaświeciła się lampa. Materiał koca był tak cienki, że mogłem ujrzeć zbliżającego się w moją stronę Horana.
- Już po mnie - pomyślałem. Jak mnie znajdzie, to będę musiał nieźle tłumaczyć się.
- Widzę, że księżniczka się obudziła - skierował te słowa w stronę osoby, która była nad mną. Nie dostał konkretnej odpowiedzi, bo dziewczyna tylko zapiszczała. Podejrzewam, że miała usta zaklejone taśmą. - Gdyby nie te palanty, to przeżywałabyś najpiękniejsze chwile w swoim życiu - mówił dalej. Nie mogłem sobie wyobrazić, że ten słodziak właśnie przetrzymuje kobietę i mówi, że gdyby nie my, to teraz najprawdopodobniej ruchałby ją. Nie poznaję własnego przyjaciela, który nawet nie wiem kiedy, zmienił się tak mocno. - Oj Liv ... Gdyby był tu teraz Zayn, to pewnie oberwałbym w mordę albo nawet gorzej, a ty wpadłabyś w jego ramiona. Ale nie ma tak dobrze, bo on jest właśnie w pomieszczeniu obok i bóg wie co robi - kontynuował swój monolog. Ja go kurwa zaraz zajebie! Jak on śmie tak do niej mówić. Gdybym nie był tutaj sam, lecz z chłopakami, to nakopałbym mu w tą jego zgrabną dupę.  Niech on już stąd wypierdala, bo będę mógł w spokoju wyjść spod łóżka i zapewnić mojej księżniczce, że zaraz ją stąd zabiorę. - Widzimy się za godzinę. Dokończę, to co zacząłem - zaczął się złowrogo śmiać. Gdy usłyszałem trzaśnięcie drzwi, to wygramoliłem się spod łóżka.
- Zayn!! Za pięć minut masz być na dole! Nie musisz tego robić w moim domu! - krzyczał. Słyszałem śmiechy chłopaków z dołu. Byłem jeszcze bardziej wkurwiony, lecz nie to się teraz liczyło, tylko Olivia.
Znalazłem włącznik i po chwili już widziałem moją dziewczynę. Jej twarz była poobijana, tak samo ręce. W jej oczach pojawiły się łzy. Mam nadzieję, że szczęścia. Podbiegłem do niej i ostrożnie odkleiłem taśmę z jej delikatnych ust oraz odwiązałem jej chudziutkie ręce i nogi. Dziewczyna cicho załkała i wtuliła się we mnie. Objąłem ją ramionami i przysunąłem bliżej siebie. Minęło niewiele czasu od jej porwania, ale czuje się jakbym nie widział jej wieki.
Dopiero teraz zauważyłem, że jest w samej bieliźnie, więc sięgnąłem po koc i okryłem ją nim.
- Już myślałam, że nigdy mnie nie znajdziesz - wyszeptała. Przywarłem moimi ustami do jej i zatopiliśmy się w pełnym uczuć pocałunku. Brakowało mi tego.
- Nawet gdyby cię tutaj nie było, to szukałbym tak długo, dopóki nie odnalazłbym ciebie - wyznałem. Wszystko, co powiedziałem, było prawdą. Nie zaprzestałbym poszukiwań nigdy. Zanim policja wpadłaby na jakikolwiek trop, to ona mogłaby już nie żyć. - Jesteś w stanie wstać? - zapytałem, a ona pokiwała twierdząco głową. Podnieśliśmy się z łóżka. Liv chciała już stąd wyjść, ale przytrzymałem ją. Nie wiem, co się stanie jak wyjdziemy, więc musiałem powiedzieć jej dwa słowa, które dla niektórych oznaczały nic, a dla mnie tak wiele. Długo zbierałem się, aby wypowiedzieć je po raz pierwszy w stronę dziewczyny. Na szczęście w odpowiednim momencie zebrałem się na odwagę i wyznałem, co czuję. To był piękny dzień.
- Kocham cię. Nie wiem, co może się stać na dole, więc proszę obiecaj, że nigdy o mnie nie zapomnisz - poprosiłem. W jej oczach po raz drugi pojawiły się łzy.
- Też cię kocham, Zayn. Nigdy nie mogłabym zapomnieć o tak wspaniałym człowieku jakim jesteś. Wszystko będzie dobrze - ostatnie słowa wyszeptała. Pocałowałem ją. Włożyłem w ten pocałunek wszystkie moje siły i całą moją miłość. Zrobiłem to najlepiej jak umiałem. Nie myślałem, ze to będzie nasz ostatni pocałunek.
- Idziemy? - upewniłem się, że nie zmieniła zdania, aby tu zostać i czekać na mnie, aż przyjdę z pomocą.
- Idziemy - chwyciła moją dłoń i z trudem zaczęła kierować się ku drzwiom. Z każdym stopniem czułem, że jestem bliżej wolności, że wystarczy tylko uderzyć porządnie Nialla i opuścić progi tego zasranego domu. Weszliśmy do salonu i moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości. Liam, Harry i Louis byli trzymani przez mięśniaków, za którymi stali kolejni, tylko że z bronią w ręku. Obok Nialla stała pielęgniarka ze szpitala, która posłała w naszą stronę kpiący uśmiech.
- Zayn, Zayn, Zayn ... Myślałeś, że NIall nie zauważy ciebie leżącego pod łóżkiem? Następnym razem mógłbyś nie gubić telefonu podczas ucieczki i nakryć się grubszym kocem - po słowach Alex, sprawdziłem kieszenie. Nie musiałem szukać dalej, bo mój Iphon trzymała ta zdzira. Jestem wielkim debilem! Gdyby nie zasrany telefon lub ten koc, to najprawdopodobniej bylibyśmy w drodze do samochodu. Ujrzałem strach w oczach Liv, więc przyciągnąłem ją mocniej do siebie.
- Oh Liv. Moja słodka, niewinna Liv. Gdybyś nie zdradziła Nialla z tym debilem, to najprawdopodobniej byłabyś teraz w moich ramionach i cieszyłabym się,  że mój kuzyn trafił na taką osobę jak ty. Jednak wolałaś się obściskiwać z Zaynem i nie wyjdzie to tobie na dobre - mówił,  a mną wstrząsnęły jej słowa. Po pierwsze Niall nie mówił, że ma kuzynkę! Wiedzieliśmy tylko o kuzynie z Australii. A po drugie, co ona miała na myśli mówiąc "nie wyjdzie to tobie na dobre"? Co ona uknuła? Bałem się o mojego skarba.
- Podczas drogi, wymyśliłam jak ukarać was obu. Jesteście wielce w sobie zakochani i postanowiłam, ze rozdzielę was na zawsze - nie miałem pojęcia, o co może jej chodzić, dopóki nie wyjęła zza pleców broni. Przełknąłem głośno ślinę i pojrzałem najpierw na przerażonych chłopców, a potem na Olivię. Cała się trzęsła i z jej oczu płynęły łzy. - Rozmyślałam nad tym, kogo zabić. Doszłam do wniosku, że lepiej tą panienkę, gdyż Zayn straci chęć do życia i się załamie, więc nie będzie wchodził mi w drogę, gdy będziemy rozprowadzali narkotyki na waszym terenie. Lecz gdyby to Zayn był ofiarą, to panienka Brown zamknęłaby się w sobie, a w najgorszym wypadku popełniła samobójstwo. Pozbawienie życia Olivii bardziej mi się opłaca, więc Peter trzymaj Zayna - rozkazała Alex. Nie mogłem uwierzyć że zaraz stracę najważniejszą osobę w moim życiu.  Nie mogłem na to pozwolić!
- Zabij mnie! Ona jeszcze nie ma 18-stu lat i całe życie przed nią. Ja już widziałem sporo, ale ona nie. Daj jej żyć! - krzyczałem, a jednocześnie błagałem.
- Poczekaj, zastanowię się ... Nie!! - ryknęła i zaczęła zbliżać się do bezbronnej Liv. Ona nie może umrzeć! Na jej miejscu powinienem być ja. Kurwa! Niech mi ktoś pomoże. - W szpitalu wydawałaś się być wyjątkową dziewczyną. Jednak po spotkaniu z Niallem, zmieniła o tobie zdanie i zapragnęłam, abyś zdechła i nigdy nie pokazała się na oczy, nikomu. Rozumiesz? NIKOMU! - krzyczała bez opamiętania. Co ze mnie za facet, który nie umie uratować swojej dziewczyny? No jaki?!
- Pożegnaj się ze wszystkimi, kochanie - zwrócił się do niej Niall. Jak on śmie w tym momencie cokolwiek powiedzieć!? Gdyby nie ten dryblas, to już dawno urwałbym mu jaja.
- To twój koniec, Olivio Brown. Zaraz dołączysz do rodziców, którzy spłonęli żywcem. Wiesz czemu strażacy nie sprawdzili, czy ktoś jest w środku? Bo to ja ich uwięziłam w domu, to ja podpaliłam ten dom i stłukłam świecznik, aby było na ciebie, żebyś poczuła się winna. Z chęcią im powiedziałam, że państwo Brown wyjechali i dom jest pusty. Trzeba było namówić swojego tatusia, aby oddał mi kasę za ostatni zakup narkotyków. Co, zdziwiona? Tak, twój tatuś brał. Co trzy dni sprzedawałam mu towar. Jednak pewnego dnia ukradł mi towar, bo nie miał pieniędzy. Teraz już wiesz wszystko na ten temat, bo policja nigdy nie doszłaby do tego - mówiła, a z każdym jej słowem, Olivia płakała bardziej. Miałem ochotę przywalić w ten durny ryj Alex.
- Moi rodzice byli bogaci, więc nie było takiej opcji, aby tata nie miał pieniędzy - wyjąkała Liv. Widziałem ile musiała się namęczyć, aby wypowiedzieć każde słowo. Wszystko, przez co ona przechodziła, ja to również odczuwałem. Ten ból, który był w jej sercu, jest tak wielki, że nie ma takich słów, aby go opisać.
- Twoja matka dowiedziała się, że bierze, więc ograniczyła mu dostęp do konta. Byłaś tak zapatrzona w siebie, że nie widziałaś, iż w twoim domu dzieją się same złe rzeczy. Dlatego powinnaś umrzeć - powiedziała stanowczo i wycelowała w klatkę piersiową Olivii. Byłem taki bezbronny, a najchętniej stałbym na jej miejscu.


Krzyk Louisa. Krzyk Harry'ego. Krzyk Liama. Strzał. Huk.


