*Zayn*
Wściekły ruszyłem na salę gimnastyczną, gdzie powinna
przebywać Jade. Nie powinna rzucać się na Olivię. Przecież wie, że może
skończyć jeszcze gorzej niż ostatnio. Zanim poznałem Olivię, odwiedzałem w tym
samym domu dziecka Stephanie, z którą
przyjaźniłem się od wielu lat. Jade nie spodobało się coś w niej i zaczęła ją
dręczyć. Na początku tego nie wiedziałem, bo Steph zatajała tą informację. Ale
dowiedziałem się, bo podsłuchałem ich rozmowę, gdyż przyszedłem za wcześnie na
spotkanie z przyjaciółką. Jade nieźle oberwała ode mnie, Nialla , Liama i
Louisa. Hazz tylko nie chciał nam pomóc w odegraniu się na Jade, w końcu
zakochał się w niej i zawsze był po jej stronie. Wmawiał wszystkim, że
wymyśliłem to sobie, bo jego ukochana taka nie jest. Nagraliśmy ją, gdy dręczy
innych i przekonał się co do niej. Wtedy odezwało się w Harrym drugie ja.
Zaczął być taki jak ona, więc może dlatego teraz jest najbrutalniejszy podczas
każdej akcji. Podczas jednej z nich, mieliśmy zabić małą dziewczynę – córkę wroga
– lecz nikt oprócz Hazzy nie był w stanie tego zrobić. A teraz do rzeczy. Razem
z chłopakami zaczailiśmy się pod jej pokojem, a potem pogroziliśmy i parę razy
oberwała w twarz. Cały czas się śmiała, więc dostała od Nialla w brzuch, aż
upadła i skuliła się na ziemi. Ostrzegliśmy ją, że ma zostawić w spokoju osoby,
które są dla nas ważne, bo następnym razem wyląduje w szpitalu. Jak widać nie
posłuchała. Kochałem Stephanie jak siostrę, którą po pewnym czasie straciłem
przez Jade.
- Jade chodź tu do mnie – krzyknąłem, gdy wszedłem na lekcje
wychowania fizycznego.
- Panie Malik! Proszę dołączyć do klasy, a nie uganiasz się
za dziewczyną kolegi – powiedział, a moją wściekłość wzrosła. Ja i uganianie
się za tą szmatą?! I co jeszcze.
- Nie uganiam się za tą nic nie wartą dziewuchą – odrzekłem i
wróciłem do chłopaków.
- Hamuj się ze słowami. Może i coś znów zrobiła, ale nie
masz prawa jej obrażać, gdy jest moją dziewczyną – podniósł swój głos Harry.
- Pogadamy o tym później. A po lekcjach pilnuj lepiej swojej
dziewczyny – krzyknąłem, gdy rozbrzmiał dzwonek na przerwę. Odechciało mi się z
nimi siedzieć, więc podszedłem do dziewczyny, która rozmawiała ze swoją
przyjaciółką.
- Jade chodź, bo musimy poważnie porozmawiać. Nawet nie chcę
słyszeć sprzeciwu – powiedziałem oschle i odeszłam trochę na bok, gdzie czekałem,
aż blondynka zechce podejść. Po 5-ciu minutach księżniczka postanowiła w końcu
podejść.
- Czego chcesz? – warknęła.
- Musiałaś przyczepić się Liv? Wiesz, że to źle się dla
ciebie skończy.
- Póki jestem z Harrym, to gówno możecie mi zrobić –
zaśmiała się. Nie wytrzymałem i podszedłem do niej bliżej i chwyciłem ją za
bluzkę. W jej oczach nie zauważyłem strachu, lecz rozbawienie.
- Jeżeli jeszcze raz zbliżysz się do Olivii, to mnie
popamiętasz do końca życia. Jeżeli znów coś zrobisz, aby Liv skończyła tak jak
Stephanie, to obiecuję, że nie przeżyjesz kolejnej doby – powiedziałem,
rzuciłem ją na ławki i skierowałem się do znajomych, którzy patrzyli na mnie z
zadowoleniem.
