środa, 2 lipca 2014

Rozdział XX

Gdy obudziłam się rano, to obok mnie nie było Zayna. Poszłam do jego pokoju i również go tam nie zastałam. Obeszłam cały dom i natknęłam się tylko na Patricie, która przygotowywała do szkoły najmłodszą z córek.
- Czego tak szukasz kochanie? – zapytała z troską.
- Nie widziałaś może Zayna? Pamiętam, że wieczorem z kimś rozmawiał przez telefon, ale nie wiem, czy położył się potem spać.
- Słyszałam jak wychodził wczoraj, ale nie wrócił do teraz – odpowiedziała zmartwiona.
- Jeżeli coś mu się stało, to będzie wyłącznie moja wina – bezradna usiadłam na krześle i schowałam twarz w dłoniach.
- Safaa idź już do samochodu, a ja zaraz do ciebie przyjdę i pojedziemy – zwróciła się do dziewczynki, która od razu spełniła prośbę swojej matki. – Nie masz się za co obwiniać. Też się o niego martwię, ale to duży chłopak i na pewno nic mu się nie stało, bo umie o siebie zadbać jak i o swoich bliskich. Na pewno siedzi teraz w szkole i przygotowuje się do zajęć – próbowała mi wmówić, że jest wszystko dobrze, choć tak naprawdę sama nie wierzy w swoje słowa. Posłałam jej lekki uśmiech i pobiegłam do swojego pokoju, aby zadzwonić do Zayna. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty i poczta głosowa. Spróbowałam jeszcze raz, ale tak samo jak poprzednio włączyła się poczta. Rzuciłam telefon na biurko i usiadłam na łóżku. Gdzie on może do cholery być? Dlaczego nie wrócił wieczorem do łóżka? Podciągnęłam koszulkę w której spałam i spojrzałam na mój posiniaczony brzuch.
- Gdybyś kurwa nie ty, to teraz byłabym z nim w drodze do szkoły – powiedziałam do brzucha. Świruję już! To nie jest normalne, że mówi się do jakieś części ciała. Niech on już wróci, bo jeszcze do psychiatryka mnie wyślą. Położyłam się na łóżko, przykrywając w tym czasie brzuch i zaczęłam płakać. Jeżeli jemu coś się stało lub w najgorszym wypadku już nie żyje, to się zabije!! Potne się na śmierć! A właśnie. Dawno tego nie robiłam. 
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Zerwałam się z łóżka i zaczęłam go szukać po całym biurku. Jak na złość go nigdzie nie było. Schyliłam się i znalazłam go za meblem, lecz przestał już dzwonić. Okazało się, że to był Niall. Nie miałam ochoty na  rozmowę z nim, więc nie oddzwoniłam.  Chłopak jednak nie zaprzestał na jednym telefonie, bo po chwili znów ujrzałam jego numer na wyświetlaczu. Postanowiłam odebrać.
- Czego? – zapytałam oschle.
- Mogłabyś powiedzieć swojemu chłoptasiowi, aby wziął te swoje cztery litery przyprowadził do bazy?
-Gdybym wiedziała gdzie on jest!
- Zwiał już od ciebie? Nie myślałem, że zrobi to tak szybko. Dawałem mu jeszcze tydzień.
- Spierdalaj Niall – powiedziałam i rozłączyłam się. Nie ma prawa wygadywać takich rzeczy jak ja tu się zamartwiam. Na policzkach poczułam coś ciepłego. To były moje łzy, które za wszelką cenę chciałam powstrzymać. Płakałam coraz mocniej. 
Po godzinie usłyszałam jak drzwi frontowe zamykają się z hukiem. Nie miałam pojęcia kto to mógł być, lecz nie przejęłam się tym, bo cały czas tylko modliłam się o to, aby ujrzeć mojego chłopaka przed sobą. Słyszałam jak ktoś idzie po schodach, a potem w kierunku pokoju, w którym się znajdowałam. Drzwi się gwałtownie otworzyły i moim oczom ukazał się Zayn. Nie wyglądał jednak tak samo. Miał twarz poobijaną, w niektórych miejscach porozcinane ręce. Przeraził mnie ten widok.
- O mój Boże! Zayn, co ci się stało? – zerwałam się z łóżka i podbiegłam do chłopaka, wtulając się w niego.
- Musiałem załatwić parę spraw – odparł i pocałował mnie w czoło.
- Dlaczego jesteś taki poobijany. Z kim się biłeś?
- Nie pozwolę, aby ktokolwiek bił moją księżniczkę.
- Harry cię tak załatwił?
- No a ja załatwiłem go jeszcze gorzej – powiedział z uśmiechem.
- Coś ty mu zrobił?! – krzyknęłam i odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość.
- Żyje, jeżeli ci o to chodzi.
- Pobiłeś własnego przyjaciela i to przeze mnie.
- To, że jest moim przyjacielem, nie oznacza, że może na ciebie podnieść rękę!
- Nie mogłeś najpierw ze mną porozmawiać? A w ogóle zajęło ci to całą noc?
- Pobiłem go rano, a wieczorem byłem w barze – dopiero teraz poczułam od niego alkohol.
- Alkohol w niczym nie pomaga.
- Dzięki niemu oberwał mocniej, a teraz chodź tu do mnie.
- Jak wytrzeźwiejesz, to możemy porobić co chcesz, a teraz masz się położyć i wyspać – zażądałam, a on prychnął pod nosem. – O co ci chodzi?
- Nie jestem śpiący, więc nie położę się. W ogóle nie mam na to ochoty.
- Jak chcesz, ale nie odzywaj się do mnie.
- Dlaczego?
- Ty się jeszcze pytasz dlaczego?! Nie ma cię całą noc, upiłeś się i pobiłeś z Harrym. Do tego Horan kazał ci się stawić w bazie, bo macie jakąś pieprzoną akcję, a ty nie masz jak tam się dostać. Żeby było jasne, nie puszczę cię tam w takim stanie! – krzyczałam. Na chłopaka twarzy malował się szok. Wkurzył mnie bardzo, więc nie mam zamiaru być dla niego kurwa miła!
- Osz kurwa. Zapomniałem. Ja muszę tam się jakoś dostać.
- Chyba cię pojebało?! W takim stanie sprzedawać narkotyki lub do kogoś strzelić. Nie pochwalam tego, ale nie dam rady cię z tego wyciągnąć.
-Możesz się na mnie obrazić, ale ja muszę tam jechać. Czy tego chcesz, czy nie – powiedział i wybiegł z pokoju. Popędziłam za nim, ale jest za szybki i zdążył już opuścić teren domu. Wściekła uderzyłam rękoma o ścianę. Dlaczego? Dlaczego, nie może odpuścić sobie jednego dnia? Nie jest aż tak bardzo pijany, ale jednak jest. Mogą do niego strzelić i nie odskoczy w odpowiednim momencie. Wściekła zadzwoniłam do Louisa.
- Cześć Liv. Zayn się znalazł?
- Cześć. Tak i właśnie w tej sprawie dzwonię. On biegnie do was jak dowiedział się, że dzisiaj jest jakaś akcja. Mógłbyś go ściągnąć, bo on nie jest do końca trzeźwy i boję się o niego?
- Jasne. Zaraz po niego wyruszę
- Dziękuję.
- Spoko. Muszę się tobie odwdzięczyć w jakiś sposób za to, co ci niedawno zrobiłem – po jego słowach wszystkie złe wspomnienia wróciły. W oku zakręciła mi się pojedyncza łza.
- Dziękuję jeszcze raz. Teraz jedź. Pa – rozłączyłam się i osunęłam po ścianie. Siedziałam jeszcze przez trzy godziny pod tą ścianą. W pewnym momencie ktoś wszedł do domu. Nie zdążyłam sprawdzić kto to, bo ogarnęła mnie ciemność.

