czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział XV

PROSZĘ PRZECZYTAJCIE NOTKE POD ROZDZIAŁEM!! A TERAZ MIŁEGO CZYTANIA :)


*Olivia*

Obudziłam się bardzo wcześnie jak na mnie. Od razu moje myśli skierowały się ku Niallowi. Gdyby nie ja, to nadal byłby tym dobrym, słodki człowiekiem. A teraz jest potworem. Może przesadziłam, ale trochę tak się zachowuje. Nie mogłam znieść myśli, że to właśnie przeze mnie taki jest. Jak wyjdę ze szpitala, to pojadę do niego i z nim porozmawiam. Nie ważne czy przy okazji mnie zabije. Chce tylko z nim porozmawiać. Po dziewiątej pielęgniarka przyniosła mi śniadanie. Nie miałam ochoty na jedzenie, ale powiedziała, że nie opuści pokoju dopóki nie zjem chociaż trochę. Zjadłam połowę jakiejś paćki. Pielęgniarka westchnęła i wzięła ode mnie resztę.
- Olivio musisz jeść.
- Ale ja nie jestem głodna. Nic na siłę, prawda?
- Prawda, ale po wypadku musisz odzyskać siłę, a to ci w tym pomoże.
- Wiem, ale nigdy nie byłam miłośnikiem jedzenia, więc rozumiesz.
- No dobra. Na obiad postaram się, abyś zjadła coś więcej, bo tak nie może być.
- Zobaczymy jak mnie przekonasz - powiedziałam z uśmiechem.
- Już się o to postaram - powiedziała radośnie i opuściła salę. Lubiłam Alex, a szczególnie gdy do mnie przychodziła. Była bardzo miłą pielęgniarką i mogłam z nią pogadać na luzie, a nie tylko o skutkach mojego wypadku, tak jak z innymi. Gdy przychodziła, to zawsze na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, bo w końcu mogłam się odezwać do kogoś, a nie tylko patrzeć w biały sufit i rozmyślać o tym co się stało. Moje myśli znów powędrowały do blondynka, ale nie na długo, bo jego osoba zawitała u mnie w sali.
- Cześć Niall.
- Cześć - powiedział krótko i podszedł do mojego łóżka.
- Ja przepraszam. Nie chciałam, aby to tak wszystko wyszło - odparłam ze smutkiem. Chłopak stał z kamiennym wyrazem twarzy.
- Mogłaś pomyśleć zanim coś zrobiłaś.
- Wiem, ale to działo się tak szybko i nie wiedziałam co robię.
- Mogłaś wymyśleć jakiś lepszy argument - prychnął, a między nami zapadła już cisza. Nie chciałam nic mówić, aby nie pogorszyć swojej sytuacji.
- Już wcześniej się z nim całowałaś? - zapytał nagle i wyciągnął broń. O cholera!
- Niall co ty robisz?! - wrzasnęłam.
- Odpowiedz! - warknął.
- Tak. Pamiętasz naszą tajemnicę z Zaynem na mały palec? - zapytałam, a on w odpowiedzi kiwnął głową. - Bo ja wtedy spałam i obudziły mnie czyjeś pocałunki. Myślałam, że to ty, więc zaczęłam je oddawać. W pewnym momencie otworzyłam oczy i zobaczyłam, że to Zayn. Odepchnęłam go. Powiedziałam mu, że jestem twoją dziewczyną, a on wtedy się zaniepokoił i powiedział mi o zasadzie, która u was panuje. Był zdenerwowany, że możesz go ukarać. Postanowiliśmy ci o tym nie mówić, bo nie chciałam, żebyś mu coś zrobił za to, że nie wiedział iż z tobą jestem i zrobił, to co zrobił - dokończyłam. Zobaczyłam, że nie był już zdenerwowany. Uśmiechnął się do mnie lekko, lecz po chwili wrócił do poprzedniej miny.
- Ale powiedziałaś mu, że go kochasz.
- Kocham go, ale ciebie też. Kocham waszą dwójkę i nie umiałabym wybrać. Chociaż po tym, że cieszyłeś się z powodu mojego wypadku, to wybór byłby prostszy.
- Nie możesz z nim być! Ja ciebie kocham i nie wiem co wtedy we mnie wstąpiło. Podejrzewam, że chłopacy dosypali mi coś do drinka, którego wypiłem zanim spotkałem się z tobą i Zaynem.  Nigdy w życiu nie zrobiłbym tobie krzywdy, ani też Zaynowi. Traktuję go jak brata i siedzimy jeszcze razem w tym samym gównie - powiedział. Po ostatnich słowach zaśmiał się. Ucieszył mnie fakt, że znów jest uśmiechnięty i wesoły, a nie gburowaty i chamski.
- Chciałabym, aby to wszystko okazało się prawdą.
- Jest! Nigdy bym was nie skrzywdził - powiedział i rzucił broń na puste łóżko.
- Weź tą broń schowaj, bo raz ktoś tu wejdzie i będziesz miał problemy z policją - ostrzegłam go. Posłusznie wziął broń i schował ją w należyte miejsce. Popatrzył na mnie tym swoim uroczym wzrokiem i zaczął się niebezpiecznie zbliżać.
- Kocham cię Liv. Proszę wróć do mnie. Wybaczę ci to z Zaynem ,tylko wróć do mnie - prosił, a wręcz błagał.
- Niall, ja ... - nie dokończyłam, bo do sali wszedł Zayn z Patricią.
- Wyjdź stąd - powiedział mulat.
-  Ja przepraszam za to co było wiesz gdzie - powiedział patrząc znacząco na matkę Zayna.
- Wszystko słyszałem i widziałem Niall. Nie wierze ci zbytnio. Dopóki chłopaki się nie przyznają, to niestety jesteś dla mnie zerem. Wiem, że się przyjaźnimy, ale to co się stało jest straszne - powiedział.
- Widziała pani wszystko? - zapytał kobietę.
- Nie, bo Zayn mi nie kazał. Też nic nie słyszałam. O co w ogóle chodzi? W co się wplątaliście i co ma z tym wspólnego Olivia? - zapytała zdezorientowana.
- Nie możesz tego wiedzieć. Może któregoś dnia o wszystkim się dowiesz- odezwałam się. Chłopacy popatrzyli na mnie z wdzięcznością.
- No dobrze. A jak się czujesz?
- Jest okej, tylko trochę mi nie dobrze po śniadaniu i stawy mnie strasznie bolą.
- Gdy wrócisz do domu, to ugotuję ci coś porządnego.
- Dziękuję - powiedziałam radośnie. Jestem ciekawa, co takiego przygotuje dla mnie Pat.
- Przepraszam, że przeszkadzam. Ktoś jest z rodziny tej panienki? - zapytał pokazując dłonią na mnie.
- Ja jestem jej prawnym opiekunem tak jakby na próbę - odparła matka mulata.
- Proszę, aby pani poszła ze mną.
- Dobrze - powiedziała i poszła za lekarzem. Zastanawiało mnie to, co on chciał, że nie mógł mi tego powiedzieć, tylko chciał rozmawiać z kimś dorosłym. Może jestem na coś chora? Lub po prostu chce porozmawiać o wypisie. Mam nadzieję, że chodzi o to drugie.