- Masz szczęście, że Hazz tego nie widział – zauważył Liam.
- Najwyżej oberwałby w twarz jakby się rzucał. Nie chcę
stracić Olivii. Wystarczy, że ta suka przyczyniła się do straty Steph –
odparłem smutno. Nagle przypomniałem sobie wszystkie chwile spędzone z
dziewczyną, która niedawno zajmowała miejsce Liv.
- Wiemy ile znaczyła dla ciebie Stephanie, ale jej już z
nami nie ma i nie będzie – powiedział Louis i poklepał mnie po plecach.
Chciałem już coś powiedzieć, ale odezwał się nauczyciel.
- Podzielcie się na drużyny wraz z dziewczynami i gramy w
zbijaka. Wybiera Zayn i Jade – gdy usłyszałem imię tej szmaty, to szykowałem
już w głowie plan jakby ją tu przez przypadek uderzyć, aby trafiła do
pielęgniarki. – Najpierw wybiera Zayn po 6 osób, potem Jade i na zmianę po
jednej – dodał.
- No to zaczynamy. Niall, Louis, Liam, Alex, Amanda i
Juliet. Teraz ty – ostatnie słowa skierowałem do mojego największego wroga od dziś.
- Harry, James, Oscar, Bart, Ben i Andy.
- A dziewczyn, to już nie wybierasz? Myślisz, że będą od
ciebie lepsze? – zapytałem, a klasa wybuchła śmiechem, tylko Jade i Harry byli wściekli.
- Zamknij ryj.
- Proszę o spokój! Zayn wybieraj dalej – rozkazał
nauczyciel. Wybrałem większość dziewczyn i gra rozpoczęła się. Na razie
wygrywaliśmy o jedną osobę. Niestety Jade zbiła Alexa, czyli tego najlepszego,
więc musiałem zacząć działać.
- Liam podaj! – krzyknąłem i wyciągnąłem ręce, aby złapać
piłkę. Przyjaciel podał piłkę. Rzuciłem piłką prosto pomiędzy oczy Jade, która
pod wpływem uderzenia upadła. Harry jako dobry chłopak do niej podbiegł, a ja
wraz z innymi chłopakami śmialiśmy się w najlepsze.
- Styles zanieś ją do pielęgniarki, a Zayn do mnie.
- Słucham?
- Zrobiłeś to specjalnie? – zapytał, a wręcz oznajmił.
- Nie. Chciałem ją tylko zbić, a że dostała pomiędzy oczy,
to już przypadkowo.
- Powiedzmy, że ci wierzę, a teraz kończcie grę – zażądał. Z
szerokim uśmiechem wróciłem na właściwą część sali.
*Olivia*
Poczułam się lepiej, więc mogłam wrócić na lekcje. Po drodze
spotkałam Harry’ego, który niósł na rękach Jade. Nie mogłam uwierzyć w to co
widzę. Komu jest życie niemiłe i zrobił takie coś?! Mam nadzieję, że nie Zayn.
- Co się tak gapisz suko – powiedziała Jade. Miałam ochotę
jej przywalić, ale ktoś mnie wyprzedził. Niestety ja oberwałam, a nie ona. Harry położył na chwilę swoją
dziewczynę na ławkę, a do mnie podszedł, przycisnął mnie do ściany i zaczął
bić. Najpierw oberwałam po brzuchu, a potem standardowo w kolano. Zgięłam się w
pół i osunęłam po ścianie. Za co to kurwa?! Przecież nic jej teraz nie
zrobiłam.
- I tak wiem, że to było specjalnie i ty to wymyśliłaś, bo
Zayn jest na to za głupi – warknął Harry, po czym odszedł wraz z półprzytomną Jade.