Po wszystkim, Peter uwolnił mnie. Podbiegłem do Liv, która leżała w kałuży swojej własnej krwi. Krzyczałem i błagałem, aby ktoś zadzwonił po karetkę, ale każdy był w tak wielkim szoku, że stał w osłupieniu. Moja księżniczka umiera! Płakałem jak małe dziecko i tuliłem dziewczynę ostatni raz.
- Kocham cię, Zayn. Żegnaj - wyszeptała i zamknęła oczy. Na zawszę.
- Też cię kocham, Liv i nigdy nie przestanę - powiedziałem, ale moja ukochana tego nie usłyszała, bo odeszła. Oddałbym wszystko, żeby sprawić, aby to wszystko stało się jednym, wielkim koszmarem. Jednak to nie koniec dzisiejszych wrażeń. Z nikąd w mieszkaniu Horana, znalazła się Jade. Olałbym ją, gdyby nie fakt, iż poszła do właściciela domu, przywitała się z nim czule i zaczęła oglądać coś na jego telefonie. Co to ma do cholery znaczyć?
- Wytłumacz mi to? - ryknął zdenerwowany Harry. Dziewczyna zignorowała go. Loczek wściekł się i zaczął wrzeszczeć na Jade. Nie interesowała mnie ta kłótnia, tylko ratownicy, którzy kładli ciało Liv do czarnego worka. Kiedy oni w ogóle tutaj przyjechali?! Zanim zamknęli go, to ucałowałem moją zmarłą księżniczkę w czoło.
Policja również została wezwana, lecz gang Alex zdołał uciec oprócz samej przywódczyni.
- Poczekajcie! Jade jeszcze coś musi wyznać Zaynowi - powiedziała Alex z wymalowanym na ustach uśmiechem. Nie miałem pojęcia, co ta suka ma mi do powiedzenia.
- Pamiętasz Stephanie? - zapytała, a wszystkie moje mięśnie, napięły się. Pokiwałem głową i czekałem na dalsze wyjaśnienia. - Również została postrzelona w tym samym miejscu, co Liv. Otóż, to też była sprawka Alex. Ja, Alex i Niall trzymamy się razem od wielu lat. To my jesteśmy waszą konkurencją i kradniemy wam klientów w branży cukierniczej - mówiła dalej. Coraz bardziej stawałem się wściekły. Jedyną rzeczą jaką pragnąłem, było przyjebanie całej trójce. Najpierw zabili mi Stephanie, a teraz Liv. Zemszczę się! Byłem wdzięczny Jade za to, że nie wsypała naszego gangu, lecz to nie złagodziło mojego gniewu wobec ich. - Myśleliśmy, że jeśli ją zabijemy, to staniesz się słaby. Stało się tak tylko na trzy tygodnie. Później byłeś jeszcze lepszy. Obiecałam sobie, że nastanie dzień, który będzie oznaczał twój koniec. Stało się to dziś. Wszyscy wiemy jak bardzo kochałeś Olivię.  Nie widziałeś świata poza nią i nie pozwoliłbyś, aby coś jej się stało, ale BUM. Wkroczyła moja paczka i już po tobie. Niall nagrał tą całą akcję, więc przed chwilą widziałam twoje cierpienie. Po śmierci Olivii Brown, nie pozbierasz się nigdy. Powtarzam NIGDY - podkreśliła wyraźnie ostatnie słowo i opuściła dom razem z funkcjonariuszami, którzy w trakcie jej opowieści, zakuli ją w kajdanki.
Miała rację. Nie pozbieram się po stracie Liv, nigdy. Steph traktowałem jak siostrę, a Olivię jak cały mój świat, który legnął w gruzach.


-------------------------------------------------------------------------------------------

I oto ostatni rozdział tego opowiadania. Nie ma sensu go dalej ciągnąć, bo tak nikt prawie nie czyta i nie komentuje, co jest bardzo przykre. Pamiętam, że pod prologiem pojawiło się 10 komentarzy. Nawet pod trzecim rozdziałem pojawiło się ich 12-ście. Byłam szczęśliwa i przekonana, że tyle osób zostanie ze mną do końca. Niestety tak się nie stało. Pod ostatnim rozdziałem pojawiły się zaledwie dwa komentarze! Nawet nie wiecie jak było mi dzisiaj przykro. Przed wyjazdem postanowiłam napisać ten rozdział i wstawić. Mam nadzieję, że moje spędzone nad tym wszystkim godziny, się opłacą. Nie mogłam pisać normalnie rozdziału na komputerze, bo obraz w netbook'u nawalił. Pisałam wszystko w zeszycie i dopiero dwie godziny temu dostałam laptopa od brata i wszystko przepisywałam.
Wyjeżdżam, więc nie pojawi się kolejny rozdział na You Changed Me (też są tam tylko dwa komentarze, nie licząc mojej odpowiedzi :( ) i też nie będzie drugiego rozdziału na nowym blogu. Będę miała czas na pisanie rozdziałów w zeszycie, więc po powrocie przepiszę wszystko na komputer.
Po moim powrocie pojawi się dopiero epilog.

Proszę niech każdy napisze chociaż krótki komentarz. Może jakiś wątek utknął Wam w głowie, który najbardziej spodobał się w całej opowieści?! Proszę napiszcie cokolwiek!

A teraz podsumowanie bloga (statystyki na ten moment)
Łączna liczba wyświetleń: 3297
w tym:
Polska - 2932
Stany Zjednoczone - 143
Niemcy - 125
Rosja - 57
Ukraina - 21
Wenezuela - 3
Wielka Brytania - 2
Kenia - 2
Łotwa - 2
Holandia - 2
Liczba opublikowanych komentarzy: 173
Liczba obserwatorów: 3
Liczba postów:  25

DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY ODWIEDZALI TEN BLOG, KOMENTOWALI WYTRWALE I PISALI MIŁE SŁOWA, KTÓRE MOTYWOWAŁY MNIE JESZCZE BARDZIEJ DO PISANIA!!!




sobota, 5 lipca 2014

Rozdział XXI

*Zayn*

Przez noc nie zmrużyłem ani na chwilę oka, bo nie mogłem znieść myśli, że obok mnie nie ma mojej księżniczki. W tym czasie tuliłbym ją do siebie, a teraz jest możliwość, że jakiś oblech dotyka ją w niestosowny sposób i może nawet głodzi. Nie ważne, czy to kobieta czy mężczyzna, nikt nie miał prawa jej porywać! Zabije niezależnie od płci. Wszyscy oprócz Nialla byli ze mną przez cały czas. Razem czekaliśmy na jakikolwiek telefon ze strony porywaczy. W pewnym momencie nie wytrzymałem i zacząłem płakać. Tak, ja Zayn Malik płaczę. Kto by pomyślał, że taki chłopak jak ja, będzie płakał z powodu dziewczyny. Dzięki Liv zrozumiałem, co to jest miłość, troszczyć się o innych bezgranicznie, tęsknić … Nigdy wcześniej nie odczuwałem czegoś takiego.
- Stary, nie załamuj się. Wiemy jak wiele ona dla ciebie znaczy. Jak tylko zadzwoni telefon, to wkroczymy do akcji i odzyskamy ją – pocieszał mnie Louis. Byłem pewny, że ją odzyskamy, tylko przygnębiało mnie to, iż mogą nigdy nie zadzwonić. Co mi z tego jak zadzwonią, a nie powiedzą gdzie mamy się spotkać i czy Olivia żyje.
-Jak nie zadzwonią do dzisiejszego wieczoru, to będę sprawdzał każdy magazyn i opuszczony budynek. Gdzieś w nich na pewno znajdę Liv.
- Wiecie, co mnie najbardziej zastanawia? Dlaczego nie ma tutaj Nialla. Nawet ty tu jesteś Greg, choć mogła ci ta sprawa zwisać całkowicie – oznajmił Liam. Podniosłem na niego wzrok.
- Chyba nie sugerujesz, że Niall mógłby ją porwać! – krzyknąłem i zerwałem się z miejsca.
- Nie wykluczamy tego. Może po prostu zadzwoń do niego, co? I upewnij się gdzie jest – zaproponował Hazz. Skinąłem głową i wyciągnąłem telefon z tylnej kieszeni spodni. Podczas szukania numeru, usiadłem z powrotem na kanapę. Wybrałem numer Horana i czekałem aż odbierze. Po czterech sygnałach włączyła się poczta głosowa.
- Kurwa – przekląłem pod nosem. Jak ten chuj ma moją księżniczkę, to osobiście mu nogi z dupy powyrywam. Z jednej strony, to mój przyjaciel, więc nie mógłby mi coś takiego zrobić. Ale z drugiej, jest wściekły na mnie za bycie z Liv i groził, że ona jeszcze będzie jego. Tylko chyba chodziło mu o to, że do niego wróci! Sam już nie wiem, co mam myśleć.
- On jest profesjonalnym handlarzem narkotyków. Dlaczego narażałby swoje życie, porywając ją? Przecież wie, że One Direction, to najlepszy gang w mieście i to wy zawsze trafiacie w sam środek głowy, gdy trzeba. Dla mnie, to jest nielogiczne – wyraził swoją opinię na ten temat Greg. Byłem mu wdzięczny, że siedzi tu z nami, choć powinien pilnować inne gangi i je szkolić. Nie myślałem, że z niego taki dobry gość. Pamiętam jak jeszcze niedawno groził Niallowi i Liv, że zastrzeli ich. Na szczęście wkroczyłem w odpowiednim momencie.
- Masz rację, to na pewno nie jest blondasek. Może po prostu zabawia się z jakąś panienką i dlatego nie odbiera telefonu? – zaproponował Louis. Blondas i jakaś panienka. Pff … To jest największa cipa jaką znam. Jak już jakaś poleciała na niego, to wyłącznie na jego słodkie oczka. Nie ma nic takiego, czym mógłby uwieźć kobietę.
- Jak nie odbierze teraz, to jadę do niego i będę miał to gdzieś jak nawet będzie z jakąś laską – poinformowałem przyjaciół. Chwyciłem za telefon i wykonałem połączenie. Horan ma szczęście, bo odebrał po dwóch sygnałach.
- Czego? Jestem zajęty – warknął Horan.
- Gdzie jesteś? – zapytałem grzecznie.
- To nie jest kurwa twój zasrany interes. Twoja księżniczka już się odnalazła? – zapytał z jadem w głosie. W tle usłyszałem odgłosy jakieś kobiety.
- Słyszę, że zabawiasz się z jakąś laską. Nie będę ci przeszkadzał. Na razie – rozłączyłem się.
-Nie mogę uwierzyć, że jakaś go zechciała.
- No to uwierz. Jak słyszałeś, Nialler dorasta – powiedział Louis, który co chwilę zaczepiał się w Harry’ego. Może i miał trochę poobijaną mordę, ale należało mu się. Nikt nie powinien bić mojej Liv.
- Za co ty ją uderzyłeś? – zwróciłem się do loczka.
- Za ten jej niewyparzony dzióbek względem mojej dziewczyny.
- Mogłeś sobie darować. Nie dość, że ona ją pobiła, to jeszcze ty! Widać jaki z ciebie dżentelmen. Nasrać tylko na takiego.
- Uspokójcie się! Ważne jest teraz, aby Liv się odnalazła. Musicie się teraz o to kłócić? – zapytał poirytowany Greg.
- Jakby twoją dziewczynę pobił twój najlepszy przyjaciel, do tego stopnia, że ma problemy z chodzeniem i cały brzuch w siniakach, to siedziałbyś spokojnie? – zapytałem podniesionym głosem. No kurwa, on nie miał prawa jej bić!!
- Nie siedziałbym spokojnie. Teraz w ogóle nie ma jej przy tobie i nie wiadomo, co się z nią dzieje, więc mógłbyś zostawić tą sprawę na potem. Widzę, że tak już się z nim rozprawiłeś, więc daj już mu święty spokój – spojrzał znacząco najpierw na mnie, a potem na Harry’ego.
- Idę zrobić nam coś do jedzenia, bo nie dam rady siedzieć tu bezczynnie – powiedziałem i poszedłem do kuchni, aby zrobić nam kanapki i coś do picia.