*Patricia*

- Proszę usiąść - powiedział lekarz i wskazał na krzesło na przeciwko jego.
 - Dziękuję. Czemu chciał pan porozmawiać na osobności.
- Ponieważ pacjentka skarżyła się na bóle kości, stawów, a nawet głowy. Wykonaliśmy jej padanie RTG i scyntygrafi kości. Moje podejrzenia się sprawdziły. Pańska podopieczna choruje na pewną chorobę. Jest ona rzadka u młodzieży, bo częściej występuje u osób starszych.
- Jaka to choroba i na czym polega?
- To choroba Pageta.  Jest to przewlekła choroba metaboliczna kości. W chorobie tej zaburzony jest mechanizm tworzenia i resorpcji kości. W wyniku  zaburzenia dochodzi do zniekształceń, przerostów kości, które są bardziej podatne na uszkodzenia.
- Jaka jest tego przyczyna? - spytałam zmartwiona.
- Ona jest nieznana proszę pani.
- A jakieś powikłania istnieją?
- Niestety tak. Mogą być to zmiany zwyrodnieniowe stawów, niewydolność serca, głuchota oraz kamica nerkowa. Czasami zdarza się nowotwór kości.
-Jezu, jak ja jej to powiem - powiedziałam załamana. To jest młoda dziewczyna, a już musi przechodzić przez jakąś chorobę, która jest straszna, albo tylko wydaje się to takie.
- Niech się pani nie obawia. Ja przekażę jej tą informację, tylko chciałem najpierw pani o tym powiedzieć.
- Dobrze pan zrobił. Co z leczeniem?
- Leczenie choroby Pageta obejmuje podawanie leków antyresorpcyjnych. One hamują przebudowę kości. Oczywiście musi dostawać leki przeciwbólowe.
- Biedactwo. Przez tyle przeszła, a teraz jeszcze to - westchnęłam bezradnie.
- To nie jest najgorszy etap choroby. Stawy nie są na tyle zniszczone, aby leczyć je chirurgicznie.
- O matko!
- Jednak istnieje taka możliwość, że te stawy ulegną większemu zniszczeniu - wytłumaczył.
- Kiedy pan jej to powie?
- Mam zamiar to zrobić teraz.
- Mogę być przy tym?
- Oczywiście. Jeśli nie ma pani więcej pytań, to chodźmy .
- Nie mam - powiedziałam. Wstaliśmy ze swoich miejsc i ruszyliśmy do sali, gdzie leżała Liv. Nie wiem jak ona to przyjmie, ale obawiam się, że nie będzie za dobrze.

*Olivia*

Grałam z chłopakami w chińczyka. Może i banalna gra, ale miałam przy niej niezły ubaw. Najśmieszniejsze były komentarze Zayna, gdy Niall go zbijał. To były piękne chwile. Chłopaki się nie kłócili, tylko śmiali razem ze mną.
- Wygrałem!! - krzyknął Niall. Wstał ze stołka i zaczął skakać i cieszyć się jak dziecko. Taka mała rzecz, a może mocno uszczęśliwić człowieka . Naszą radość przerwało pukanie do drzwi, a potem wejście lekarza wraz z Pat. Nie była za wesoła. Mogło to oznaczać jedno. Nie wyjdę stąd za szybko.
- Mogliby panowie wyjść, bo chcielibyśmy porozmawiać z pacjentkom - poprosił lekarz.
- Oczywiście. Będziemy czekać za drzwiami - powiedział NIall i po chwili już ich nie było.
- O co chodzi?
- Pamiętasz jak zabieraliśmy cię na badania RTG i scyntygrafi kości? - zapytał lekarz.
- To pierwsze tak, ale tego drugiego nie za bardzo. Co z nich wyszło?
- Jesteś chora na rzadką chorobę. Występuje ona raczej u osób około czterdziestki, ale też są przypadki w twoim wieku - odpowiedział. Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Po prostu zaczęłam płakać. Nie wiedziałam na czym polega choroba, ale jeżeli normalnie występuje u ludzi w tym wieku, to nie może być za dobra. Gdy jest przez chwilę pięknie, to musi się wszystko spierdolić.
- Nie płacz Liv. Wszystko będzie dobrze. Będziesz dostawała leki  i nie będziesz odczuwała bólu - powiedziała ze łzami w oczach Pat.
- To jest związane ze stawami?
- I kośćmi - dodał mężczyzna.
- Dlatego tak mnie to boli? - bardziej stwierdziłam niż zapytałam. Lekarz w odpowiedzi przytaknął.
- Od jutra zaczniemy podawać ci leki. Jeszcze nie wiem kiedy wyjdziesz, ale sądzę że dalsze leczenie nie musi odbyć się w szpitalu. Tylko ktoś będzie musiał pomagać ci przy zmianie opatrunku.
-  Dobrze. Mogą już do mnie wejść chłopcy?
- Oczywiście. Proszę tylko się uspokoić, bo to nic nie da - powiedział i wyszedł. Za chwilę koło mnie pojawili się Niall i Zayn. Obaj patrzyli na mnie smutno.
- Podsłuchiwaliście?! - wrzasnęłam.
- Przepraszamy. Nie bój się. Pomożemy ci ze wszystkim. Raczej się przy tym nie pozabijamy - zażartował blondyn, lecz nikomu nie było do śmiechu.
- Dziękuję - odparłam i przytuliłam każdego najmocniej jak mogłam.