Czyli jednak Zayn coś zrobił. Nie chcę dostać kolejny raz, więc nikt nie dowie
się o tym, co przed chwilą się stało. Przykuśtykałam na salę i usiadłam na tak
zwanych trybunach. Wysłałam Zaynowi wymuszony uśmiech, aby myślał, że jest
wszystko okej. Przez najbliższe pół
godziny słuchałam muzyki i podziwiałam mojego chłopaka.
- Na dzisiaj koniec. Za 15 minut będzie koniec lekcji, więc
możecie już iść do szatni. Do widzenia – w odpowiedzi każdy coś mruknął pod
nosem. Ja również poszłam do szatni, aby zabrać swoją torbę. Później usiadłam
na ławkach przed szatnią męską i czekałam na wyjście mulata. Gdy wyszedł z
szatni, to ruszyliśmy przed szkołę, gdzie czekała na nas jego matka.
- Jak się czujesz? – zapytał chłopak z troską.
- Już mnie nic nie boli – skłamałam. Naprawdę cholernie
bolał mnie brzuch i trochę kolano. Nie mogłam się przyznać, bo skończyło by się
to znów oberwaniem od Harry’ego.
- Cześć Pat – przywitałam się z kobietą, gdy usiadłam wygodnie
na tyłach samochodu.
- Cześć. Jak minął dzień w szkole?
- Dobrze – odpowiedziałam krótko. Przecież nie powiem jej,
że trafiłam do pielęgniarki, potem jej syn coś zrobił Jade, a potem znów
dostałam, tylko że od Hazzy.
- Dziewczynki są w domu? – zapytał Zayn matki, która długo
mu nie odpowiadała. – Mamo?
- Przepraszam. Zamyśliłam się. O co pytałeś?
- Czy dziewczynki są już w domu?
- Kończą za dwie godziny, bo Safaa poszła na tańce, a Waliya
na gitarę, a Doniya na śpiew – przez dalszą drogę rozmyślałam, czy powiedzieć
prawdę i nie słuchałam rozmowy Pat z synem. Widziałam tylko na ich twarzach
szerokie uśmiechy. Nie pasuję do tej rodziny. Oni są ciągle uśmiechnięci, a ja
smutna i zamyślona.
- Jadę na chwilę do biura, a potem po dziewczynki, więc
zróbcie sobie jakiś obiad. Będziemy za jakieś 3 godziny. Yaser wróci późno,
więc dom jest cały do waszej dyspozycji. Tylko grzecznie – po wypowiedzeniu
ostatnich słów, odjechała.
- To co gotujemy? – zapytał Zayn, gdy weszliśmy do środka.
- Może pizze? Dawno nie jadłam własnej roboty, tylko ciągle
zamawiałam.
- Co tylko sobie życzysz – powiedział. Wyjął zeszyt z
przepisami Pat i zaczęliśmy szukać tego, co potrzebujemy. Po chwili wyciągaliśmy już potrzebne składniki.
Ja robiłam ciasto, Zayn tarł ser, kroił paprykę i inne dodatki. Nie mogłam się
powstrzymać i rzuciłam w chłopaka mąką. W wyniku z czarnej koszulki zrobiła się
biała.
- Kochanie? Mam wielką ochotę, aby cię przytulić –
powiedział i przywarł do mnie. Moja dżinsowa koszula już nie była taka piękna.
Gdzieniegdzie miała ślady od mąki, ale nie było tak źle jak u Zayna.
- Teraz będziesz skazana na podziwianie mojej klaty, bo nie
chce mi się iść do góry po świeżą koszulkę – odparł chłopak i ściągnął swoją
koszulkę. Gdy zobaczyłam jego tatuaże, to aż wciągnęłam głośno powietrze. –
Podoba ci się, to co widzisz, co? – powiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Bardzo, ale zastanawia mnie jedno.
- Co?
- Dlaczego Pat pozwoliła ci zrobić aż tyle tatuaży! Masz
dopiero 17 lat.