*Zayn*

Wybiegłem z domu tak szybko jak mogłem, bo nie chciałem, aby Liv mnie zatrzymywała. W końcu chodzi też tu o nią. Dzisiaj mieliśmy sprzedać narkotyki kobiecie, którą widziałem na polanie i mówiła o mojej Olivii. Czuję, że ona jej coś zrobi, tylko nie wiem jeszcze co. W połowie drogi do bazy ściągnął mnie Louis. Byłem mu wdzięczny, że się pofatygował. Gdy zacząłem mu dziękować, to powiedział, że to Liv mu kazała po mnie wyjechać. Taka dziewczyna, to skarb. Nie wiem co bym zrobił, gdybym ją stracił.
- Wiesz co robimy?
- To co zwykle. Mówię, że płaci się z góry, obieram forsę, daję narkotyki i ostrożnie wycofuję się. Jeżeli coś pójdzie nie tak, to wkraczacie do akcji i rozwalacie wszystko co się rusza, oczywiście oprócz siebie nawzajem – powiedziałem to co zwykle, gdy to akurat tylko ja miałem sprzedawać to świństwo. Nikt z nas nie bierze. Chyba, że czasami Greg, ale to rzadko. Nie to co w The Wanted. Biorą regularnie. Raz nawet widzieliśmy ich na głodzie. Niemiły widok.
- Dobrze. Wiem, że jesteś lekko pijany. Może cię zastąpić?
- Dzięki stary, ale dam radę. Nie raz już byłem nietrzeźwy.
- Serio?
- No, tylko nie dało się po mnie poznać – powiedziałem dumny. Zawsze widzimy jak jeden z nas jest trochę upity, a jak komuś da się ukryć, to jest to wielkie wyróżnienie dla niego, bo okazał się być sprytnym.
- Malik znasz plan? – zapytał Greg, gdy wysiadłem z samochodu Lou.
- Oczywiście. Byłbym durniem, gdybym go zapomniał.
- I tak jesteś – zaśmiał się blondas. Spiorunowałem go wzrokiem.

Nie rozmawialiśmy już dalej, tylko wzięliśmy się do roboty. Zapakowaliśmy towar do bagażnika, każdy naładował broń i mogliśmy ruszać w drogę, która zajęła nam około dwudziestu minut. Przed wyjściem zostałem powiadomiony po raz setny o przebiegu akcji. Zapewniłem ich, że wszystko wiem, wziąłem torbę z prochami, z bagażnika i wszedłem do ciemnego magazynu. Przeszedłem pół budynku i natknąłem się na pewną kartkę. Nie zainteresowałem się nią za bardzo, lecz ujrzałem na niej imię mojej ukochanej. 