-----
Hej!
Jak coś to choroba nie jest wymyślona, tylko istnieje. Występuje ona bardziej u osób około 40-tki, ale postanowiłam zrobić wyjątek i wystąpiła u Olivii. 
Myśleliście, że Niall nie chciał w ogóle strzelić i wszystko co odbyło się w bazie, to było pod wpływem narkotyków? Sądzę, że nie :)) 
Jak myślicie : Olivia będzie z którymś z chłopców, czy nie będzie chciała zranić jednego z nich i będą się tylko przyjaźnić?? 
Czekam na wasze odpowiedzi.

Jeżeli macie jakieś pytania, co do bloga, rozdziałów itd., to pytajcie na asku. Nie musicie w niego wchodzić, tylko wystarczy zapytać po prawej stronie bloga. Tylko na końcu napiszcie oznakowanie, które oznacza do jakiego bloga jest pytanie.
Mysterious Knowledge  to #MK 
You Change Me to #YCM

Zmieniłam wygląd bloga, ponieważ teraz będzie bardziej o Niallu, Zaynie i Liv niż o reszcie. Chociaż nawet od początku tak było :) Mam nadzieję, że się podoba. 

Wiem, że nikt nie czyta notek, ale może chociaż teraz ktoś to zrobił :)) 

Przepraszam za błędy xx

DZIĘKUJĘ ZA PONAD 2000 WYŚWIETLEŃ!! ♥ ♥ ♥

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział XIV


- Co z nią? Uratowaliście ją? - zapytałem z nadzieją, że usłyszę potwierdzenie.
- Proszę pana. Wiem, że pan kochał z całego serca tą dziewczynę - zaczął, ale na chwilę zamilkł. Przetwarzałem w myślach to co powiedział
- Kochał? Czyli, że ona nie żyje? - głos załamał mi się kompletnie. Lekarz westchnął i zaczął mówić.
- Niech pan się uspokoi. Cudem uratowaliśmy pańską dziewczynę. Nie śpi, więc może pan do niej wejść na chwilę - powiedział lekarz. Pańską dziewczynę. Tylko żeby jeszcze nią była.
- Dziękuje - krzyknąłem uradowany i wbiegłem do sali. Na łóżku leżała blada Liv.
- Zayn - wyszeptała.
- Jestem tu i cię nie zostawię - powiedziałem i ucałowałem ją w czoło.
- Gdzie jest Niall? - zapytała. Ał, zabolało.
- Na pewno śpi w domu, bo z tego co wiem, to był na imprezie - wyjaśniłem jej.
- Ale przyjedzie? - spytała z nadzieją w głosie. Powiem jej prawdę.
- Nie wiem. Nic nie pamiętasz z tamtego dnia?
- Pamiętam, ale myślałam, że ruszyło go sumienie i odwiedzi mnie chociaż - odparła smutno.
- Nie sądzę. On się teraz cholernie zmienił.
- Wiem i to wszystko moja wina - powiedziała i zaczęła płakać. Jezu, mogliśmy nie zaczynać tematu.
- Cii nie płacz. To nie twoja wina. On sam postanowił się zmienić na chama, a nie przez kogoś.
- Ale gdyby nas nie widział, to nadal byłby tym grzecznym, miłym i zabawnym chłopakiem, którego kochałam - wyłkała. Nie mogłem wymyślić nic, co obaliłoby jej argument. Kurwa Malik myśl!!
- Nawet nie zaprzeczysz - powiedziała w międzyczasie ocierając łzy. Chciałem jej coś odpowiedzieć, ale do sali wszedł lekarz.
- Panie Malik! Pana dziewczyna ma odpoczywać, a nie płakać. Niech pan już pójdzie i wróci jutro - nakazał.
- Ale ja nie jestem jego dziewczyną - powiedziała szybko Olivia.
- Nie? A wyglądacie na zakochanych w sobie. No to przepraszam za pomyłkę.
- Pa - powiedziałem do Liv i dałem jej buziaka w policzek. - Do wiedzenia - tym razem zwróciłem sie do lekarza i opuściłem pomieszczenie.  Chciałem zadzwonić po taksówkę, ale te debile zabrały mi telefon, więc czekała mnie długa droga do domu. Na szczęście po przejściu kilometra, zauważyłem auto matki przy supermarkecie. Postanowiłem na nią poczekać. Długo nie trwało, a wyszła ze sklepu.
- Synku jak ty wyglądasz?! Czemu nie wróciłeś do domu i gdzie jest Olivia? - zaczęła zadawać pytania, których się bałem. Weszliśmy do samochodu i zacząłem mówić.
- Bo wczoraj z Liv poszliśmy się przejść. Uciekała w pewnym momencie i uderzył w nią samochód. Przeszła operację, po której ledwo przeżyła, bo były komplikacje. Teraz leży na sali i odpoczywa. Niestety musiałem wyjść stamtąd - powiedziałem wszystko na jednym tchu. A bardziej skłamałem z wynikiem wypadku.
- Boże! Jutro pojedziemy do niej wszyscy. Co ja powiem Mikowi - zaczęła panikować.
- Mamo uspokój się. Ja mu wszystko wyjaśnię - obiecałem. W co ja się wpakowałem.
- Dobrze, ale ty jesteś cały?
- No jak widać tak.
- Dobra, to teraz jedziemy do domu i odpoczniesz.
- Okej - przytaknąłem i ruszyliśmy w drogę. Po 15-stu minutach byliśmy na miejscu. Pomogłem wypakować mamie zakupy, po czym udałem się do łazienki w celu umycia się, bo nie powiem, ale za ładnie, to nie pachnę. Po długim, odprężającym prysznicu padłem na łóżko i od razu zasnąłem.

*Olivia*

Gdy lekarz wypytał mnie jak się czuję, to opuścił salę. Zastanawiałam się na tym co stwierdził, czyli że z Malikiem wyglądamy na zakochanych. Kocham tego chłopaka, ale nie jestem za bardzo gotowa, aby z nim być. Niedawno rozstałam się z Niallem przez moją głupotę i nie chcę cierpieć po raz kolejny. Nie boję się, że Zayn mi coś zrobi, ale tego że chłopacy z gangu zrobią coś mu. Mają oni swoje zasady, których nie znam, ale może być tam jakaś kara za bycie z byłą dziewczyną jednego z członków gangu. Chciałabym oszczędzić Zaynowi jakiegokolwiek bólu spowodowanego byciem ze mną. Jak już na prawdę będę gotowa, to najpierw poproszę o przedstawienie ich zasad. Jest jeszcze jedna opcja. Zapomnienie o chłopakach z gangu One Direction na zawsze. Tylko nie wiem, czy dałabym radę. O Louisie z chęcią zapomnę, bo to przez niego tu leże. A świadomość, że on się cieszy z tego co zrobił, to już w ogóle skłania mnie do zapomnienia. Liam, to w miarę dobry chłopak. Znam go od początku mojego przyjazdu do domu dziecka. Na początku nie był zbyt miły, ale potem dało się z nim wytrzymać. Pamiętam jego stwierdzenie, gdy pierwszy raz poznałam Zayna w ciekawych okolicznościach.