*Olivia*

Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna, ale ból pleców oznajmiał, że trochę to trwało. Aż jęknęłam z bólu, bo był naprawdę duży. Akurat Niall rozmawiał przez telefon. Gdy chciałam coś krzyknąć, to akurat zakończył rozmowę. Podszedł do mnie i znów dostałam w twarz.
- Masz szczęście, że Zayn pomyślał, że zabawiam się z jakąś laską. Jakby oskarżył mnie o to, że cię przetrzymuję, to najprawdopodobniej celował bym już w twoje serce – powiedział. Przestraszyłam się go. Jeszcze niedawno był moim ukochanym blondynkiem. Był słodki, uroczy i zabawny, a teraz mnie bije, jest chamski i boję się tego, co może mi zrobić.
- Widzę, że się mnie boisz. I dobrze.
- Co chcesz ze mną zrobić?
- Jak to co? Przespać się z tobą i nagrać to na pamiątkę dla Zayna – powiedział z chytrym uśmiechem. Łzy zaczęły mi spływać po policzku. Nie chciałam tego.
- Jeszcze niedawno mnie kochałeś. Myślałam, że nie chcesz, aby stała mi się jakakolwiek krzywda.
- Jakbyś nie zdradzała mnie z Zaynem, a potem z nim była, to bylibyśmy nadal razem. Może już byś to zrobiła dobrowolnie, a tak zmuszę cię do tego.
- Nie zdradzałam cię z nim.
- A ten pocałunek, który chcieliście ukryć przede mną? Albo jak wyszedłem z twojego domu, to ty od razu do niego poleciałaś! Zaczęłaś się z nim całować i powiedziałaś mu, że go kochasz! Według ciebie, to nie jest zdrada? – uniósł swój ton głosu. Po raz kolejny, przestraszyłam się Nialla.
- Jeśli chodzi o ten pierwszy, to on nie wiedział, że jestem z tobą, więc miał prawo do tego! Potem mu wyjaśniłam, że jestem z tobą i się przestraszył. A to drugie, to było pod wpływem chwili. Gdybyś nie wszedł, to nadal byłabym z tobą! – wyjaśniłam.
- A on nadal całowałby cię po kontach, a ty mnie oszukiwała i udawała wierną? Dziękuję bardzo za taki związek.
- Kochałam wtedy tylko ciebie. Nie chciałam być z Zaynem. Po pobycie w szpitalu zrozumiała, że go kocham. A nawet jakbym kochała ciebie, to po tym co mi zrobiłeś, nie odważyłabym się poprosić ciebie o wybaczenie. Nasłałeś na mnie Louisa, aby mnie przejechał. Gdyby nie Zayn, to leżałabym teraz dwa metry pod ziemią!
- Ucisz się!! – krzyknął najgłośniej jak się dało. Nie mam zamiaru go słuchać.
- Nie mam kurwa zamiaru – chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale chłopak uciszył mnie pocałunkiem. Gdy on mnie całował, to słyszałam odgłosy chłopaków. Czyli jestem u niego w domu! Ale gdzie są jego rodzice?! Gdy chłopak oderwał się od moich warg, chciałam krzyknąć, lecz w odpowiednim momencie moje usta zostały zaklejone taśmą i nie miałam jak wydobyć z siebie okrzyków.
- Siedź tu cicho, bo inaczej przelecę ciebie szybciej, niż to sobie zaplanowałem – rozkazał. Skinęłam głową. – Posłuszna dziewczynka – wyszeptał i opuścił pomieszczenie. Rozejrzałam się i zdałam sobie sprawę, że jestem w jakimś pokoju. Okno jest zasłonięte żaluzją prawie do końca. W rogu stoi wielkie łóżko, a naprzeciwko niego stoi wielka szafa, z której wystawały ubrania. Nie były to Nialla, lecz dla jakieś kobiety. On to sobie zaplanował już wcześniej?! Słyszałam jak chłopacy przechodzą obok drzwi. Pisnęłam najgłośniej jak się da, lecz nikt nie zareagował. Bezradna zaczęłam płakać. Nagle klamka zaczęła się poruszać. Drzwi były zamknięte, więc nikt nie mógł wejść oprócz Horana, który ma przy sobie klucze. Pisnęłam jeszcze raz.
- Jest tam kto? – usłyszałam głos swojego chłopaka. Zaczęłam piszczeć i bujać krzesłem, w rezultacie słychać było trzaski.
- Czy ty Zayn musisz kurwa wszędzie wchodzić? – warknął Niall. Jestem nieżywa.
- Słyszałem piski i jakieś trzaski z tego pokoju. Co albo kto tam jest? – zapytał wkurzony mulat.
- Rodzice kupili sobie jakieś szczury. Chłopaka i dziewczynkę, więc na pewno się tam pieprzą. Nawet nie wiesz jak w nocy dawały czadu – zaśmiał się blondas, a we mnie zaczęło się gotować. Porównał mnie do ruchających się szczurów!? Serio? One w ogóle wydają jakieś dźwięki na co dzień?
- No to w nocy masz co słuchać. Już myślałem, że to ta dziewczyna, z którą byłeś jeszcze pół godziny temu.
- Szybko załatwiliśmy sprawę. A teras możemy iść już do mojej sypialni i porozmawiać o wyścigach.
- Jasne. Chodź – to były ostatnie słowa, które usłyszałam z ust mojego chłopaka. Dlaczego, te drzwi nie były otwarte i nie mógł mnie stąd zabrać? Byłabym teraz w jego ramionach, całowałabym go i cieszyła się, że Zayn Malik uratował mnie. Siedziałam przez trzy godziny i rozmyślałam nad wszystkim, co się dało. Nie mogłam nic innego robić, bo w końcu siedziałam na środku pokoju, przywiązana do krzesła. Chłopcy zaczęli kierować się do wyjścia. Nie obyło się bez głupiego komentarza ze strony Harry’ego.
- Nie słychać już tych szczurów. Chyba zamęczyła ją – wszyscy zaśmiali się, a ja zaczęłam znów piszczeć i poruszać krzesłem.
- No i znów dają czadu. Mogę na nich popatrzeć? – zapytał Louis. Jakbym była koło nich, to oberwałby w głowę. On chce patrzeć na szczury jak … Ja tego człowieka chyba nigdy nie zrozumiem.
- Pa chłopcy. Widzimy się jutro! – usłyszałam krzyk Nialla. O kurwa. On teraz tu przyjdzie i mnie ukarze. Właśnie odklęczał drzwi. Zamknęłam oczy i próbowałam powstrzymać łzy.
- Mówiłem coś tobie – warknął. – Ale ty jak zwykle nie miałaś zamiaru słuchać. Oni tak będą teraz myśleli, że to tylko szczury. A twoje wcześniejsze nieposłuszeństwo wytłumaczyłem jakąś laską. Oni myślą, że ją zaliczyłem. Debile – powiedział i odkleił mi taśmę.
- Dlaczego akurat szczur? Czy ja jestem aż tak brzydka, abyś porównywał mnie do tego zwierzęcia?
- Ty się martwisz, że nazwałem cię szczurem? Ja na twoim miejscu myślałbym jak nie zostać ukaranym – powiedział. Miał rację. Ja tu się zamartwiam szczurem, a on może zaraz mi coś zrobić.
- Kiedy zadzwonisz do Zayna? On się przecież martwi o mnie – chłopak prychnął pod nosem. Powiedziałam coś źle?
- On już o tobie zapomniał. Zaczął mówić o dziewczynie z sąsiedztwa, z która ma zamiar dziś się przespać. Jak widać byłaś tylko na chwilę – z moich oczu znów popłynęły łzy. To nie może być prawda!
- Kłamiesz. On mnie kocha – wyszeptałam bezradna.
- W takich sprawach, to ja nie kłamię. Po co bym miał?
- Aby poczuła się zraniona i wskoczyła ci do łóżka? W końcu ci o to chodzi!
- Uspokój się skarbie. Na to przyjdzie czas. Teraz cie wypuszczę i zaprowadzę do łazienki, abyś się umyła.
- Nie mów tak do mnie. No to mnie rozwiąż w końcu, a nie pierdolisz bez sensu – wkurzył mnie. To nie jest prawda i tylko jakieś bajeczki mi opowiada.
- Nie denerwuj się tak. Szkoda, że do czegoś innego tak się nie śpieszysz – zgromiłam go wzrokiem. Chłopak zaśmiał się, chwycił za przedramię i zaczął prowadzić do łazienki.
- Na pralce leży bielizna, kosmetyki  i ubrania dla ciebie. Masz pół godziny i wchodzę tutaj, aby cię zabrać. Nie próbuj żadnych sztuczek – ostrzegł mnie. Zanim opuścił pomieszczenie, to wyjął klucz z zamka, abym nie mogła się zakluczyć. Kurwa. Będzie mógł tutaj wejść w każdym momencie, dlatego od razu ściągnęłam ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Po chwili wytarłam swoje mokre ciało jak i włosy. Wciągnęłam na siebie bieliznę i postanowiłam zrobić sobie lekki makijaż. Może i tylko ten debil będzie mnie widział, ale chcę wyglądać ładnie. Sięgałam już po suszarkę, aby zacząć suszyć włosy, ale drzwi niespodziewanie się otworzyły.
- No, no. Niezły masz tyłek – skomentował Horan.
- Wyłaź stąd! Nie minęło jeszcze pół godziny.
- To ci nie powiedziałem, że masz pół godziny odkąd postanowiłem cię rozwiązać? Pech. Nie masz wyboru i idziesz ze mną tak jak jesteś ubrana. Nie powiem, że wolałbym cię oglądać bez tej bielizny, ale tym też się zadowolę.  
- No chyba cię pojebało. Jak się ubiorę, to mogę gdzieś z tobą iść. Nie będę tak paradowała po twoim domu!
- A dlaczego nie?
- Idiota – powiedziałam i wściekła ruszyłam za nim. Zanim jednak zdecydowałam się za nim iść, to chwyciłam rzeczy, których nie zdążyłam na siebie nałożyć. Wróciliśmy do pokoju, w którym przesiedziałam ostatnie godziny.
- Nie karz mi znów siadać na tym krześle. Jest strasznie niewygodne.
- Nie mam zamiaru cię wiązać. Okna nie otwierają się, żaluzji nie da się podnieść, a jak opuszczę ten pokój, to i tak cię zakluczę.
- Zawsze mogę krzyczeć.
- Jak ktoś będzie miał mnie odwiedzić, to zwiążę ci ręce, nogi i zakleję usta.
- Kurwa, wszystko przemyślałeś.
- Nie jestem już taki głupi za jakiego mnie wszyscy uważają.
- Ja tylko myślę, że jesteś podły.
- Koniec gadania. Kładź się.
- Może chcę postać?
- Kładź się i nie wkurwiaj mnie.
- Mogę się chociaż ubrać? – zapytałam z nadzieją w głosie. Za ciepło tutaj nie jest, więc nie chcę zmarznąć.
- Nie – powiedział stanowczo. Popatrzyłam na niego z miną kota ze Shreka, ale go to nie ruszyło, bo patrzył na mnie z kamiennym wyrazem twarzy. Zrezygnowana położyłam się.
- Głodna jestem – powiedziałam. Chłopak przewrócił oczami i zaczął niebezpiecznie zbliżać się w moją stronę.
- Zaraz ci coś zrobię do jedzenia, ale najpierw musisz mnie pocałować. To będzie na razie twoja początkowa kara. Nie chce stosować niczego surowego lub wbrew twojej woli – no kurwa znalazł się dobroduszny.
- To będzie wbrew mojej woli.
- Ale nie tak bardzo jak seks ze mną.
-  Kurwa. Ja nie chcę.
- Bo się rozmyślę – warknął. Przewróciłam oczami i niechętnie przybliżyłam się do blondyna. Złożyłam na jego ustach krótki pocałunek. Nie wystarczyło mu to, bo zawisł nade mną i zaczął gwałtownie całować. Gdy nie odwzajemniałam tego, to warknął niezadowolony, więc znów byłam mu posłuszna, bo chciałam, aby to wszystko skończyło się tylko na pocałunkach. Nagle Horan przybliżył się najbliżej jak było to możliwe. Gdy chciałam go odepchnąć, to chwycił moją rękę i przytrzymał ją. W końcu oderwał się ode mnie. Miałam łzy w oczach, bo brzuch dawał o sobie znaki. Kolano, też musiało odezwać się w tym momencie.
- Tego mi właśnie brakowało. Nienawidzę Zayna za to, że zabrał mi ciebie i te twoje wspaniałe usteczka – cmoknął mnie w nie i zszedł ze mnie.  – Płacz ci w niczym nie pomoże. Zaraz wrócę z czymś do jedzenia – powiedział i wyszedł. Ja za to usiadłam w rogu łóżka i zaczęłam mocniej płakać. Ja chcę do Zayna. On nigdy nie zrobiłby niczego wbrew mojej woli, a Niall robi to cały czas. Czemu musiałam rozkochać w sobie akurat Nialla!? 
- Zrobiłem ci kanapki. Mam nadzieję, że będą ci smakować – powiedział jakoś miło, za miło. Wzięłam talerz i położyłam go sobie na kolanach. Otarłam łzy i wzięłam pierwszą kanapkę do ust. Była bardzo smaczna, więc zjadłam wszystkie trzy.
- A teraz śpij kochanie. Zajmie się tobą jak najlepiej – wyszeptał i pocałował mnie ostatni raz, zanim zasnęłam.