- Na początku tego nie popierała, lecz po pewnym czasie
powiedziała, że ja będę wytatuowanym staruszkiem, a nie ona, więc co jakiś czas
mam nowy – wyjaśnił.
- Też bym chciała mieć, tylko że na nadgarstku.
- Dlaczego akurat tam?
- Aby ukryć co nieco, ale też bo podobają mi się na
nadgarstkach.
- Proszę, pokarz je – poprosił ładnie. Niechętnie pokazałam
mu lewą rękę. Na jego twarzy był wymalowany szok.
- Nie chcę o tym rozmawiać. Może kiedyś ci powiem –
powiedziałam szybko i wzięłam się za nakładanie ciasta na blachę.
- Dobrze, nie będę nalegał. Idź umyj ręce, a ja nałożę
dodatki i wsadzę do piekarnika – dał mi całusa, a ja poszłam do łazienki. Nie
zajęło mi to dużo czasu. Gdy wróciłam do kuchni, to Zayn kłócił się z Harrym,
który musiał przed chwilą przyjść.
- Przestańcie się kłócić! O co wam w ogóle chodzi?! –
krzyknęłam najgłośniej jak się dało.
- Ten matoł uderzył Jade piłką i musiała pojechać do
szpitala na prześwietlenie – krzyczał Hazz. Popatrzyłam na Zayna z żalem. Nie
musiał czegoś takiego robić! Teraz to będę nieżywa.
- Idź już lepiej Harry, bo jeszcze niepotrzebnie pobijecie
się. Chodź – zwróciłam się do loczka i odprowadziłam go do drzwi.
- Powiedziałaś mu o tym na korytarzu? – zapytał, a w jego
oczach zobaczyłam strach. Pokiwałam przecząco głową, bo nie miałam ochoty na
rozmowę z nim. – Niech to zostanie pomiędzy naszą trójką, bo inaczej już nigdy
nie zobaczysz Zayna – wyszeptał i wyszedł. Osunęłam się po ścianie i zaczęłam
cicho łkać. Dlaczego to spotkało akurat mnie? Dlaczego, kurwa …
- Kochanie idziesz? – usłyszałam wołanie Zayna, więc szybko
podniosłam się z ziemi, otarłam łzy i poszłam do niego.
- Wszystko w porządku?
- Tak.
- Nie kłam.
- Nie kłamię. Po prostu nie mam humoru – powiedziałam i
udawałam, że interesuje mnie rosnące ciasto w piekarniku. Chłopak podszedł do
mnie i swoje ręce położył na mym brzuchu. Nie powiem, że to nie zabolało, ale
nie mogłam pokazać po sobie, że coś mi jest.
- Boli cię jeszcze coś?
- Nie – po raz kolejny skłamałam. Chciał coś powiedzieć, ale
budzik na piecu zaczął dzwonić. Wyłączyłam piec i wyjęłam pizze, która
pachniała przepięknie.
- Wyjmę talerze, a ty pokrój ją – rozkazałam. Po niecałych
dwóch minutach już siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się pizzą. Po posiłku
pozmywałam, a potem zrobiliśmy wspólnie lekcje.
- Jutro wytłumaczę ci biologię, bo dziś już nie mam sił –
powiedział chłopak. Poszliśmy do salonu, w celu obejrzenia jakiegoś filmu.
Trafiliśmy na jakieś romansidło. Nie interesowało to nas, bo za chwilę leżałam
pod Zaynem, który całował mnie bez opamiętania. Nie mogłam się poddać chwili,
bo brzuch dawał o sobie znać.
- A coś ty taki nie wyżyty? – zaśmiałam się.
- W szkole muszę być grzeczny, ale teraz jak jesteśmy sami w
dom, to trzeba skorzystać z okazji – powiedział i znów chciał mnie pocałować,
ale przeszkodził mu w tym głos Pat.