- Ktoś tu spodobał się badboy'owi - powiedział rozbawiony Liam.
- Spierdalaj - odrzekłam. Chłopak zachichotał i poszedł wykonać wieczorną toaletę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Harry ma podłą dziewczynę i sam taki jest, więc go też łatwo skreślę. Nie zapomnę nigdy tego, gdy powiedziała wszystkim co działo się w szatni. Tego dnia chciałam jej głowę rozwalić o najbliższy kamień.

- Gdzie się tak spieszysz? Nawet nie przywitałaś się z nami - powiedział Liam.
- Z Zaynem już się witała - odparła Jade, która nie wiem kiedy znalazła się obok nas. Ona ich zna??
- Hej kochanie - powiedział lokowaty i cmoknął jej policzek.
- Co masz na myśli? - powiedział blondyn, chyba miał na imię Niall.
- Zayn, Olivia bez bluzki, szatnia, było na co popatrzeć - opisała paroma słowami.
- Widziałaś to? - spytał podenerwowany Zayn.
- No jasne - zachichotała dziewczyna i przylepiła się do boku tego z lokami, chyba jej chłopaka.

Nialla kocham, ale zmienił się przez moją głupotę. Lepiej byłoby gdybym zniknęła z jego życia. I jeszcze Zayn.  Od samego początku czułam coś do tego chłopaka, tylko nie wiedziałam co. Myślałam, że to nienawiść, lecz zmieniło się to na miłość. Nie potrafiłabym go zostawić, ale dla jego dobra zrobiłabym wszystko. I co tu teraz zrobić? Niektórych z chęcią bym nie widziała, a o jednej osobie nie mogłabym zapomnieć. Do końca mojego pobytu w szpitalu muszę zdecydować co zrobię. Nie jest to łatwe zadanie, ale wykonam je.
- Przyszłam ci zmienić opatrunek na brzuchu. Jak się czujesz? - spytała pielęgniarka. Była to niska blondynka, miała około dwudziestu czterech lat i była bardzo przyjazna. Szkoda, że nie mam przyjaciółki. Odkryłam brzuch i zaczęłam mówić.
- Lepiej, tylko brakuje mi Zayna .
- Tego chłopaka, który był w szpitalu odkąd zostałaś przewieziona? - zapytała, aby się upewnić. Co?
- On tu był cały czas?
- Tak. Taki chłopak, to skarb.
- Tylko szkoda, że nie mój.
- Naprawdę? Jak wszedł do ciebie, to miałam wrażenie, że jesteście razem. Tak słodko wyglądaliście razem.
- Dziękuję - powiedziałam z lekkim uśmiechem. Na większy nie było mnie stać, bo przypomniałam sobie słowa matki Zayna, gdy mówiła o mnie i Niallu.

- Jaka pani? Mów mi Patricia lub Pat. Jak wolisz - powiedziała radośnie. - Spakowana? - zapytała po chwili.

- Tak. Właśnie niedawno skończyłam. Gdyby nie mój przyjaciel, to musiałabyś Pat na mnie czekać - powiedziałam radośnie, spoglądając kątem oka na mojego towarzysza.

-Przyjaciel? Myślałam, że to twój chłopak. Tak słodko razem wyglądaliście - powiedziała podekscytowana.

- Dziękujemy. Mam nadzieję, że kiedyś tak będzie - odezwał się chłopak. Spojrzałam na niego zdziwiona. Czyli jednak przypomniało mu się, to co nie miało.

Pojedyncze łzy spłynęły mi po policzku. Dlaczego ja musiałam to wszystko spieprzyć?! Teraz leżałabym wtulona w Nialla, a nie miała zmieniany opatrunek.
- Jeju, przepraszam! Nie chciałam nic złego powiedzieć - powiedziała z zakłopotaniem.
- To nie pani wina. Po prostu przypomniałam sobie coś.
- Skończyłam. A teraz idź spać, bo widzę że jesteś zmęczona. Jutro na pewno zobaczysz Zayna - pocieszyła mnie i wyszła. Ja za to zakryłam brzuch szpitalną piżamą i położyłam się na boku, bo było mi wygodniej. Po chwili odpłynęłam.

*Zayn*

Obudziłem się około 9-tej. Pomyślałem sobie o Olivii i od razu popędziłem do łazienki się ubrać, bo chciałem ją jak najszybciej zobaczyć. W nocy przebudziłem się parę razy. Zasnąłem dopiero, gdy popatrzyłem na zdjęcie, na którym była uśmiechnięta Liv. Dałbym wszystko, aby widzieć jeszcze raz jej przepiękny uśmiech. Jestem wtedy pewien, że jest szczęśliwa, a nie zamartwia się sprawą z Niallem. Wiem, że nie może uwierzyć w to, że z dnia na dzień się zmienił, ale taka jest prawda. Tylko szkoda, że na gorsze. Greg na pewno jest zadowolony, bo nie ma już w gangu baby, jak to określił parę miesięcy temu. Blondynek wtedy się mocno wkurzył. Chodził nabuzowany z tydzień, ale potem mu przeszło.
Szybko wykonałem poranną toaletę. Ubrałem się w ciemne spodnie, biały T-shirt, czerwoną bejsbolówkę i tego samego koloru trampki. Doprowadziłem jeszcze włosy do ładu i byłem gotowy na spotkanie z dziewczyną, która spodobała mi się od razu. Jednak zakochałem się w niej dopiero później. Zbiegłem na dół. Chciałem już wyjść, ale zatrzymała mnie matka.
- Nie możesz jechać do niej bez śniadania. W ogóle kiedy ostatnio jadłeś?
- Nie wiem, ale niech ci będzie i zjem coś - powiedziałem, a na rodzicielki twarzy pojawił się promienny uśmiech. Usiadłem przy stole i zacząłem jeść przygotowane kanapki. W pewnym momencie przypomniałem sobie o telefonie.
- Mamo, pożyczysz mi telefon na pięć minut, bo muszę zadzwonić?
- Masz przecież swój.
- No właśnie zostawiłem go u kolegi i chciałbym do niego zadzwonić, aby odzyskać go - wytłumaczyłem z uśmiechem, który sprawiał że matka zawsze się zgadza.
- No dobra masz - powiedziała i podała mi urządzenie. Wstałem od stołu i udałem się do swojego pokoju aby zadzwonić, bo nie chciałem, żeby ktoś usłyszał rozmowę. Wybrałem numer Harry'ego i czekałem aż odbierze.
- Czego?
- Chcę odzyskać swój telefon.
- Wczoraj, gdy przejeżdżałem koło twojego domu, to wrzuciłem ci do skrzynki.
- Debil - powiedziałem i rozłączyłem się. Zbiegłem na dół, podałem mamie telefon i pobiegłem do skrzynki, aby sprawdzić, czy mówił prawdę. Na szczęście był tam mój telefon. Wróciłem do domu, a mama popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem, gdy ujrzała mnie z telefonem.
- Widzę, że szybki jest ten twój kolega - zaśmiała się.
- Zostawił go wczoraj w skrzynce - wyjaśniłem.
- Mogę jechać z tobą do Olivii? - zapytała niepewnie.
- Jasne, tylko się pośpiesz, bo chcę już ją zobaczyć.
- Zakochałeś się w niej - wypaliła.
- Masz 15 minut inaczej idę sam - powiedziałem i wyszedłem na dwór. Usiadłem na schodach i odpaliłem papierosa. Dawno tego nie robiłem, ale teraz musiałem. Czy to aż tak bardzo widać?
- Jestem gotowa. Możemy jechać - powiedziała i weszliśmy do jej auta, po czym ruszyliśmy do szpitala. Po niecałych 15-stu minutach byliśmy na miejscu. Zaprowadziłem matkę do sali. Gdy weszliśmy, to doznałem szoku. Koło łóżka Liv stał Niall. A najgorsze jest to, że trzymał w ręce broń.