- Nieeeee!! – krzyknąłem załamany. Ja wiedziałem, że coś się stanie. Mówiłem im, że coś zrobią z Liv, ale nie, że ja sobie to wszystko zmyśliłem. Dlaczego? Co ja kurwa takiego zrobiłem, że zabrali mi akurat ją?! Oni musieli wiedzieć, że Olivia jest dla mnie najważniejsza w całym moim życiu. Jeżeli któryś z nich jej coś zrobi, to jaja im pourywam. A jeśli to jakaś podła ździra? Kurwa, kobiet się nie bije … W tym przypadku zrobię wyjątek. A co z chorobą mojej księżniczki? Jeżeli nie będzie zażywała leków, to jej stan się pogorszy. Kurwa, kurwa, kurwa.
Pobiegłem do chłopaków, którzy z gotowością wybiegli z auta. Patrzyli na siebie, nie wiedząc, co mają zrobić. Popatrzyłem na nich z bólem.
- Porwali moją księżniczkę – wyszeptałem. - Obiecuję, że ten kto to zrobił, nie pożyje długo na tym świecie – zapewniłem ich. Wszyscy zaoferowali mi swoją pomoc oprócz Nialla. Miałem gdzieś tego idiotę, więc nawet cieszył mnie fakt, że nie będzie nam wchodził w drogę. Jeszcze przez przypadek dostałby kulką w łeb. Zapakowaliśmy się do auta i wróciliśmy do bazy, gdzie analizowaliśmy wszystkie fakty. Może coś naprowadzi nas na miejsce, gdzie przebywa Liv? Zobaczymy. 



*Olivia*

Otwarłam powoli oczy. Z trudem to zrobiłam, bo powieki nadal miałam ciężkie. Byłam w ciemnym pomieszczeniu. Nie widziałam prawie nic, tylko kontury nieznanych mi mebli. Chciałam wołać o pomoc, ale usta miałam zaklejone taśmą klejącą. Po chwili ktoś wszedł do pokoju, w którym byłam i zapalił światło, które oślepiło mnie.
- Witam cię Liv – powiedziała Alex. – Masz gościa – powiedziała. Odsunęła się na bok, a potem wyszła. Moim oczom ukazała się znajoma postać, która stanęła naprzeciwko mnie. Popatrzyła mi prosto w oczy i z uśmiechem wypowiedziała zdanie, które niedawno usłyszałam od najważniejszej osoby w moim życiu.
- Mówiłem, że jeszcze będziesz moja i dotrzymałem obietnicy – wyszeptał z tym swoim czarującym uśmiechem. Postanowił ściągnąć mi z ust taśmę, która strasznie przeszkadzała w tym momencie. – On nie zrezygnuje z ciebie nigdy, więc przez te dni, które spędzisz tutaj, będę zajmował się tobą tak, że nie zapomnisz ich do końca życia, choćbyś bardzo chciała – powiedział i gwałtownie wpił się w moje usta. Chciałam go odepchnąć, lecz nie miałam jak, bo siedziałam przywiązana do krzesła, które było strasznie niewygodne. Jedynym moim było ugryzienie go, co zrobiłam. Chłopak odskoczył gwałtownie, po czym uderzył mnie z całej siły w twarz.
- Skurwiel! – krzyknęłam. Dostałam drugi raz, tym razem uderzenie spowodowało moją utratę przytomności.


-----
Hej kochani!
Na początek chciałam podziękować kochanej @awmyhazz! To ona poszukała i zmieniła szablon bloga. Jestem Tobie strasznie wdzięczna, bo teraz ten blog jakoś wygląda i łatwiej się czyta :)) DZIĘKUJĘ!



Co myślicie o rozdziale? Co może stać się dalej? Czekam na komentarze, które ostatnio zmalały :(

Jeszcze jutro spamujemy na TT z  #PolandNeedsOnTheRoadAgainTour2015 !!!

Dwa dni temu pojawił się nowy rozdział na http://you-changed-me-zaynmalik.blogspot.com/2014/06/rozdzia-xi.html zapraszam xx

4 komentarze:

  1. Jeju.. Koffam...
    Zayn po nią przyjdzie !! Czuję to.. :))
    Świetny rozdział ;** <3<3<3
    Z niecierpliwością czekam na next!!! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. nie ma za co, na prawdę, już ci to mówiłam :)

    rozdział jest świetny.

    który chuj porwał Liv?!
    psychol, serio
    najpierw ją porywa, całuje, a potem bije.
    no kurwa.

    czekam na następny :)
    @awmyhazz

    OdpowiedzUsuń
  3. Niall! To on ją porwał! ale psychol! jestę szerlok holms w spódnicy! A rozdział jak zawsze genialny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. będzie ciekawie! czekam na kolejny, a ten jest boski ;) @a_misiek

    OdpowiedzUsuń