- No już nie jesteście sami w domu, więc zejdź lepiej z
niej, bo jak wejdzie Safaa, to jej tłumaczył, czemu przygniatasz Liv – gdy skończyła
mówić, to Zayn odskoczył jak poparzony.
- Cześć wam! Czemu Zayn paradujesz bez koszulki? Oszczędź
nam tego widoku – powiedziała radośnie Waliya.
- Właśnie, Zayn. Czemu jesteś bez koszulki? – zapytała Pat.
Nie mogłam wyrobić ze śmiechu. Chyba częściej musze rzucać w niego mąką.
- Robiliśmy pizze z Olivią i moja koszulka nagle stała się
biała – tłumaczył.
- Ale mój synek jest zbyt leniwy, aby iść do swojego pokoju
i się ubrać – dokończyła z uśmiechem.
- Zostało jeszcze trochę tej pizzy? – zapytała Safaa, która
weszła do salonu.
- Tak. Zaraz ci nałożę, bo jest w piekarniku i nie chcę,
abyś się poparzyła – powiedziałam i ruszyłam swoje cztery litery, aby zaraz
znaleźć się w kuchni. Wyciągnęłam jeszcze ciepłą blachę i nałożyłam dziewczynce
resztę jedzenia.
- Dziękuję siostro – powiedziała i wyszła. Z moich oczu
zaczęły lecieć łzy. Akurat na moje nieszczęście musiał przyjść Zayn.
- Co się stało kocie? – zapytał z troską.
- Safaa nazwała mnie siostrą. Zawsze chciałam mieć siostrę,
ale nie myślałam, że trafię do domu dziecka, potem rodzice mojego chłopaka mnie
adoptują i to jeszcze na jakieś dziwnej umowie, w której jest, że nie jestem
spokrewniona w żaden sposób tylko z tobą – wytłumaczyłam powód moich łez.
Chłopak uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie z całych sił.
- Kocham cię Zayn i proszę nie zostawiaj mnie.
- Też cię kocham i obiecuję, że na zawsze będziesz moja –
wyszeptał i ucałował mnie w czubek głowy.
Resztę dnia przeleżałam w pokoju z Zaynem. On pisał z
chłopakami, oprócz z Harrym, a ja robiłam mu zdjęcia i przerabiałam je na różne
sposoby. Potem włączyłam laptopa i zrobiłam z nich wszystkich kolaż, który
ustawiłam sobie na tapetę.
- Jestem już śpiąca, więc idę spać. Pa – pożegnałam się z
chłopakiem całusem w policzek i ruszyłam do pokoju. Od razu skierowałam się do
łazienki, która mam w pokoju. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Umyłam
starannie swoje ciało, po czym wyszłam z kabiny i osuszyłam się. Naciągnęłam na
siebie świeżą bieliznę i szukałam za dużej koszulki, którą położyłam na szafie jeszcze rano. Niestety nie
znalazłam jej, więc opuściłam łazienkę i podeszłam do komody przy której
wisiało wielkie lustro. Spojrzałam na mój brzuch i się przeraziłam. Było mocno
posiniaczone. Chciałam to jak najszybciej zakryć koszulką, więc założyłam ją w
tempie ekspresowym. Zayn za cholerę nie może tego zobaczyć. O wilku mowa.
Właśnie wszedł do mojego pokoju bez pukania.
- Pomyślałem, że mogę z tobą spać, bo na dworze szaleje
burza, a wiem, że się jej boisz – po jego słowach spojrzałam na okno. Miał
racje. Na dworze grzmiało i błyskało się.
- Jesteś kochany, że o mnie pomyślałeś. Możesz, a nawet
musisz ze mną spać – powiedziałam przestraszona. Odkąd w dom moich rodziców
uderzył piorun, przez co się zapalił, boję się strasznie burzy i zawsze ktoś
musi wtedy ze mną spać.