-----
Cześć! Postanowiłam nie uśmiercać Liv, bo byłoby bardzo smutno. Tylko teraz Niall przyszdł do niej z bronią. Jak myślicie, co chce zrobić i dlaczego w ogóle przyszedł??

Na rozdział do You Changed Me nie mam za bardzo pomysłu, więc nie wiem, czy wstawię go do jutra.

A teraz życzenia :)

Niech w te Święta Wielkanocne, króliczek przyniesie Wam tego co sobie zapragniecie,
 niech nigdy nie opuszcza Was szczęście i radość,
niech każdy dzień przynosi jak najlepsze niespodzianki,
 pamiętajcie idźcie dziś do kościoła i pomalujcie pisanki!

Nasi chłopcy ♥


  Coś dla Larry Shippers :)


A tutaj nasz Niallerek.


A ten gif mnie rozwalił :))


A teraz najważniejsze.

ZA NIECAŁE 3 GODZINY BĘDZIE NOWY TELEDYSK!!!  ♥ ♥ ♥




czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział XIII

*Niall*

- Założę się, że przy pierwszej lepszej okazji tak mu wskoczysz do łóżka - warknąłem w stronę Liv.
- Nie masz prawa tak do mnie mówić do cholery. A jeżeli się z nim prześpię, to nie twoja sprawa, bo to będzie moja sprawa, a nie twoja -  wykrzyczała i opuściłam domek, który nazywaliśmy bazą. Pobiegłem za nią, bo jeszcze nie skończyłem z nią rozmawiać. Dziewczyna była tak wściekła, że nie zauważyła pędzącego samochodu, w którym siedział Louis. W czasie gdy uderzył w Olivię, Zayn wyszedł również z bazy. Gdy ujrzał leżącą Liv w kałuży krwi, to oszalał, a nakręcił go jeszcze Lou, ponieważ nie czuł się winny całej sytuacji, tylko był szczęśliwy.
- No i nareszcie nikogo nie będzie zdradzała ta suka - krzyknął uradowany.
- Coś ty jej do cholery zrobił?! - krzyknął Zayn i podbiegł do dziewczyny.
- Coś ty taki uczuciowy się zrobił? Najpierw babę z Nialla zrobiła, a teraz jeszcze z ciebie? Co wy dwoje w niej widzieliście, to tylko kawałek deski, który powoli umiera - zakpił i podszedł do mnie.
- Dobra robota stary - przybiłem mu piątkę i weszliśmy do środka zostawiając ranną Liv z Zaynem. Pewnie chcecie wiedzieć, gdzie jest ten słodziutki Niall. Zniknął.