*Zayn*

- Jestem pewny, że w tym pokoju nie było żadnych szczurów, lecz moja Liv! Rozpoznam jej głos w każdej sytuacji – mówiłem chłopakom, lecz ci myśleli, że zwariowałem.
- Ale to coś za drzwiami jęczało. Te dźwięki Liv też już znasz? – spytał Hazz. Miałem ochotę mu w tym momencie przywalić.
- Spierdalaj. Ona na pewno miałam zaklejone usta i próbowała zwrócić na siebie uwagę w każdy możliwy sposób. Ja musze się upewnić, czy to była ona. Nie chcę, aby Horan ją dotykał.
- Chłopie, jesteś przewrażliwiony. Wątpię, że on może stać za tym wszystkim. Jak tak bardzo chcesz, to za 4 godziny przyjedziemy tu z powrotem. Podejdziemy do okna od pokoju i zajrzymy do niego, bo teraz nie możemy, bo się zorientuje, że jest coś nie tak jak nie będziemy długo odjeżdżali – powiedział Greg. Byłem mu za to wdzięczny. Nikt inny nie zaproponowałby tego. Nie myślałem, że mój szef może być aż tak spoko. Już nie będę po nim jeździł tak jak kiedyś. Potrafiłem nawet przez godzinę go obrażać jak zaszedł mi za skórę.
- Dzięki. Przyjedziecie z nami? – zapytałem resztę. Patrzyli na siebie porozumiewawczo. Już myślałem, że nie zgodzą się.
- Tak. Czego nie robi się dla przyjaźni – klepnął mnie w ramię Liam i wsiedliśmy wszyscy do auta.
- Jeżeli tutaj jesteś, to za 4 godziny będziesz już wolna – wyszeptałem w stronę domu. Wiem, że nie usłyszy tego moja księżniczka. To była tak jakby obietnica złożona Olivii, o której nie wie.
- Wsiadasz, czy będziesz gadał jeszcze w stronę tego okna? – zapytał trochę podenerwowany Louis.
- Już wsiadam – powiedziałem. Samochód ruszył, a ja pogrążyłem się w myślach. Ich głównym tematem była moja kochana Olivia Brown, która mam zamiar odzyskać jeszcze tego dnia. 


-----
Hej :) Co myślicie o rozdziale? Jak zachowanie Nialla? 

Od dziś informuję tylko te osoby, co pozostawią swój username, link do aska lub numer GG pod rozdziałem. Bardzo dziękuję tym osobom, co ciągle komentują. Jestem Wam bardzo wdzięczna. 

Rozdział pisany na szybko i nie sprawdzany. Przepraszam za błędy xx

Jak znajdą się czytelnicy, to w najbliższych dniach dodam prolog, bo już czeka na wstawienie :)

NOWY ROZDZIAŁ POJAWIŁ SIĘ RÓWNIEŻ NA YOU CHANGED ME: http://you-changed-me-zaynmalik.blogspot.com/2014/07/rozdzia-xii.html

środa, 2 lipca 2014

Rozdział XX

Gdy obudziłam się rano, to obok mnie nie było Zayna. Poszłam do jego pokoju i również go tam nie zastałam. Obeszłam cały dom i natknęłam się tylko na Patricie, która przygotowywała do szkoły najmłodszą z córek.
- Czego tak szukasz kochanie? – zapytała z troską.
- Nie widziałaś może Zayna? Pamiętam, że wieczorem z kimś rozmawiał przez telefon, ale nie wiem, czy położył się potem spać.
- Słyszałam jak wychodził wczoraj, ale nie wrócił do teraz – odpowiedziała zmartwiona.
- Jeżeli coś mu się stało, to będzie wyłącznie moja wina – bezradna usiadłam na krześle i schowałam twarz w dłoniach.
- Safaa idź już do samochodu, a ja zaraz do ciebie przyjdę i pojedziemy – zwróciła się do dziewczynki, która od razu spełniła prośbę swojej matki. – Nie masz się za co obwiniać. Też się o niego martwię, ale to duży chłopak i na pewno nic mu się nie stało, bo umie o siebie zadbać jak i o swoich bliskich. Na pewno siedzi teraz w szkole i przygotowuje się do zajęć – próbowała mi wmówić, że jest wszystko dobrze, choć tak naprawdę sama nie wierzy w swoje słowa. Posłałam jej lekki uśmiech i pobiegłam do swojego pokoju, aby zadzwonić do Zayna. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty i poczta głosowa. Spróbowałam jeszcze raz, ale tak samo jak poprzednio włączyła się poczta. Rzuciłam telefon na biurko i usiadłam na łóżku. Gdzie on może do cholery być? Dlaczego nie wrócił wieczorem do łóżka? Podciągnęłam koszulkę w której spałam i spojrzałam na mój posiniaczony brzuch.
- Gdybyś kurwa nie ty, to teraz byłabym z nim w drodze do szkoły – powiedziałam do brzucha. Świruję już! To nie jest normalne, że mówi się do jakieś części ciała. Niech on już wróci, bo jeszcze do psychiatryka mnie wyślą. Położyłam się na łóżko, przykrywając w tym czasie brzuch i zaczęłam płakać. Jeżeli jemu coś się stało lub w najgorszym wypadku już nie żyje, to się zabije!! Potne się na śmierć! A właśnie. Dawno tego nie robiłam. 
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Zerwałam się z łóżka i zaczęłam go szukać po całym biurku. Jak na złość go nigdzie nie było. Schyliłam się i znalazłam go za meblem, lecz przestał już dzwonić. Okazało się, że to był Niall. Nie miałam ochoty na  rozmowę z nim, więc nie oddzwoniłam.  Chłopak jednak nie zaprzestał na jednym telefonie, bo po chwili znów ujrzałam jego numer na wyświetlaczu. Postanowiłam odebrać.
- Czego? – zapytałam oschle.
- Mogłabyś powiedzieć swojemu chłoptasiowi, aby wziął te swoje cztery litery przyprowadził do bazy?
-Gdybym wiedziała gdzie on jest!
- Zwiał już od ciebie? Nie myślałem, że zrobi to tak szybko. Dawałem mu jeszcze tydzień.
- Spierdalaj Niall – powiedziałam i rozłączyłam się. Nie ma prawa wygadywać takich rzeczy jak ja tu się zamartwiam. Na policzkach poczułam coś ciepłego. To były moje łzy, które za wszelką cenę chciałam powstrzymać. Płakałam coraz mocniej. 
Po godzinie usłyszałam jak drzwi frontowe zamykają się z hukiem. Nie miałam pojęcia kto to mógł być, lecz nie przejęłam się tym, bo cały czas tylko modliłam się o to, aby ujrzeć mojego chłopaka przed sobą. Słyszałam jak ktoś idzie po schodach, a potem w kierunku pokoju, w którym się znajdowałam. Drzwi się gwałtownie otworzyły i moim oczom ukazał się Zayn. Nie wyglądał jednak tak samo. Miał twarz poobijaną, w niektórych miejscach porozcinane ręce. Przeraził mnie ten widok.
- O mój Boże! Zayn, co ci się stało? – zerwałam się z łóżka i podbiegłam do chłopaka, wtulając się w niego.
- Musiałem załatwić parę spraw – odparł i pocałował mnie w czoło.
- Dlaczego jesteś taki poobijany. Z kim się biłeś?
- Nie pozwolę, aby ktokolwiek bił moją księżniczkę.
- Harry cię tak załatwił?
- No a ja załatwiłem go jeszcze gorzej – powiedział z uśmiechem.
- Coś ty mu zrobił?! – krzyknęłam i odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość.
- Żyje, jeżeli ci o to chodzi.
- Pobiłeś własnego przyjaciela i to przeze mnie.
- To, że jest moim przyjacielem, nie oznacza, że może na ciebie podnieść rękę!
- Nie mogłeś najpierw ze mną porozmawiać? A w ogóle zajęło ci to całą noc?
- Pobiłem go rano, a wieczorem byłem w barze – dopiero teraz poczułam od niego alkohol.
- Alkohol w niczym nie pomaga.
- Dzięki niemu oberwał mocniej, a teraz chodź tu do mnie.
- Jak wytrzeźwiejesz, to możemy porobić co chcesz, a teraz masz się położyć i wyspać – zażądałam, a on prychnął pod nosem. – O co ci chodzi?
- Nie jestem śpiący, więc nie położę się. W ogóle nie mam na to ochoty.
- Jak chcesz, ale nie odzywaj się do mnie.
- Dlaczego?
- Ty się jeszcze pytasz dlaczego?! Nie ma cię całą noc, upiłeś się i pobiłeś z Harrym. Do tego Horan kazał ci się stawić w bazie, bo macie jakąś pieprzoną akcję, a ty nie masz jak tam się dostać. Żeby było jasne, nie puszczę cię tam w takim stanie! – krzyczałam. Na chłopaka twarzy malował się szok. Wkurzył mnie bardzo, więc nie mam zamiaru być dla niego kurwa miła!
- Osz kurwa. Zapomniałem. Ja muszę tam się jakoś dostać.
- Chyba cię pojebało?! W takim stanie sprzedawać narkotyki lub do kogoś strzelić. Nie pochwalam tego, ale nie dam rady cię z tego wyciągnąć.
-Możesz się na mnie obrazić, ale ja muszę tam jechać. Czy tego chcesz, czy nie – powiedział i wybiegł z pokoju. Popędziłam za nim, ale jest za szybki i zdążył już opuścić teren domu. Wściekła uderzyłam rękoma o ścianę. Dlaczego? Dlaczego, nie może odpuścić sobie jednego dnia? Nie jest aż tak bardzo pijany, ale jednak jest. Mogą do niego strzelić i nie odskoczy w odpowiednim momencie. Wściekła zadzwoniłam do Louisa.
- Cześć Liv. Zayn się znalazł?
- Cześć. Tak i właśnie w tej sprawie dzwonię. On biegnie do was jak dowiedział się, że dzisiaj jest jakaś akcja. Mógłbyś go ściągnąć, bo on nie jest do końca trzeźwy i boję się o niego?
- Jasne. Zaraz po niego wyruszę
- Dziękuję.
- Spoko. Muszę się tobie odwdzięczyć w jakiś sposób za to, co ci niedawno zrobiłem – po jego słowach wszystkie złe wspomnienia wróciły. W oku zakręciła mi się pojedyncza łza.
- Dziękuję jeszcze raz. Teraz jedź. Pa – rozłączyłam się i osunęłam po ścianie. Siedziałam jeszcze przez trzy godziny pod tą ścianą. W pewnym momencie ktoś wszedł do domu. Nie zdążyłam sprawdzić kto to, bo ogarnęła mnie ciemność.