Położyłam się na końcu łóżka, co nie spodobało się Zaynowi,
więc przyciągnął mnie do siebie. Pisnęłam z bólu. Szybko zakryłam swoją buzię i
udawałam, że już śpię. Cieszyłam się w duchu, że chłopak w to uwierzył, lecz za
chwilę poczułam pustkę obok mnie. Otworzyłam oczy i ujrzałam chłopaka przede
mną, który właśnie chciał odsłonić moją koszulkę.
- Co ty robisz? – pisnęłam i odsunęłam się.
- Proszę, pokarz brzuch – poprosił, ale ja nie pozwoliłam
mu.
- Jak nie po dobroci, no to siłą – powiedział, ale ja nie
wiedziałam o co mu chodzi. Chłopak wszedł na łóżko, usiadł mi na nogach i
przytrzymał jedną ręką nadgarstki. Drugą zaś podciągnął koszulkę do góry. Do
moich oczu napłynęły łzy.
- O cholera. Zajebie tego, kto ci to zrobił!! – krzyknął
najgłośniej jak się da. W wyniku do pokoju szybko wparowała Pat. Ujrzała mój
brzuch i zaczęła płakać.
- Coś ty jej zrobił Zayn! – krzyknęła, weszła w głąb pokoju
i zakluczyła drzwi. Nie dziwę jej się, że tak pomyślała, bo nadal siedział na
moich nogach i przytrzymywał moje nadgarstki.
- To nie ja do cholery! Zabolał ją brzuch jak ją
przyciągnąłem do siebie. Nie chciała pokazać, więc musiałem coś zrobić, aby
sprawdzić, czy wszystko jest okej – tłumaczył się matce, a ona tylko kręciła
głową z niedowierzaniem.
- Kto ci to zrobił kochanie? – zapytała łagodnie. Nie miałam
siły, aby cokolwiek powiedzieć. Chłopak zszedł ze mnie i przytulił, uważając na
brzuch.
- Proszę powiedz – błagał. Widziałam w jego oczach smutek i
żal, ale nie mogłam nic powiedzieć.
- Nie mogę, bo dostanę jeszcze bardziej. Nie chcę znów mieć posiniaczony
brzuch i do tego większy problem z kolanem – Zayn jak na zawołanie oderwał się
ode mnie i ukucnął przy mojej nodze.
- Dostałaś jeszcze mocniej. Jak wychodziłem od pielęgniarki,
to miałaś tylko lekko spuchnięte kolano, a nie aż tak – powiedział wkurzony. - Kto? – warknął wściekły. Nie wiem, czy na
mnie, czy na tą osobę, która mnie tak urządziła.
- Nie mogę powiedzieć – wyszeptałam.
- No kurwa kto – powtórzył, ale tym razem zsunął się na
ziemię i byłam pewna, że leciały mu łzy.
- Pat, wyjdź proszę. Ja wszystko powiem, tylko wyjdź –
poprosiłam. Kobieta zrobiła to bez żadnych sprzeciwów, tylko powiedziała, że
jutro nie pójdę do szkoły.
- Są tylko dwie osoby, które mogły ci to zrobić. Jade lub
Harry – powiedział, chwycił za telefon i wszedł do mojej łazienki, zamykając ją
na klucz. Nie wiem z kim rozmawiał, bo z wycieńczenia zasnęłam.
-----
Cześć! Jestem z siebie dumna. Nie dość, że udało mi się napisać rozdział szybciej o tydzień, to jeszcze jest o wiele dłuższy od poprzednich :)
Jak wrażenia po rozdziale? Chciałabym wiedzieć, czy się spodobał, czy nie, co się najbardziej spodobało itd.
Proszę komentujcie :) Chciałabym zobaczyć, że warto było spędzić te parę godzin przed laptopem i napisać o wiele więcej.
Na razie nie odwołuję tego, że rozdziały będą co dwa tygodnie, bo do końca nie wiem co z pisaniem.
To chyba tyle. Przepraszam za błędy xx