*Zayn*

Nie mogłem nic zrobić. Telefon odebrał mi Harry zanim wyszedłem na dwór, a żaden z tych idiotów nie ma zamiaru mi pomóc. Co ja mam zrobić!? Przecież nie zostawię jej tutaj, aby umarła. Nie przeżyłbym tego.
- Wytrzymaj kochana. Obiecuję donieść cię do szpitala na czas - obiecałem i złożyłem na jej czole pocałunek. Podniosłem ją i trzymając ją w pozycji panny młodej, biegłem w stronę drogi. Może tam mi ktoś pomoże. Po chwili dotarłem na główną drogę. Co chwilę mijał mnie jakiś samochód, lecz żaden kierowca nie zatrzymał się, aby mi pomóc. Straciłem siły na bieg, więc ledwo idąc kierowałem się do szpitala.
- Boże, pomóż mi! Nie chcę, żeby ona umarła. Jest jeszcze bardzo młoda! - krzyknąłem najgłośniej jak się da i wtedy zatrzymało się jedno z wielu aut.
- Wsiadaj z nią na tyły! Zabiorę was do szpitala - powiedział, a ja od razu znalazłem się we wnętrzu pojazdu. Delikatnie ułożyłem dziewczynę na swoich kolanach i modliłem się, aby przeżyła, gdyż straciła już dużo krwi.
- Długo jeszcze? Ona tu zaraz umrze! - krzyknąłem spanikowany.
- Zaraz będziemy - poinformował mnie.
- Zayn, gdzie ja jestem? - wyszeptała Liv, która nagle się ocknęła.
- Jedziemy już do szpitala. Trzymaj się. Nie zależnie co się stanie pamiętaj, że cię kocham - powiedziałem ze łzami w oczach. Co ona ze mną zrobiła?! Przecież ja Zayn Malik nigdy nie płakałem.
- Ja już nie dam rady. Kocham cię - wyznała i znów straciła przytomność.
- Kurwa pośpiesz się! - wydarłem się tak głośno, że chłopak podskoczył ze strachu. Jeszcze nie zdążył porządnie zahamować, a ja już biegłem z Liv do środka. Gdy pielęgniarka mnie ujrzała od razu wezwała lekarza.
- Proszę ją położyć - powiedział, a ja zrobiłem co kazał.
- Jak doszło do wypadku? - spytał, gdy właśnie przewozili Olivię na salę operacyjną.
- Samochód uderzył w nią z wielką prędkością - odpowiedziałem szybko.
- Pan nie może tu wchodzić. Proszę czekać - odparł i zostawił mnie samego na korytarzu. Usiadłem załamany na krzesło szpitalne i schowałem twarz w dłoniach. Jak on mógł coś takiego zrobić?! Nie poznaję Lou. Zawsze w piątkę trzymaliśmy się razem i pomagaliśmy sobie wzajemnie. A teraz? Robimy wszystko, aby zniszczyć drugiego. Po krótkim czasie przysiadł się chłopak, który nam pomógł.
- Co z nią? - zapytał z troską. Podziwiam go. Pomógł obcym ludziom, interesuje się stanem jej zdrowia i dotrzymuje mi towarzystwa, abym jakoś przetrwał ten czas.
- Wzięli ją na salę operacyjną - odpowiedziałem ze smutkiem.
- To zostało czekanie - podsumował, a ja skinąłem głową na znak zgody.
- A tak w ogóle jestem Josh - przedstawił się.
- Zayn - zdradziłem swoje imię. Przez kolejne dwie godziny siedzieliśmy w ciszy. Każdy był pogrążony w swoich myślach. Ja zastanawiałem się nad całą sprawą. Wywnioskowałem, że to wszystko moja wina. Gdybym jej nie pocałował, gdybym nie wymyślił tajemnicy na mały palec, gdybym nie kazał jej kłamać i nie powiedziałbym jej o swoich uczuciach, to na pewno nie siedziałbym tutaj i modlił się, aby operacja się udała.
- To wszystko moja wina - wyszeptałem mając nadzieję, że Josh tego nie usłyszy.
- To nie twoja wina. Nie widziała auta, więc stało się, to co się stało - powiedział i poklepał mnie po ramieniu.
- Ty nic nie rozumiesz! Gdybym nie ta cholerna potrzeba powiedzeniu jej o moich uczuciach, to byłaby teraz z Niallem i śmiałaby się z jego żartów, a tak musi walczyć o życie - załamałem się po tych słowach. Chłopak nic nie odpowiedział, tylko wstał.
- Bardzo mi przykro z tego powodu. Najwyraźniej tak musiało być, a teraz przepraszam, bo muszę jechać do dziewczyny - odrzekł i skierował się do wyjścia. No to zostałem sam. Znów pogrążyłem się w myślach, lecz nie trwało to długo, bo z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Od razy zerwałem się z miejsca.
- Panie doktorze, co z nią? - zapytałem ze smutkiem wyczuwalnym w głowie. -
 Ta doba jest najważniejsza, bo zadecyduje, czy pańska dziewczyna przeżyje, czy też umrze. Zaraz zostanie przewieziona do sali 69, więc może już pan tam pójść - powiedział i odszedł. Jego słowa mną wstrząsnęły. Ona nie może umrzeć! Nie może. Załamany ruszyłem ku sali. Po kilkuminutowym patrzeniu w okno, do sali wjechało łóżko, a na nim moja blada śpiąca królewna.
- Z racji tego, że może być to jej ostatni doba, to może pan zostać tu do końca - powiedziała pielęgniarka i wyszła z sali. Musi mnie pani tak dobijać! Usiadłem na krzesełku obok łóżka i wziąłem jej delikatną dłoń i położyłem na mojej.
- Ja wierzę, że przeżyjesz i będziemy szczęśliwi, razem - wyszeptałem i ucałowałem jej śliczną dłoń.

*Louis*

- Dobra robota stary - powiedział Niall i przybiliśmy sobie piątkę, po czym weszliśmy radośni do środka.
- Co to były za dźwięki na zewnątrz? - zapytał szef.
- W skrócie mówiąc: mała została posłana do piachu - zaśmiałem się, a reszta mi zawtórowała.
- No to pijemy za śmierć tej małej dziwki! - krzyknął ochoczo Niall. Wszyscy zadowoleni ruszyliśmy do swoich samochodów i pojechaliśmy do najdroższego klubu w Londynie. Nie oszczędzaliśmy pieniędzy, bo mieliśmy ich dużo dzięki akcjom.
- A co jeśli ona przeżyje? - zapytał Harry. Zaśmiałem się w jego stronę.
- Czyżbyś nie wierzył w moje zdolności? Jak postaram się, to umiem przywalić porządnie w człowieka - oświadczyłem i upiłem trochę drinka.
- Żebyś czasami nie przecenił swoich możliwości. Bawiliśmy się jeszcze z cztery godziny, a potem każdy ruszył do swojego miejsca zamieszkana, aby wytrzeźwieć. Na szczęście miałem najbliżej ze wszystkich. Po dotarciu do domu od razu rzuciłem się na łóżko i zapadłem w sen.

*Zayn*

Już minęło 20 godzin od czasu operacji. Ciągle patrzę na pikającą maszynę. Cieszę się, że nie pokazuje tego co najgorsze, czyli jednej poziomej kreski. Jeszcze 4 godziny i moja księżniczka będzie bezpieczna. Moje powieki zaczęły robić się niemiłosiernie ciężkie. Gdy miały opaść na dobre, to usłyszałem jeden ciągły dźwięk, którego się bałem. Olivia umiera. Lekarze wraz z pielęgniarkami wbiegali na salę i zaczęli reanimować ją. Musiałem wyjść, gdyż nie mogłem być obecny przy ratowaniu jej życia, ale też nie wytrzymałbym tego. Chodziłem w kółko i wycierałem mokre policzki od łez, które nie mogłem opanować. Na serio zrobiłem się jak baba! Musiałem jakoś rozładować swoje emocje, więc wybrałem numer Louisa.
- Czego? - warknął.
- Możesz być z siebie dumny. Nie wiadomo, czy Liv przeżyje i czy w ogóle jeszcze żyje! - krzyczałem na niego. Miałem to w dupie, że jestem w szpitalu. Musiałem to zrobić.
- Zamknij ryj! Jestem skacowany i łeb mi pęka - wyjąkał.
- A chuj mnie to obchodzi! Ona walczy o życie! - krzyknąłem jeszcze głośniej, aby ten jego móżdżek pękł.
- Spierdalaj - powiedział wściekły. -
 Przekaż Niallowi, że jest idiotą, dzięki któremu Liv może już nie żyć! - wyszeptałem i rozłączyłem się. Odparłem się o ścianę, ale nie na długo, bo zaraz zjechałem po niej w dół. Siedząc skulony na ziemi wspominałem nasze wszystkie dobre i złe dni. Ten dzień kiedy wparowałem do jej łazienki nie zapomnę nigdy. Uśmiechnąłem się na chwilę, lecz od razu mina mi zrzedła, gdy wyszedł lekarz. Od razu podniosłem się i po sekundzie stałem naprzeciwko niego.
- Co z nią? Uratowaliście ją? - zapytałem z nadzieją, że usłyszę potwierdzenie.
- Proszę pana. Wiem, że pan kochał z całego serca tą dziewczynę - zaczął, ale na chwilę zamilkł. Przetwarzałem w myślach to co powiedział
- Kochał? Czyli, że ona nie żyje? - głos załamał mi się kompletnie. Lekarz westchnął i zaczął mówić.