*Zayn*

Wybiegłem z domu tak szybko jak mogłem, bo nie chciałem, aby Liv mnie zatrzymywała. W końcu chodzi też tu o nią. Dzisiaj mieliśmy sprzedać narkotyki kobiecie, którą widziałem na polanie i mówiła o mojej Olivii. Czuję, że ona jej coś zrobi, tylko nie wiem jeszcze co. W połowie drogi do bazy ściągnął mnie Louis. Byłem mu wdzięczny, że się pofatygował. Gdy zacząłem mu dziękować, to powiedział, że to Liv mu kazała po mnie wyjechać. Taka dziewczyna, to skarb. Nie wiem co bym zrobił, gdybym ją stracił.
- Wiesz co robimy?
- To co zwykle. Mówię, że płaci się z góry, obieram forsę, daję narkotyki i ostrożnie wycofuję się. Jeżeli coś pójdzie nie tak, to wkraczacie do akcji i rozwalacie wszystko co się rusza, oczywiście oprócz siebie nawzajem – powiedziałem to co zwykle, gdy to akurat tylko ja miałem sprzedawać to świństwo. Nikt z nas nie bierze. Chyba, że czasami Greg, ale to rzadko. Nie to co w The Wanted. Biorą regularnie. Raz nawet widzieliśmy ich na głodzie. Niemiły widok.
- Dobrze. Wiem, że jesteś lekko pijany. Może cię zastąpić?
- Dzięki stary, ale dam radę. Nie raz już byłem nietrzeźwy.
- Serio?
- No, tylko nie dało się po mnie poznać – powiedziałem dumny. Zawsze widzimy jak jeden z nas jest trochę upity, a jak komuś da się ukryć, to jest to wielkie wyróżnienie dla niego, bo okazał się być sprytnym.
- Malik znasz plan? – zapytał Greg, gdy wysiadłem z samochodu Lou.
- Oczywiście. Byłbym durniem, gdybym go zapomniał.
- I tak jesteś – zaśmiał się blondas. Spiorunowałem go wzrokiem.

Nie rozmawialiśmy już dalej, tylko wzięliśmy się do roboty. Zapakowaliśmy towar do bagażnika, każdy naładował broń i mogliśmy ruszać w drogę, która zajęła nam około dwudziestu minut. Przed wyjściem zostałem powiadomiony po raz setny o przebiegu akcji. Zapewniłem ich, że wszystko wiem, wziąłem torbę z prochami, z bagażnika i wszedłem do ciemnego magazynu. Przeszedłem pół budynku i natknąłem się na pewną kartkę. Nie zainteresowałem się nią za bardzo, lecz ujrzałem na niej imię mojej ukochanej. 


- Nieeeee!! – krzyknąłem załamany. Ja wiedziałem, że coś się stanie. Mówiłem im, że coś zrobią z Liv, ale nie, że ja sobie to wszystko zmyśliłem. Dlaczego? Co ja kurwa takiego zrobiłem, że zabrali mi akurat ją?! Oni musieli wiedzieć, że Olivia jest dla mnie najważniejsza w całym moim życiu. Jeżeli któryś z nich jej coś zrobi, to jaja im pourywam. A jeśli to jakaś podła ździra? Kurwa, kobiet się nie bije … W tym przypadku zrobię wyjątek. A co z chorobą mojej księżniczki? Jeżeli nie będzie zażywała leków, to jej stan się pogorszy. Kurwa, kurwa, kurwa.
Pobiegłem do chłopaków, którzy z gotowością wybiegli z auta. Patrzyli na siebie, nie wiedząc, co mają zrobić. Popatrzyłem na nich z bólem.
- Porwali moją księżniczkę – wyszeptałem. - Obiecuję, że ten kto to zrobił, nie pożyje długo na tym świecie – zapewniłem ich. Wszyscy zaoferowali mi swoją pomoc oprócz Nialla. Miałem gdzieś tego idiotę, więc nawet cieszył mnie fakt, że nie będzie nam wchodził w drogę. Jeszcze przez przypadek dostałby kulką w łeb. Zapakowaliśmy się do auta i wróciliśmy do bazy, gdzie analizowaliśmy wszystkie fakty. Może coś naprowadzi nas na miejsce, gdzie przebywa Liv? Zobaczymy. 



*Olivia*

Otwarłam powoli oczy. Z trudem to zrobiłam, bo powieki nadal miałam ciężkie. Byłam w ciemnym pomieszczeniu. Nie widziałam prawie nic, tylko kontury nieznanych mi mebli. Chciałam wołać o pomoc, ale usta miałam zaklejone taśmą klejącą. Po chwili ktoś wszedł do pokoju, w którym byłam i zapalił światło, które oślepiło mnie.
- Witam cię Liv – powiedziała Alex. – Masz gościa – powiedziała. Odsunęła się na bok, a potem wyszła. Moim oczom ukazała się znajoma postać, która stanęła naprzeciwko mnie. Popatrzyła mi prosto w oczy i z uśmiechem wypowiedziała zdanie, które niedawno usłyszałam od najważniejszej osoby w moim życiu.
- Mówiłem, że jeszcze będziesz moja i dotrzymałem obietnicy – wyszeptał z tym swoim czarującym uśmiechem. Postanowił ściągnąć mi z ust taśmę, która strasznie przeszkadzała w tym momencie. – On nie zrezygnuje z ciebie nigdy, więc przez te dni, które spędzisz tutaj, będę zajmował się tobą tak, że nie zapomnisz ich do końca życia, choćbyś bardzo chciała – powiedział i gwałtownie wpił się w moje usta. Chciałam go odepchnąć, lecz nie miałam jak, bo siedziałam przywiązana do krzesła, które było strasznie niewygodne. Jedynym moim było ugryzienie go, co zrobiłam. Chłopak odskoczył gwałtownie, po czym uderzył mnie z całej siły w twarz.
- Skurwiel! – krzyknęłam. Dostałam drugi raz, tym razem uderzenie spowodowało moją utratę przytomności.


-----
Hej kochani!
Na początek chciałam podziękować kochanej @awmyhazz! To ona poszukała i zmieniła szablon bloga. Jestem Tobie strasznie wdzięczna, bo teraz ten blog jakoś wygląda i łatwiej się czyta :)) DZIĘKUJĘ!



Co myślicie o rozdziale? Co może stać się dalej? Czekam na komentarze, które ostatnio zmalały :(

Jeszcze jutro spamujemy na TT z  #PolandNeedsOnTheRoadAgainTour2015 !!!

Dwa dni temu pojawił się nowy rozdział na http://you-changed-me-zaynmalik.blogspot.com/2014/06/rozdzia-xi.html zapraszam xx

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział XIX

*Zayn*

Wściekły ruszyłem na salę gimnastyczną, gdzie powinna przebywać Jade. Nie powinna rzucać się na Olivię. Przecież wie, że może skończyć jeszcze gorzej niż ostatnio. Zanim poznałem Olivię, odwiedzałem w tym samym  domu dziecka Stephanie, z którą przyjaźniłem się od wielu lat. Jade nie spodobało się coś w niej i zaczęła ją dręczyć. Na początku tego nie wiedziałem, bo Steph zatajała tą informację. Ale dowiedziałem się, bo podsłuchałem ich rozmowę, gdyż przyszedłem za wcześnie na spotkanie z przyjaciółką. Jade nieźle oberwała ode mnie, Nialla , Liama i Louisa. Hazz tylko nie chciał nam pomóc w odegraniu się na Jade, w końcu zakochał się w niej i zawsze był po jej stronie. Wmawiał wszystkim, że wymyśliłem to sobie, bo jego ukochana taka nie jest. Nagraliśmy ją, gdy dręczy innych i przekonał się co do niej. Wtedy odezwało się w Harrym drugie ja. Zaczął być taki jak ona, więc może dlatego teraz jest najbrutalniejszy podczas każdej akcji. Podczas jednej z nich, mieliśmy zabić małą dziewczynę – córkę wroga – lecz nikt oprócz Hazzy nie był w stanie tego zrobić. A teraz do rzeczy. Razem z chłopakami zaczailiśmy się pod jej pokojem, a potem pogroziliśmy i parę razy oberwała w twarz. Cały czas się śmiała, więc dostała od Nialla w brzuch, aż upadła i skuliła się na ziemi. Ostrzegliśmy ją, że ma zostawić w spokoju osoby, które są dla nas ważne, bo następnym razem wyląduje w szpitalu. Jak widać nie posłuchała. Kochałem Stephanie jak siostrę, którą po pewnym czasie straciłem przez Jade.
- Jade chodź tu do mnie – krzyknąłem, gdy wszedłem na lekcje wychowania fizycznego.
- Panie Malik! Proszę dołączyć do klasy, a nie uganiasz się za dziewczyną kolegi – powiedział, a moją wściekłość wzrosła. Ja i uganianie się za tą szmatą?! I co jeszcze.
- Nie uganiam się za tą nic nie wartą dziewuchą – odrzekłem i wróciłem do chłopaków.
- Hamuj się ze słowami. Może i coś znów zrobiła, ale nie masz prawa jej obrażać, gdy jest moją dziewczyną – podniósł swój głos Harry.
- Pogadamy o tym później. A po lekcjach pilnuj lepiej swojej dziewczyny – krzyknąłem, gdy rozbrzmiał dzwonek na przerwę. Odechciało mi się z nimi siedzieć, więc podszedłem do dziewczyny, która rozmawiała ze swoją przyjaciółką.
- Jade chodź, bo musimy poważnie porozmawiać. Nawet nie chcę słyszeć sprzeciwu – powiedziałem oschle i odeszłam trochę na bok, gdzie czekałem, aż blondynka zechce podejść. Po 5-ciu minutach księżniczka postanowiła w końcu podejść.
- Czego chcesz? – warknęła.
- Musiałaś przyczepić się Liv? Wiesz, że to źle się dla ciebie skończy.
- Póki jestem z Harrym, to gówno możecie mi zrobić – zaśmiała się. Nie wytrzymałem i podszedłem do niej bliżej i chwyciłem ją za bluzkę. W jej oczach nie zauważyłem strachu, lecz rozbawienie.
- Jeżeli jeszcze raz zbliżysz się do Olivii, to mnie popamiętasz do końca życia. Jeżeli znów coś zrobisz, aby Liv skończyła tak jak Stephanie, to obiecuję, że nie przeżyjesz kolejnej doby – powiedziałem, rzuciłem ją na ławki i skierowałem się do znajomych, którzy patrzyli na mnie z zadowoleniem.
- Masz szczęście, że Hazz tego nie widział – zauważył Liam.
- Najwyżej oberwałby w twarz jakby się rzucał. Nie chcę stracić Olivii. Wystarczy, że ta suka przyczyniła się do straty Steph – odparłem smutno. Nagle przypomniałem sobie wszystkie chwile spędzone z dziewczyną, która niedawno zajmowała miejsce Liv.
- Wiemy ile znaczyła dla ciebie Stephanie, ale jej już z nami nie ma i nie będzie – powiedział Louis i poklepał mnie po plecach. Chciałem już coś powiedzieć, ale odezwał się nauczyciel.
- Podzielcie się na drużyny wraz z dziewczynami i gramy w zbijaka. Wybiera Zayn i Jade – gdy usłyszałem imię tej szmaty, to szykowałem już w głowie plan jakby ją tu przez przypadek uderzyć, aby trafiła do pielęgniarki. – Najpierw wybiera Zayn po 6 osób, potem Jade i na zmianę po jednej – dodał.
- No to zaczynamy. Niall, Louis, Liam, Alex, Amanda i Juliet. Teraz ty – ostatnie słowa skierowałem do mojego największego wroga  od dziś.
- Harry, James, Oscar, Bart, Ben i Andy.
- A dziewczyn, to już nie wybierasz? Myślisz, że będą od ciebie lepsze? – zapytałem, a klasa wybuchła śmiechem, tylko Jade i Harry byli wściekli.
- Zamknij ryj.
- Proszę o spokój! Zayn wybieraj dalej – rozkazał nauczyciel. Wybrałem większość dziewczyn i gra rozpoczęła się. Na razie wygrywaliśmy o jedną osobę. Niestety Jade zbiła Alexa, czyli tego najlepszego, więc musiałem zacząć działać.
- Liam podaj! – krzyknąłem i wyciągnąłem ręce, aby złapać piłkę. Przyjaciel podał piłkę. Rzuciłem piłką prosto pomiędzy oczy Jade, która pod wpływem uderzenia upadła. Harry jako dobry chłopak do niej podbiegł, a ja wraz z innymi chłopakami śmialiśmy się w najlepsze.
- Styles zanieś ją do pielęgniarki, a Zayn do mnie.
- Słucham?
- Zrobiłeś to specjalnie? – zapytał, a wręcz oznajmił.
- Nie. Chciałem ją tylko zbić, a że dostała pomiędzy oczy, to już przypadkowo.
- Powiedzmy, że ci wierzę, a teraz kończcie grę – zażądał. Z szerokim uśmiechem wróciłem na właściwą część sali.

*Olivia*

Poczułam się lepiej, więc mogłam wrócić na lekcje. Po drodze spotkałam Harry’ego, który niósł na rękach Jade. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Komu jest życie niemiłe i zrobił takie coś?! Mam nadzieję, że nie Zayn.
- Co się tak gapisz suko – powiedziała Jade. Miałam ochotę jej przywalić, ale ktoś mnie wyprzedził. Niestety ja oberwałam,  a nie ona. Harry położył na chwilę swoją dziewczynę na ławkę, a do mnie podszedł, przycisnął mnie do ściany i zaczął bić. Najpierw oberwałam po brzuchu, a potem standardowo w kolano. Zgięłam się w pół i osunęłam po ścianie. Za co to kurwa?! Przecież nic jej teraz nie zrobiłam.
- I tak wiem, że to było specjalnie i ty to wymyśliłaś, bo Zayn jest na to za głupi – warknął Harry, po czym odszedł wraz z półprzytomną Jade. Czyli jednak Zayn coś zrobił. Nie chcę dostać kolejny raz, więc nikt nie dowie się o tym, co przed chwilą się stało. Przykuśtykałam na salę i usiadłam na tak zwanych trybunach. Wysłałam Zaynowi wymuszony uśmiech, aby myślał, że jest wszystko okej.  Przez najbliższe pół godziny słuchałam muzyki i podziwiałam mojego chłopaka.
- Na dzisiaj koniec. Za 15 minut będzie koniec lekcji, więc możecie już iść do szatni. Do widzenia – w odpowiedzi każdy coś mruknął pod nosem. Ja również poszłam do szatni, aby zabrać swoją torbę. Później usiadłam na ławkach przed szatnią męską i czekałam na wyjście mulata. Gdy wyszedł z szatni, to ruszyliśmy przed szkołę, gdzie czekała na nas jego matka.
- Jak się czujesz? – zapytał chłopak z troską.
- Już mnie nic nie boli – skłamałam. Naprawdę cholernie bolał mnie brzuch i trochę kolano. Nie mogłam się przyznać, bo skończyło by się to znów oberwaniem od Harry’ego.
- Cześć Pat – przywitałam się z kobietą, gdy usiadłam wygodnie na tyłach samochodu.
- Cześć. Jak minął dzień w szkole?
- Dobrze – odpowiedziałam krótko. Przecież nie powiem jej, że trafiłam do pielęgniarki, potem jej syn coś zrobił Jade, a potem znów dostałam, tylko że od Hazzy.
- Dziewczynki są w domu? – zapytał Zayn matki, która długo mu nie odpowiadała. – Mamo?
- Przepraszam. Zamyśliłam się. O co pytałeś?
- Czy dziewczynki są już w domu?
- Kończą za dwie godziny, bo Safaa poszła na tańce, a Waliya na gitarę, a Doniya na śpiew – przez dalszą drogę rozmyślałam, czy powiedzieć prawdę i nie słuchałam rozmowy Pat z synem. Widziałam tylko na ich twarzach szerokie uśmiechy. Nie pasuję do tej rodziny. Oni są ciągle uśmiechnięci, a ja smutna i zamyślona.
- Jadę na chwilę do biura, a potem po dziewczynki, więc zróbcie sobie jakiś obiad. Będziemy za jakieś 3 godziny. Yaser wróci późno, więc dom jest cały do waszej dyspozycji. Tylko grzecznie – po wypowiedzeniu ostatnich słów, odjechała.
- To co gotujemy? – zapytał Zayn, gdy weszliśmy do środka.
- Może pizze? Dawno nie jadłam własnej roboty, tylko ciągle zamawiałam.
- Co tylko sobie życzysz – powiedział. Wyjął zeszyt z przepisami Pat i zaczęliśmy szukać tego, co potrzebujemy.  Po chwili wyciągaliśmy już potrzebne składniki. Ja robiłam ciasto, Zayn tarł ser, kroił paprykę i inne dodatki. Nie mogłam się powstrzymać i rzuciłam w chłopaka mąką. W wyniku z czarnej koszulki zrobiła się biała.
- Kochanie? Mam wielką ochotę, aby cię przytulić – powiedział i przywarł do mnie. Moja dżinsowa koszula już nie była taka piękna. Gdzieniegdzie miała ślady od mąki, ale nie było tak źle jak u Zayna.
- Teraz będziesz skazana na podziwianie mojej klaty, bo nie chce mi się iść do góry po świeżą koszulkę – odparł chłopak i ściągnął swoją koszulkę. Gdy zobaczyłam jego tatuaże, to aż wciągnęłam głośno powietrze. – Podoba ci się, to co widzisz, co? – powiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Bardzo, ale zastanawia mnie jedno.