-----
Hej :) Jak wrażenia po rozdziale? Jak myślicie, czy Olivia przeżyje, czy też może umrze?? 

1) Na blogu You Changed Me rozdział pojawi się w weekend, a w ostateczności w poniedziałek.
2) Na blogu directionersimaginy69 dodałam pierwszą część z Louisem. Druga pojawi się jakoś w weekend.
3) Jeżeli macie jakieś pytania co do blogów lub do mnie, to pytajcie tutaj : ASK
4) BARDZO DZIĘKUJĘ ZA 9 KOMENTARZY POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM!! JESTEŚCIE CUDOWNI ♥ ♥ ♥

Przepraszam za błędy xx

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział XII


*Olivia*

- Kocham Cię - wyszeptałam w stronę Zayna. Nie wiem co mną kierowało, ale musiałam wypowiedzieć, te dwa słowa. Jeszcze sekundę temu nienawidziłam go, ale gdy usłyszałam te dwa piękne słowa o których marzyłam, odkąd go poznałam, to coś we mnie pękło. Wydawałoby się, że nie chciałam mieć z nim tak naprawdę nic do czynienia, ale w duchu marzyłam o tej chwili. Tylko jest jeszcze mały problem ... Niall. Również kocham tego chłopaka. On powoduje, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech, jest pomocny, uwielbiam z nim spędzać czas. Czasami jednak myślę o nim jak o przyjacielu, a nie jak o chłopaku. Jednak kocham go całym sercem i nie potrafiłabym go w jakikolwiek sposób zranić. Z jednej strony chciałabym cofnąć czas i nie powiedzieć tego, ale z drugiej cieszę się z tego co zrobiłam, tylko gdybym wiedziała co teraz będzie, to w ogóle nie przychodziłabym do tego pokoju.
- Ja się chyba przesłyszałem! - krzyknął zdenerwowany Niall. Odskoczyłam od razu od Zayna. Boże, co on tu robi? Co ja narobiłam?
- Głuchy jesteś? Ona mnie kocha idioto - powiedział zadowolony mulat. Popatrzyłam na nich. Każdy z nich jest inny. Nie wiem jak mogłam się zakochać w dwóch przeciwieństwach. Bezradna usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Nie chciałam, aby takie coś się zdarzyło.
- Tylko czemu mi wmawiała, że mnie kocha? Po jaką cholerę! - krzyknął.
- A co ja duch święty? Może chciała się tobą zabawić. Zobaczyć jak to jest być z takim słodkim czymś jak ty! - powiedział Zayn triumfalnie. Miałam tego wszystkiego dość. Najchętniej zamknęłabym się w łazience i stamtąd nie wychodziła, dopóki nie zamkną się.
- Zamknąć się! - krzyknęłam i podniosłam na nich wzrok. Obaj byli bardzo zdziwieni.
- Mogłabyś się nie wtrącać? - zapytał wkurzony Zayn.
- Nie kurwa! Nie bawiłam się żadnym z was. To co powiedziałam, nie powinno paść z moich ust. W ogóle nie powinnam przychodzić do tego pokoju, bo zraniłam przez to Nialla, a Zayna w jakiś sposób uszczęśliwiłam. Przepraszam was za wszystko, a przede wszystkim za to, że żyję - wykrzyczałam im prosto w twarz i uciekłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i osunęłam się po nich. Teraz miałam okazję wypłakać się za wszystko co się stało, za śmierć rodziców, za uczucie którym darzę tych dwójkę i za to, że żyję. Zawsze powtarzałam w myślach "czemu mnie uratowaliście, mogłam umrzeć przy porodzie, bo teraz nie przechodziłabym przez te wszystkie rzeczy".
- Olivio, przepraszam! Nie chciałem, aby przeze mnie rozwalił się twój związek z Niallem, ale ja po prostu cię kocham i nie mogłem tłumić tego w sobie. Proszę Liv otwórz - przy ostatnich słowach głos mu się załamał.
- Ja też cię kocham, ale również czuję coś do Nialla. Gdzie on jest? - spytałam cicho.
- Gdy wybiegłaś, to wykrzyczał w moją stronę parę słów i wyszedł z domu - odpowiedział. Nie dziwię mu się. Sama bym tak zrobiła, gdybym ujrzała mojego chłopaka całującego się z inną laską i do tego powiedziałby, że ją kocha.
- Aha - powiedziałam i wróciłam do płaczu i moich rozmyśleń. Przez cały czas Zayn siedział za drzwiami. Nie chciał odejść nawet na chwilę.
- Idź spać. Ona tak nie wyjdzie jak tu będziesz. Daj jej czas - poprosiła Patricia.
- Ale ja ją kocham. Nie zostawię jej tu samej. Nie zrobię tego co ten chuj - odparł podenerwowany.
- Widziałam to odkąd zobaczyłam was razem. Jeżeli chcesz jej dobra, to po prostu odejdź - poradziła mu.
- Pamiętaj, że cię kocham i zawsze możesz do mnie przyjść - powiedział do mnie i opuścił mój pokój wraz z matką. Odetchnęłam z ulgą. Nareszcie będę sama. Wyszłam z łazienki, wzięłam piżamę i wróciłam do pomieszczenia. Szybko umyłam się i poszłam do łóżka. Przez dłuższy czas zamiast snu, to przychodził płacz, którego nie mogłam zatrzymać. Około trzeciej wreszcie zasnęłam.