- Co?
- Dlaczego Pat pozwoliła ci zrobić aż tyle tatuaży! Masz dopiero 17 lat.
- Na początku tego nie popierała, lecz po pewnym czasie powiedziała, że ja będę wytatuowanym staruszkiem, a nie ona, więc co jakiś czas mam nowy – wyjaśnił.
- Też bym chciała mieć, tylko że na nadgarstku.
- Dlaczego akurat tam?
- Aby ukryć co nieco, ale też bo podobają mi się na nadgarstkach.
- Proszę, pokarz je – poprosił ładnie. Niechętnie pokazałam mu lewą rękę. Na jego twarzy był wymalowany szok.
- Nie chcę o tym rozmawiać. Może kiedyś ci powiem – powiedziałam szybko i wzięłam się za nakładanie ciasta na blachę.
- Dobrze, nie będę nalegał. Idź umyj ręce, a ja nałożę dodatki i wsadzę do piekarnika – dał mi całusa, a ja poszłam do łazienki. Nie zajęło mi to dużo czasu. Gdy wróciłam do kuchni, to Zayn kłócił się z Harrym, który musiał przed chwilą przyjść.
- Przestańcie się kłócić! O co wam w ogóle chodzi?! – krzyknęłam najgłośniej jak się dało.
- Ten matoł uderzył Jade piłką i musiała pojechać do szpitala na prześwietlenie – krzyczał Hazz. Popatrzyłam na Zayna z żalem. Nie musiał czegoś takiego robić! Teraz to będę nieżywa.
- Idź już lepiej Harry, bo jeszcze niepotrzebnie pobijecie się. Chodź – zwróciłam się do loczka i odprowadziłam go do drzwi.
- Powiedziałaś mu o tym na korytarzu? – zapytał, a w jego oczach zobaczyłam strach. Pokiwałam przecząco głową, bo nie miałam ochoty na rozmowę z nim. – Niech to zostanie pomiędzy naszą trójką, bo inaczej już nigdy nie zobaczysz Zayna – wyszeptał i wyszedł. Osunęłam się po ścianie i zaczęłam cicho łkać. Dlaczego to spotkało akurat mnie? Dlaczego, kurwa …
- Kochanie idziesz? – usłyszałam wołanie Zayna, więc szybko podniosłam się z ziemi, otarłam łzy i poszłam do niego.
- Wszystko w porządku?
- Tak.
- Nie kłam.
- Nie kłamię. Po prostu nie mam humoru – powiedziałam i udawałam, że interesuje mnie rosnące ciasto w piekarniku. Chłopak podszedł do mnie i swoje ręce położył na mym brzuchu. Nie powiem, że to nie zabolało, ale nie mogłam pokazać po sobie, że coś mi jest.
- Boli cię jeszcze coś?
- Nie – po raz kolejny skłamałam. Chciał coś powiedzieć, ale budzik na piecu zaczął dzwonić. Wyłączyłam piec i wyjęłam pizze, która pachniała przepięknie.
- Wyjmę talerze, a ty pokrój ją – rozkazałam. Po niecałych dwóch minutach już siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się pizzą. Po posiłku pozmywałam, a potem zrobiliśmy wspólnie lekcje.
- Jutro wytłumaczę ci biologię, bo dziś już nie mam sił – powiedział chłopak. Poszliśmy do salonu, w celu obejrzenia jakiegoś filmu. Trafiliśmy na jakieś romansidło. Nie interesowało to nas, bo za chwilę leżałam pod Zaynem, który całował mnie bez opamiętania. Nie mogłam się poddać chwili, bo brzuch dawał o sobie znać.
- A coś ty taki nie wyżyty? – zaśmiałam się.
- W szkole muszę być grzeczny, ale teraz jak jesteśmy sami w dom, to trzeba skorzystać z okazji – powiedział i znów chciał mnie pocałować, ale przeszkodził mu w tym głos Pat.
- No już nie jesteście sami w domu, więc zejdź lepiej z niej, bo jak wejdzie Safaa, to jej tłumaczył, czemu przygniatasz Liv – gdy skończyła mówić, to Zayn odskoczył jak poparzony.
- Cześć wam! Czemu Zayn paradujesz bez koszulki? Oszczędź nam tego widoku – powiedziała radośnie Waliya.
- Właśnie, Zayn. Czemu jesteś bez koszulki? – zapytała Pat. Nie mogłam wyrobić ze śmiechu. Chyba częściej musze rzucać w niego mąką.
- Robiliśmy pizze z Olivią i moja koszulka nagle stała się biała – tłumaczył.
- Ale mój synek jest zbyt leniwy, aby iść do swojego pokoju i się ubrać – dokończyła z uśmiechem.
- Zostało jeszcze trochę tej pizzy? – zapytała Safaa, która weszła do salonu.
- Tak. Zaraz ci nałożę, bo jest w piekarniku i nie chcę, abyś się poparzyła – powiedziałam i ruszyłam swoje cztery litery, aby zaraz znaleźć się w kuchni. Wyciągnęłam jeszcze ciepłą blachę i nałożyłam dziewczynce resztę jedzenia.
- Dziękuję siostro – powiedziała i wyszła. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Akurat na moje nieszczęście musiał przyjść Zayn.
- Co się stało kocie? – zapytał z troską.
- Safaa nazwała mnie siostrą. Zawsze chciałam mieć siostrę, ale nie myślałam, że trafię do domu dziecka, potem rodzice mojego chłopaka mnie adoptują i to jeszcze na jakieś dziwnej umowie, w której jest, że nie jestem spokrewniona w żaden sposób tylko z tobą – wytłumaczyłam powód moich łez. Chłopak uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie z całych sił.
- Kocham cię Zayn i proszę nie zostawiaj mnie.
- Też cię kocham i obiecuję, że na zawsze będziesz moja – wyszeptał i ucałował mnie w czubek głowy.
Resztę dnia przeleżałam w pokoju z Zaynem. On pisał z chłopakami, oprócz z Harrym, a ja robiłam mu zdjęcia i przerabiałam je na różne sposoby. Potem włączyłam laptopa i zrobiłam z nich wszystkich kolaż, który ustawiłam sobie na tapetę.
- Jestem już śpiąca, więc idę spać. Pa – pożegnałam się z chłopakiem całusem w policzek i ruszyłam do pokoju. Od razu skierowałam się do łazienki, która mam w pokoju. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Umyłam starannie swoje ciało, po czym wyszłam z kabiny i osuszyłam się. Naciągnęłam na siebie świeżą bieliznę i szukałam za dużej koszulki, którą  położyłam na szafie jeszcze rano. Niestety nie znalazłam jej, więc opuściłam łazienkę i podeszłam do komody przy której wisiało wielkie lustro. Spojrzałam na mój brzuch i się przeraziłam. Było mocno posiniaczone. Chciałam to jak najszybciej zakryć koszulką, więc założyłam ją w tempie ekspresowym. Zayn za cholerę nie może tego zobaczyć. O wilku mowa. Właśnie wszedł do mojego pokoju bez pukania.
- Pomyślałem, że mogę z tobą spać, bo na dworze szaleje burza, a wiem, że się jej boisz – po jego słowach spojrzałam na okno. Miał racje. Na dworze grzmiało i błyskało się.
- Jesteś kochany, że o mnie pomyślałeś. Możesz, a nawet musisz ze mną spać – powiedziałam przestraszona. Odkąd w dom moich rodziców uderzył piorun, przez co się zapalił, boję się strasznie burzy i zawsze ktoś musi wtedy ze mną spać.
Położyłam się na końcu łóżka, co nie spodobało się Zaynowi, więc przyciągnął mnie do siebie. Pisnęłam z bólu. Szybko zakryłam swoją buzię i udawałam, że już śpię. Cieszyłam się w duchu, że chłopak w to uwierzył, lecz za chwilę poczułam pustkę obok mnie. Otworzyłam oczy i ujrzałam chłopaka przede mną, który właśnie chciał odsłonić moją koszulkę.
- Co ty robisz? – pisnęłam i odsunęłam się.
- Proszę, pokarz brzuch – poprosił, ale ja nie pozwoliłam mu.
- Jak nie po dobroci, no to siłą – powiedział, ale ja nie wiedziałam o co mu chodzi. Chłopak wszedł na łóżko, usiadł mi na nogach i przytrzymał jedną ręką nadgarstki. Drugą zaś podciągnął koszulkę do góry. Do moich oczu napłynęły łzy.
- O cholera. Zajebie tego, kto ci to zrobił!! – krzyknął najgłośniej jak się da. W wyniku do pokoju szybko wparowała Pat. Ujrzała mój brzuch i zaczęła płakać.
- Coś ty jej zrobił Zayn! – krzyknęła, weszła w głąb pokoju i zakluczyła drzwi. Nie dziwę jej się, że tak pomyślała, bo nadal siedział na moich nogach i przytrzymywał moje nadgarstki.
- To nie ja do cholery! Zabolał ją brzuch jak ją przyciągnąłem do siebie. Nie chciała pokazać, więc musiałem coś zrobić, aby sprawdzić, czy wszystko jest okej – tłumaczył się matce, a ona tylko kręciła głową  z niedowierzaniem.
- Kto ci to zrobił kochanie? – zapytała łagodnie. Nie miałam siły, aby cokolwiek powiedzieć. Chłopak zszedł ze mnie i przytulił, uważając na brzuch.
- Proszę powiedz – błagał. Widziałam w jego oczach smutek i żal, ale nie mogłam nic powiedzieć.
- Nie mogę, bo dostanę jeszcze bardziej. Nie chcę znów mieć posiniaczony brzuch i do tego większy problem z kolanem – Zayn jak na zawołanie oderwał się ode mnie i ukucnął przy mojej nodze.
- Dostałaś jeszcze mocniej. Jak wychodziłem od pielęgniarki, to miałaś tylko lekko spuchnięte kolano, a nie aż tak – powiedział wkurzony.  - Kto? – warknął wściekły. Nie wiem, czy na mnie, czy na tą osobę, która mnie tak urządziła.
- Nie mogę powiedzieć – wyszeptałam.
- No kurwa kto – powtórzył, ale tym razem zsunął się na ziemię i byłam pewna, że leciały mu łzy.
- Pat, wyjdź proszę. Ja wszystko powiem, tylko wyjdź – poprosiłam. Kobieta zrobiła to bez żadnych sprzeciwów, tylko powiedziała, że jutro nie pójdę do szkoły.
- Są tylko dwie osoby, które mogły ci to zrobić. Jade lub Harry – powiedział, chwycił za telefon i wszedł do mojej łazienki, zamykając ją na klucz. Nie wiem z kim rozmawiał, bo z wycieńczenia zasnęłam.

-----
Cześć! Jestem z siebie dumna. Nie dość, że udało mi się napisać rozdział szybciej o tydzień, to jeszcze jest o wiele dłuższy od poprzednich :)
Jak wrażenia po rozdziale? Chciałabym wiedzieć, czy się spodobał, czy nie, co się najbardziej spodobało itd. 
Proszę komentujcie :) Chciałabym zobaczyć, że warto było spędzić te parę godzin przed laptopem i napisać o wiele więcej. 
Na razie nie odwołuję tego, że rozdziały będą co dwa tygodnie, bo do końca nie wiem co z pisaniem. 
To chyba tyle. Przepraszam za błędy xx

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział XVIII


- Możemy już jechać? - zapytałam, bo chciałam uniknąć rozmowy z Zaynem o podsłuchiwaniu.
- Tak, tylko wezmę torebkę - powiedziała Patricia. Nie czekając na nikogo, wyszłam z domu.
- Możemy porozmawiać?
- Nie chcę Zayn o tym rozmawiać. Usłyszałam, to co usłyszałam i koniec tematu. Dobrze? Chcę chociaż ten dzień przeżyć bez rozwiązywania jakichkolwiek problemów - poprosiłam go, a wręcz błagałam.
- Dobrze, a w ogóle przepraszam, że to przed tobą zataiłem - chciałam już powiedzieć, że nie ma za co przepraszać, ale nagle wyszła radosna Pat, która kazała nam wejść do samochodu. Posłusznie zrobiliśmy, to co kazała i przez całą drogę nikt się nie odezwał.
- Przyjadę po was, więc nie próbujcie wracać na piechotę do domu - oświadczyła kobieta, po czym odjechała. Odnaleźliśmy wzrokiem chłopaków i wolnym krokiem zaczęliśmy zmierzać w ich kierunku. Niestety zatrzymała nas Jade.
- No kogo my tu mamy. Już myślałam, że tutaj nie wrócisz, bo tak bardzo załamałaś się z powodu rozstania z Niallem - powiedziała, a potem zaczęła się śmiać.
- Byłam w szpitalu, więc na szczęście nie widziałam tej twojej krzywej mordy - odparłam i szłam dalej.
- Cześć Liv. Jak się czujesz? - zapytał Louis.
- Siema. Bywało lepiej, ale jest okej.
- Przepraszam cię sama wiesz za co - powiedział speszony.
- Yhym. Tylko następnym razem jak będziesz chciał mnie zabić, to postaraj się bardziej, abym nie musiała już tu wracać.
- O co ci chodzi? - zapytał Niall.
- Nic. A tak na marginesie, to nie będę już nigdy twoja. Wiem, co powiedziałeś do Zayna w szpitalu i chciałam cię uświadomić, że mam plany być bardzo długo z moim chłopakiem, a nie z tobą - powiedziałam wściekle. Chciałam mu przywalić do tego, ale Zayn mnie odciągnął.
- Powiedziałaś co chciałaś, ale lepiej nie rób już nic więcej.
- Mam rozumieć, że jesteś z Zaynem?!
- Nom.
- Zdrajca - skierował te słowa do mojego chłopaka, po czym poszedł w stronę klasy od matematyki.
- Gratulujemy wam - powiedział Liam. Uśmiechnęłam się do nich i obróciłam się na chwilę. Do nas szła wściekła Jade. Chyba lepiej dla mnie, abym stąd poszła.
- Idziemy Zayn? - zapytałam szybko, sprawdzając jak daleko jest dziewczyna.
- Coś jest nie tak, że chcesz już iść? - w odpowiedzi pokazałam mu na Jade, której para wylatywała z uszu z gniewu.
- Okej. Widzimy się za godzinę na dużej przerwie - powiedział mulat i pociągnął mnie za sobą. Gdy stwierdziłam, że jestem w bezpiecznej odległości od niech, to postanowiłam się odezwać.
- Nie myślałam, że po tych słowach będzie aż tak wściekła.
- Jade należy do tych osób, które wszystko bardzo mocno biorą do siebie, a potem chodzą wściekłe. Teraz jak powie wszystko Harry'emu, to może chcieć się na tobie odegrać, więc przez najbliższe dni bądź grzeczna jak nie chcesz wrócić do szpitala. Nie żebym cię nie obronił przed nim, ale nie zawsze będę przy tobie, a ona też może ci coś zrobić w toalecie.
- No wsadzi moją głowę do sedesu i mnie utopi - zachichotałam, a Zayn spojrzał na mnie groźnie.
- Proszę bądź ostrożna i nie zadzieraj już z nią - odparł i dał mi całusa w czoło. Na ten gest szeroko się uśmiechnęłam.
Pierwszą lekcją była biologia. Jak ja nienawidzę tego przedmiotu. Jeszcze się okazało, że było jakieś zadanie domowe, o którym kompletnie nie wiedziałam i dostałam jedynkę. Zayn nie był lepszy, bo też dostał jeden, ale on chociaż wiedział, że coś było zadane.
- Nie przejmuj się. To tylko jedynka - powiedział z uśmiechem Zayn.
- Łatwo ci mówić. Ty sobie jeszcze radzisz z materiałem, ale ja nie. Jak będę jeszcze zgarniała pały za brak zadań, to mnie usadzi.
- Nie usadzi. A teraz udawaj, że słuchasz, bo jakoś dziwnie na nas patrzy- odparł. Miał rację. Pan Stevens spoglądał na nas gniewnie. On nie lubi, gdy uczniowie rozmawiają mu na lekcji, więc na pewno dlatego. Dzisiaj było mieliśmy o nerwach. Grać to ja na nich umiem, ale gorzej z wiedzą o nich.
- Pomożesz mi z tym? - zapytałam mojego towarzysza z ławki, na końcu lekcji.
- Z przyjemnością.
- Na dziś to już koniec. Możecie się spakować i w ciszy czekać na dzwonek. Przypominam, że na następnej lekcji będzie kartkówka z dzisiejszej lekcji - wszyscy wydaliśmy dźwięk niezadowolenia. Wiele osób nie przepadało za kartkówkami, które robił pan Stevens, ponieważ były bardzo trudne i jedynie kujony dostawały 5-tki, gdyż innym nie udało się napisać wyżej niż 3.
W klasie rozbrzmiał dzwonek oznaczający przerwę i po chwili nie było już nikogo w klasie oprócz mnie, Zayna i nauczyciela od biologii.
- Panienko Brown, mogłabyś na chwilę do mnie podejść? - zapytał nauczyciel.
- Tak, oczywiście - zwróciłam się do niego. - Poczekaj na mnie przed klasą - poprosiłam chłopaka, który od razu wyszedł z klasy.
- Dlaczego nie było cię przez dłuższy czas na zajęciach? Masz pełno zaległości i niezaliczonych kartkówek. Dzisiaj jeszcze otrzymałaś jedynkę za brak zadania domowego. Czyżbyś urządziła sobie wagary? Jak tak, to będę zmuszony powiadomić dom dziecka - chciał coś jeszcze dodać, ale w odpowiednim momencie przerwałam mu.
- Nie mieszkam już w domu dziecka od dłuższego czasu, byłam przez cały czas w szpitalu i nie miałam jak się uczyć i nie zdążyłam przepisać wszystkich lekcji. Zayn mi pomoże z nadrobieniem materiału, więc nie ma pan, co się martwić - uspokoiłam go.
- Ale pan Malik również przez ten czas nie chodził do szkoły.
- W takim razie będziemy nadrabiali razem. Mógłby mi pan na następną lekcje przygotować listę z zakresem materiału, który mam zaliczyć? Nie mam za dobrych kontaktów z tą klasą, więc będzie mi trudno zrobić to samej.
- No dobrze. Tylko jak nie pójdzie ci kartkówka, którą zrobię na następnej lekcji, to dostaniesz trudniejsze pytania niż klasa, bo musisz się wykazać, że coś umiesz.
- Postaram się napisać jak najlepiej.
- Mam taką nadzieję, a teraz leć na przerwę. Do widzenia.
- Do widzenia - pożegnałam się z panem Stevensem i ruszyłam w stronę placu, na którym najprawdopodobniej odbywa się duża przerwa. Nie myliłam się, bo cała szkoła znajdowała się właśnie tam. Zauważyłam chłopaków, więc zaczęłam kierować się w ich stronę, jednak z nimi siedziała Jade. Nie wiedziałam, czy tam iść, czy lepiej zostać w bezpiecznej odległości od niej, tak jak kazał mi Zayn. Siedział razem z nimi, więc nie powinna nic mi zrobić.
- Cześć - przywitałam się po raz drugi tego dnia i usiadłam obok mojego chłopaka, który od razu przeniósł mnie na swoje kolana i ucałował w policzek.
- Słodko razem wyglądacie - powiedziała dziewczyna i popatrzyła z uśmiechem na blondyna. Popatrzyłam na nich ze zdziwieniem.
-  O co wam chodzi?
- Nam? O nic. Powiedziałam, to co uważam.
- Tylko, że takie słowa nie mogłyby nigdy paść z twoich ust.
- Jak widać padły, a teraz się zamknij - chciałam wstać, ale Zayn przyciągnął mnie bardziej do siebie. Super. Zostałam uziemiona.
- Na których lekcjach macie wf? - zapytał Hazz.
- Za dwie godziny, bo mamy jeszcze matematykę i język angielski - powiedział Niall, który jako jedyny z reszty chłopaków, chodzi z nami do klasy. Na biologii był tak cichy, że praktycznie o nim zapomniałam.
- Zmienili nam plan i okazało się, że wychowanie fizyczne mamy razem z wami i chcieliśmy się upewnić, czy to prawda.
- Mamy grać w zbijaka, więc będzie niezła zabawa - zauważył Louis. Potem chłopacy rozmawiali o wf-ie, a gdy Jade poszła do swoich przyjaciółek, to zaczęli temat akcji. Nie interesowało mnie to tak bardzo jak kiedyś, więc włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam piosenkę Ariany Grande i Iggy Azalea "Problem", którą ostatnio bardzo często słucham. W szpitalu nie miałam za bardzo co robić, więc szukałam na YouTube piosenek, które mogłabym ciągle słuchać. Tak trafiłam właśnie na tą. Znalazłam jeszcze jedną super piosenkę Iggy, ale nie mogę przypomnieć sobie tytułu. W pewnym momencie Zayn zaczął dźgać mnie po żebrach.
- Co  jest?
- Dzwonek już zadzwonił.
- Za szybko ten czas leci - odparłam i niechętnie zeszłam z kolan chłopaka. Schowałam słuchawki do kieszeni i całą szóstką wróciliśmy do budynku szkoły. Rozstaliśmy się w pewnym momencie, bo jedni mają zajęcia w sali matematycznej, a inni w biologicznej.
Lekcja matematyki i angielskiego minęła bardzo szybko. Nie wiem kiedy, ale już znajdowałam się w szatni i odkładałam do szafki moją torbę. Zamknęłam ją i ruszyłam na salę gimnastyczną, bo nie mam zamiaru patrzeć jak inne dziewczyny przebierają się. Dałam pani Sykes zwolnienie i usiadłam na trybunach. Po niecałych trzech minutach z szatni chłopców wyszedł Zayn. Chciał do mnie podejść, ale zatrzymał go pan Green. Rozmawiał z nim tak długo, aż ostatni chłopak nie wszedł na sale.
- Brown chodź tu na chwilę do mnie! - krzyknął pan Green. Podbiegłam do niego szybko, lecz to nie było dobre, bo zaczęło mnie boleć kolano.
- Słucham?
- Chciałem tylko sprawdzić, czy to prawda, że masz problemy z kolanem.
- Serio? Niepotrzebnie ruszałam się z miejsca.
- Dobra, teraz to na serio. Mogłabyś iść z Jade do pani sekretarki po nowe stroje drużyny? - poprosił nauczyciel. Serio z Jade?! Chyba pana coś boli.
- A nie mogłabym iść sama?
- Albo ze mną? - wtrącił się Zayn.
- Przecież cię nie zabije. Im szybciej pójdziemy, tym szybciej wrócimy - powiedziała dziewczyna i opuściła sale gimnastyczną. Nie miałam wyboru, więc poszłam za nią. Gdy odebraliśmy stroje, to niespodziewanie Jade przyparła mnie do ściany.
- Jeżeli jeszcze raz odezwiesz się do mnie w taki sposób jak rano, to pożałujesz - warknęła, po czym uderzyła mnie w kolano. Opadłam na ziemię z bólu, upuszczając przy tym stroje dla chłopaków.
- Posiedź sobie tutaj i wszystko przemyśl - powiedziała i odeszła. Zayn miał rację, że może mi coś zrobić. Nie myślałam, że coś takiego! Siedziałam na tej podłodze i łkałam z bólu. Uderzyła mnie naprawdę mocno. Oby nic mi nie uszkodziła, bo zabiję. W pewnym momencie postanowiłam się podnieść. Ledwo co zdołałam to zrobić. Doczłapałam się po paru minutach na salę. Nikt mnie nie zauważył, więc spróbowałam wejść po schodkach na trybuny, lecz niestety kolano zaczęło jeszcze bardziej boleć, więc upadłam. Od razu obok mnie znalazł się Zayn.
- Kochanie co ci jest? Dlaczego płaczesz? - pytał zmartwiony. Spojrzałam na niego i widziałam w jego oczach niepokój.
- Jade - wyszeptałam, przytuliłam się do niego i rozpłakałam jeszcze bardziej.
- Zaniosę cię teraz do pielęgniarki, a z Jade porozmawiam później - powiedział i podniósł mnie.
- Pomóc ci Zayn? - zapytał Louis.
- Dzięki Lou, ale nie trzeba. Postaraj się tylko, aby Jade nie opuściła szkoły - chłopak kiwnął głową.
Pielęgniarka dała mi silne leki przeciwbólowe i kazała leżeć u niej w gabinecie do czasu, aż kolano nie przestanie boleć. Obejrzała je i powiedziała, że trochę spuchnie, więc będę musiała smarować je maścią oraz nosić opaskę uciskową, bo podobno ma mniej boleć.
- Zayn wracaj na wf, bo nie chcę, abyś przeze mnie miał zaległości.
- Chrzanić to. Zostanę z tobą tak długo jak trzeba.
- Proszę, idź. Poradzę sobie.
- No dobrze, ale jak coś to pisz - powiedział i cmoknął mnie w usta.
- Do widzenia - pożegnał się z pielęgniarką i wrócił na lekcje.
- Masz wspaniałego chłopaka - powiedziała pani pielęgniarka.
- Wiem - odparłam z uśmiechem.

-----
Hej kochani! :) I jak rozdział? Dzisiaj jest dłuższy niż zwykle, bo miałam wenę. Chciałam jeszcze napisać dalej perspektywę Zayna, ale jednak postanowiłam zostawić to na kolejny rozdział. 
Jak oceny? Powystawiane już? :)

Dziękuję za ostatnie komentarze, które bardzo mnie motywują i przepraszam za błędy xx