Około miesiąca później.

Ostatnie tygodnie były okropne. Do szkoły prawie w ogóle nie chodziłam, tylko przez całe dnie leżałam w łóżku i płakałam. Parę razy próbowałam zadzwonić do Nialla, ale za każdym razem rozłączał mnie. Było mi na prawdę ciężko. Zayn próbował jakoś mi pomóc, albo chociaż rozmawiać, ale nic mu nie wychodziło, bo nie pozwalałam mu na dotarcie do mnie i moich myśli. Teraz właśnie siedzę z nim na tarasie i wpatruję się w Safaa'e, która pływa w basenie.
- Proszę porozmawiaj ze mną. Nie mogę patrzeć jak cierpisz od wewnątrz, ale też zewnątrz - poprosił.
- Dzięki, właśnie powiedziałeś, że wyglądam jak potwór - odparłam. Na twarzy chłopaka pojawiło się zdziwienie. Chyba nie myślał, że odezwę się do niego choćby słowem.
- Wcale nie o to mi chodziło - bronił się. - Po prostu przez ten ciągły płacz, nie przespane oczy i nie jedzenie - schudłaś mocno - powiedział.
- Właśnie potwierdziłeś, że wyglądam jak potwór - droczyłam się z nim.
- Ja może już się nie odzywam - stwierdził.
- To ty sobie siedź, a ja idę spróbować zadzwonić do Nialla - oznajmiłam i wstałam.
- On nie odbierze od ciebie telefonu - powiedział. Zignorowałam to i poszłam do pokoju. Wyciągnęłam telefon. Pierwszy sygnał - nic. Drugi - nic. Trzeci - odebrał!
- Bądź z Zaynem za 40 minut w bazie - powiedział i rozłączył się.  Nie czekając ani chwili dłużej, pobiegłam oznajmić chłopakowi, że mamy tam się zjawić, po czym poszłam się przebrać w jakieś ciuchy, w których mogę się pokazać, bo aktualnie byłam w szarych dresach i białej bokserce. Nie miałam czasu na wybieranie, więc wyciągnęłam z szafy :

Szybko wciągnęłam na siebie te rzeczy i zbiegłam na dół. Cieszyłam się, że nareszcie z nim pogadam i go zobaczę. Brakowało mi go cholernie przez ten miesiąc.
- Widzę, że ci na nim zależy - stwierdził ze smutkiem Zayn.
- Na razie zależy mi na naszej rozmowie - odparłam i wszyliśmy z domu. Przez całą drogę próbowaliśmy o czymś rozmawiać, ale rozmowa nie kleiła nam się za bardzo. Przyczyną tego na pewno było moje miesięczne odizolowanie od ludzi, ale też nasze wyznanie.
- Jesteśmy na miejscu - zauważył chłopak. W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego lekko. Teraz zostało nam wejście do środka. Odetchnęłam głęboko i weszliśmy do środka. To co zobaczyłam było dla mnie szokiem. Dziesięciu mężczyzn było porozstawianych w bazie i wszyscy celowali na nas. Przestraszyłam się cholernie i cofnęłam do tyłu, jednocześnie wpadając na Malika. Popatrzyliśmy na siebie z przerażeniem i przełknęliśmy głośno ślinę. Z racje tego, iż byłam blisko jego klatki piersiowej, to usłyszałam jego przyśpieszone bicie serca. A myślałam, że go nic nie wystraszy.
- Nie będę owijał w bawełnę. Dobrze wiecie jakie panują zasady w naszym gangu - zaczął Greg.
- No ja nie wiem - odezwałam się, a Zayn wysłał mi zabójcze spojrzenie.
- No to ci powiem ten, co złamał twój kochaś. Jeżeli  członek gangu ma dziewczynę i wszyscy o tym wiedzą, to nikt nie ma prawa dotknąć jej, a tym bardziej pocałować - wyjaśnił.
- Tylko, że Niall nie powiedział Zayn'owi, że jestem jego dziewczyną, więc nie macie za co go karać - broniłam mulata. Nie mogłabym żyć ze świadomością, że zginął z powodu mojej własnej głupoty.
- Ale ty też będziesz ukarana - powiedział z cwanym uśmieszkiem. - Przecież Niall powiedziałeś, że Zayn wie - tym razem zwrócił się do blondyna, który podrapał się po karku.
- Może oficjalnie mu nie powiedziałem, ale widział jak się całowaliśmy, więc mógł się domyśleć - bronił się.
- Jeżeli oficjalnie nie było, to nie ma sprawy. Ty to zawsze musisz wprowadzać ludzi w błąd! - wściekł się ich szef.
- A teraz oficjalnie mówię, że już nie jestem dziewczyną Nialla Horana - oznajmiłam i chciałam wyjść, ale zostałam zatrzymana.
- Nawet nie próbuj wychodzić - warknął Niall. Odwróciłam się i ujrzałam jego broń wycelowaną wprost na mnie.
- Jeżeli nie możesz być moja, to Zayna też nie będziesz - odparł. Przeraził mnie swoim zachowaniem.
- Jesteś jakimś psychopatą! Na razie nie mam zamiaru wiązania się z kimkolwiek, więc daj mi spokój! - wykrzyczałam w jego stronę, a on opuścił pistolet.
- Założę się, że przy pierwszej lepszej okazji tak mu wskoczysz do łóżka - warknął. Teraz to przegiął. Podeszłam do niego i stanęłam przed nim jak najbliżej.
- Nie masz prawa tak do mnie mówić do cholery. A jeżeli się z nim prześpię, to nie twoja sprawa, bo to będzie moja sprawa, a nie twoja -  wykrzyczałam i opuściłam domek, który nazywali bazą. Byłam na niego tak wściekła, że nie zauważyłam pędzącego auta, które po chwili we mnie uderzyło. Ujrzałam tylko podchodzącego Louisa z szerokim uśmiechem, po czym nastała ciemność.

-----
Tak wiem, że rozdział jest krótki, ale nie miałam pomysłu ani sił, aby go przedłużyć. Jestem pewna, że zabijacie mnie za jego długość i za to, że jest nudny. Bardzo Was przepraszam!! 
Następny jakoś za tydzień. Z racji tego, że od 14 kwietnia mam rekolekcje, to będę miała zero nauki, potem święta, egzaminy gimnazjalne, czyli dwa tygodnie luzu, co oznacza : więcej czasu na pisanie rozdziałów :)

Przepraszam za błędy xx